Złap Personalnego Jezusa za rękę
"Depesze" - reż. Błażej Biegasiewicz - Teatr Rampa w WarszawieDepeche Mode nie trzeba nikomu przedstawiać. Twórcy nieśmiertelnych hitów „Enjoy the Silence", „Policy of Truth" czy „Personal Jesus" od lat cieszą się wyjątkową popularnością, a w Polsce posiadają wręcz kultowy status. Depeche Mode to więcej niż zespół – to fenomen kulturowy, który wpłynął na wiele pokoleń Polaków.
Ich muzyka jest głosem ludzi szukających sensu w życiu, a nieustająca popularność w kraju to dowód na to, jak uniwersalna i ponadczasowa jest ich twórczość. Niepowtarzalna i charakterystyczna estetyka zespołu – zarówno wizualna, jak i muzyczna – zyskała uznanie w środowiskach młodzieżowych, szczególnie w latach 80. i 90. Zaczynają powstawać fankluby, tzw. zloty, depoteki kolonizują okoliczne kluby, gdzie fani kołyszą się w rytm „Black Celebration". Tak właśnie zrodzili się Depesze.
W piątek 22 listopada poznańska Aula Artis zapełniła się widownią w marynarkach, spod których wyglądały koszulki z twarzami Dave'a Gahana, Martina Gore'a, Andy'ego „Fletcha" Fletchera i Alana Wildera. Na scenie, która przekształciła się w Depeche City, przywitał ich Personal Jesus (Marcin Januszkiewicz) i porwał w świat pełen najbardziej rozpoznawalnych piosenek zespołu.
Musical "Depesze" Teatru Rampa jest nie tylko hołdem dla twórczości zespołu, ale prezentuje widzom odrębną historię opowiedzianą przez bohaterów, którzy są inspirowani tekstami i atmosferą piosenek Depeche Mode. "Depesze" to wielowarstwowa opowieść o ludzkich emocjach: samotności, miłości, zdradzie, wierze i poszukiwaniu sensu. Bohaterowie – postacie w różnym wieku, o różnych życiowych doświadczeniach – tworzą coś na kształt mozaiki relacji i uczuć. Duszna opowieść o dystopijnym mieście i o jego mieszkańcach, chroniących się przed mackami chciwych korporacji w muzycznych rytuałach, którym przewodzi Personal Jesus, z wolna zamieniła się w koncert.
Wykorzystanie muzyki jako integralnej części fabuły sprawiło, że każda scena nabierała większej intensywności i emocjonalnego ładunku. Każda historia była zbudowana wokół jednego z utworów Depeche Mode, co pozwoliło na płynne przejścia między dialogami a muzyką. Wprowadzenie do każdego segmentu było subtelne – dialogi i krótkie sceny często przechodziły w piosenki w sposób naturalny, jakby emocje bohaterów same zmuszały ich do wyrażenia się przez muzykę. Jest to niewątpliwie duża zasługa aranżacji Marty Zalewskiej.
Światło i projekcje, nad którymi czuwał Michał Głaszczka, były integralną częścią musicalu – podczas „Enjoy the Silence", na ścianie za aktorami wyświetlano rozmyte obrazy, jakby wspomnienia bohaterów rozpływające się w czasie. Efekty świetlne (często przygaszone, z momentami ostrych stroboskopów) współgrały z rytmem muzyki, co dodawało intensywności najbardziej dramatycznym momentom.
Musical "Depesze" to musical, który porusza zarówno serce, jak i umysł. Połączenie kultowej muzyki Depeche Mode z teatralnym wyrazem okazało się strzałem w dziesiątkę. Zarówno oprawa artystyczna, jak i emocjonalna głębia widowiska sprawiają, że jest to wydarzenie, które na długo pozostanie w pamięci.
Jeśli nadarzy się okazja, by zobaczyć "Depesze" ponownie, zdecydowanie warto z niej skorzystać – to nie tylko uczta dla fanów Depeche Mode, ale także dla każdego, kto ceni oryginalne i poruszające spektakle.