Żebyśmy byli wciąż siebie ciekawi

Rozmowa z Janem Nowarą

Bijemy się żeby uchronić ludzi i społeczeństwa od jednowymiarowości kultury konsumpcyjnej, która nas ponad granicami zagarnia i osacza, że stajemy się wspólnotami jednakowych potrzeb i jednakowych standardów.

Z Janem Nowarą, dyrektorem Teatru im. Wandy Siemaszkowej oraz inicjatorem i dyrektorem artystycznym Międzynarodowego Festiwalu Sztuk Trans/Misje w Rzeszowie, rozmawia Andrzej Piątek z Dziennika Teatralnego.

Andrzej Piątek: Jeśli pogłoski są wiarygodne i oparte o prawdziwe doniesienia, to podobno pan wymyślił ten festiwal?

Jan Nowara: - To rzeczywiście mój pomysł, który najpierw trochę ewoluował, bowiem już w 2014, w swoim programie dla Siemaszkowej, zawarłem ideę Podkarpackiego Terytorium Sztuki. Miało być to spotkanie artystów różnych dyscyplin, w okresie przedwakacyjnym i w otwartych przestrzeniach. Do realizacji nie doszło, ale niejako w zamian stworzyliśmy spektakl wędrowny po Bieszczadach „Wyżej niż połonina". W ten sposób zagospodarowaliśmy artystycznie okres kanikuły, natomiast pierwotny pomysł przeobraził się w projekt spotkań artystycznych ponad granicami. Jego fundamentem jest idea pogranicza jako miejsca szczególnie wrażliwego i wartościowego, gdzie kultury się mieszają, a historyczna tożsamość jest namacalna. Tak narodził się pomysł festiwalu z udziałem artystów pogranicza, a właściwie wielu pograniczy Europy środkowo-wschodniej. Podzieliłem się nim najpierw z Peterem Himicem, wieloletnim dyrektorem Statnego Narodnego Divadla w Koszycach, który od lat jest szeroko otwarty na polski teatr i kulturę, będąc jej ambasadorem na Słowacji. Z naszych rozmów wynikła już konkretna wizja organizacyjna festiwalu. Zaprosiłem do grona partnerów projektu Narodowy Teatr Morawsko-Śląski w Ostrawie, potem pojawiła się myśl o Teatrze w Debreczynie, Lwów w naturalny sposób wydał się istotny w myśleniu o pograniczu nie tylko Polski, ale i Europy, a dopełnieniem tej koncepcji Litwa i Troki.

Jak pan zdefiniował ten festiwal?

Jako spotkanie ludzi sztuki, którzy działają na pograniczu i ich spojrzenie na świat nie jest centrystyczne. Operują bowiem w przestrzeni, w której kultury różnych narodów, różne tradycje i historia przenikają się. Graniczność jako zasada pociągnęła za sobą od razu myśl, żeby wyjść z festiwalem poza mury instytucji artystycznych i wykorzystać sprzyjający okres końca wakacji, kiedy jeszcze korzystamy z dobrodziejstw natury, ale już rodzi się sezonowy apetyt na sztukę. Oczywiście, kluczowym problemem był ciężar finansowy organizacji tak dużej imprezy. Odpowiedzią okazał się koncept, w myśl którego Festiwal Trans/Misje będzie wędrował z roku na rok do kolejnego miasta, siedziby Teatru - partnera projektu, a każdy będzie proponował swój program narodowy oraz ponosił ciężar produkcji i prezentacji. Po stronie gospodarza znajdzie się koszt pobytu artystów i gości, zapewnienie im miejsc prezentacji, obsługi technicznej, promocji przedsięwzięć oraz oprawy medialnej.

Tym sposobem Rzeszów i szerzej Podkarpacie każdego roku zaprezentuje swoją twórczość i artystów na innym pograniczu najbliższej nam geograficznie i duchowo Europy?

Najbliższej, ale wcale nie tak dobrze wzajemnie rozpoznanej i rozumianej. Stąd właśnie idea Trans/Misji - zademonstrować swoją tożsamość, opowiedzieć o tym, co dla nas istotne, przedstawić to, co będzie nas definiowało, w perspektywie przeszłości i teraźniejszości. Pierwsza edycja Festiwalu w Rzeszowie wydarzy się przecież w ważnym dla nas Polaków, ale i innych mieszkańców środkowej Europy, momencie historycznym: W stulecie naszej niepodległości i rocznicę wydarzeń, które wywarły wielki wpływ na losy narodów i regionów w tej części Europy. Pierwsza edycja Trans/Misji w Rzeszowie ma więc także być próbą odpowiedzi na pytanie: Kim my jesteśmy - bliscy sąsiedzi i powinowaci dziejowo - dziś czyli o jeden wiek później.

Dlaczego festiwal sztuk? Czy nie wystarczyło zrobić festiwalu sztuki teatru, skoro parterami są teatry?

Wydawało się nam, że potencjał czysto teatralny może się okazać za mały. Chcemy dotrzeć do odbiorców z szerszą ofertą. Widowiska plenerowe, biesiady poetyckie, koncerty - od oratorium, poprzez folk, aż do jazzu, dalej film, fotografia, malarstwo, performance w galerii handlowej, teatr ruchu w przestrzeni industrialnej i pantomima na ulicy, teatr dla dzieci. Wszystkie te działania (czterdzieści wydarzeń!) mają się złożyć na bogaty i atrakcyjny tydzień sztuki otwartej. To będą jeszcze wakacje, więc w programie znajdzie się szereg lżejszych propozycji, choć bez wątpienia będzie to festiwal kultury wysokiej. Ale zarazem bardzo przystępnej. Pokazy plenerowe będą bezpłatne, a wszystkie inne dostępne za symboliczną złotówkę, pięć, najwyżej dziesięć złotych, a to dzięki wysokiej dotacji ministerstwa kultury i dziedzictwa narodowego oraz marszałka woj. podkarpackiego.

Trans/Misje oznaczają przenikanie?

Tak, ruch i wzajemną wymianę idei i wartości. Wiemy, że sztuka staje dziś wobec potężnych wyzwań związanych z kulturą masową, massmediami i siecią wirtualną. Artyści, by zachować i budować związek z publicznością, muszą się otwierać. Trans/Misje to właśnie misja otwarcia, przemieszczania się ponad granicami kulturowymi i politycznymi, idea przenikania. Dyskutując na temat nazwy Festiwalu, rozważaliśmy najpierw literackie metafory brzegów, mostów, drzwi. Ale Trans/Misje to z pewnością współczesny i najbardziej esencjonalny zapis naszej idei, zrozumiały w różnych językach.

Czy było coś, na czym można się było wzorować?

Pewnie można by szukać skojarzeń z poznańską Maltą w dawnej formule, wszakże z pokorą wobec światowego wymiaru tamtego Festiwalu. Trans/Misje mają tylko regionalny i środkowo-europejski zasięg, ale idea pogranicza definiuje im ich uniwersalny sens. Tak czy inaczej nie jest przypadkiem, że Lech Raczak, artysta wspaniale animujący przestrzenie otwarte, przez lata dyrektor artystyczny poznańskiej Malty, stworzy dla Trans/Misji widowisko plenerowe inspirowane legendarną postacią Stanisława Stadnickiego, zwanego „Diabłem łańcuckim". Wracając do istoty Trans/Misji, ich dużego potencjału dowodzi także spontaniczność przyjęcia idei i przystąpienia do Festiwalu przez wszystkie zaproszone do udziału w nim Teatry. W naszej współczesności, w której procesy polityczne i społeczne prawie zawsze są fundowane na konflikcie, różnicy, napięciu, w najlepszym razie konkurencji - sztuka powinna być zaproszeniem do innego świata. Takie przesłanie dla Festiwalu Trans/Misje wyraziłem na zamku w Łańcucie w czasie podpisywania umowy założycielskiej 13 czerwca 2017. Podkreśliłem, że szanując języki, tożsamość kulturową, chcemy się otwierać na siebie i budować tożsamość wspólną.

Spróbujmy porozmawiać o programie Trans/Misji.

Program Festiwalu wynika z inwencji każdego z partnerów. Przyjęliśmy wspólną deklarację założycielską, każdy program narodowy stanowi jej oryginalną i suwerenną emanację. Uderzająca jest ich różnorodność. Do stworzenia wyjątkowego dzieła - klasycznego oratorium we współczesnym brzmieniu zaprosiłem dramaturga Szymona Bogacza i kompozytora Sławomira Kupczaka. Ich oratorium „Cud niedokonany, czyli Wielki Odpust w Kalwarii Pacławskiej 39" zainspirowane duchem Podkarpacia otworzy Festiwal. Zdarzeniem firmującym program węgierski będzie barokowa opera „Acis i Galatea" Haendla, w reżyserii dyrektora Teatru w Debreczynie, Petera Gemzy. W programie znajdzie się także spektakl/projekcja „Lwów nie oddamy", w reżyserii Katarzyny Szyngiery, mówiący o współistnieniu Polaków i Ukraińców - wczoraj i dziś. Wśród widowisk plenerowych jest wywiedziony z kultury litewskiej spektakl z Teatru Królewskiego w Trokach „W cieniu korony - rzecz o Witoldzie Wielkim", gdzie historia i mitologia litewska przybierają kształt niezwykle żywiołowy. Ukraińcy przywiozą spektakl inspirowany poematem Szewczenki, w konwencji romantycznej ballady, będący przypowieścią o miłości i narodzie. Bogaty program teatralny zaprezentują Czesi, przedstawienia - „Niebezpieczna metoda" Hamptona w reżyserii Wojtecha Stepanka, dyrektora artystycznego Teatru w Ostrawie, „Audiencje" Havla i „Edith Piaf sings". Istotną w zakresie eksplorowania historii będzie wystawa fotogramów „Siły zbrojne Ukrainy. Wojownicy światła". W cyklu „Projekcje wolności" polska „Solidarność. Solidarność" i ukraiński „Ślepy". W programie słowackim spektakl „Doma u Hitlerovcov", czyli wojna widziana z perspektywy kuchni Hitlera i jego parterki Ewy Braun, więc można się domyślać, że będzie to ironiczne i pełne dystansu spojrzenie na lata okupacji hitlerowskiej naszych sąsiadów z południa. W finale na scenie plenerowej bulwarów nad Wisłokiem pokażemy multimedialny spektakl osnuty na baśni „Kwiat paproci", w reżyserii Martyny Łyko i do rapowanego tekstu Michała Szymaniaka, rzecz o współczesnym młodym człowieku, którego zżera konsumpcja. Festiwal ubarwi grupa mimów/tancerzy ulicy. Będą wystawy plastyczne i spotkania literackie. Czesi zaproponowali biesiadę poetów z muzyką jazzową. W przestrzeniach Kasyna Urzędniczego i zamkowej Wielkiej Jadalni w Łańcucie odbędzie się wernisaż międzynarodowej wystawy pod nazwą „Sztuka walcząca" oraz panel podczas którego nasi partnerzy podejmą temat roli sztuki w budowaniu tożsamości i wolności.

Czego można oczekiwać po festiwalu i po jego dorobku?

Większego otwarcia, lepszego poznania naszych sąsiadów. Wzrostu świadomości, czym jest Europa Środkowo- Wschodnia. Festiwal Trans/Misje będzie wędrował. Gospodarzem przyszłorocznej edycji staną się Koszyce. Potem kolejno Ostrawa, Debreczyn, Troki i Lwów. Po kilku latach powrót do Rzeszowa. W tym okresie, w co głęboko wierzę, pojawią się nowe kontakty, zbudują nowe więzi. Globalna mediosfera, w którą coraz bardziej przeobraża się świat, eksponuje konflikt i konkurencję. A w sztuce nie chodzi o to, żeby któraś z doktryn wygrała z inną, lecz o to, żeby mogły współistnieć. Prawdę mówiąc, bijemy się żeby uchronić ludzi od magmy i jednowymiarowości kultury konsumpcyjnej, która zagarnia nas i osacza ponad granicami, w taki sposób, że stajemy się osobowymi zbiorami jednakowych potrzeb i standardów. Mogę powiedzieć, że nasz Festiwal jest przeciw standaryzacji, automatyzacji i mechanizacji życia. Jeżeli ktoś ponad granicami buduje jednakowość, my chcemy ponad granicami budować jedyność i swoistość. Po to, żebyśmy byli ciekawi dla innych. Żebyśmy też byli ciekawi siebie. I jeszcze żebyśmy potrafili dać coś dobrego Europie, która dziś zmaga się z duchową słabością.

___

Jan Nowara - krytyk literacki, teatralny i filmowy, publicysta i felietonista. Dyrektor Teatru im. Wojciecha Bogusławskiego w Kaliszu (1998-2001), dyrektor Teatru im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie (2002-2003) i (2014-).

Andrzej Piątek
Dziennik Teatralny Rzeszów
7 lipca 2018
Portrety
Jan Nowara

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...