(Zło)ta Kanada?

„Kanadyjskie sukienki" – reż. Archon – Lubuski Teatr w Zielonej Górze

Teatr ma za zadanie podczas spektaklu dogłębnie poruszyć widza. Szarpać za struny emocji. Najpierw delikatnie, później coraz intensywniej, aż w końcu uda im się zagrać nie tylko na deskach teatru. Taki „koncert" zaserwował widzom Archon podczas spektaklu „Kanadyjskie sukienki" w Lubuskim Teatrze w Zielonej Górze.

Długi stół okryty czerwonym obrusem, a na nim Zofia (w którą wcieliła się fantastyczna Elżbieta Donimirska). Nad nią pokaźnych rozmiarów zielony żyrandol – symbol przepychu połączonego ze swoistym kiczem. Za stołem obraz, pod którym zostały umieszczone kwiaty. Ogrom kwiatów. Po prawej stronie przestrzeń została zagospodarowana w taki sposób, aby przedstawiała pocztę, natomiast po lewej stworzono baśniowy, mieniący się ogród.

Taki obraz jawi się przed naszymi oczami podczas pierwszych chwil spektaklu. Kiedy oczy zdążyły ogarnąć całą początkową scenografię, na scenę wkracza Matka Boska (Vu Thi Thanh Huyen). Lśni. Dosłownie. Strój podkreśla kontrast między tym, co jako święte powinno być skromne, wyważone, piękna, a tym co bogate, przesadzone, luksusowe zmierzające w kierunku tandetnego. Kostiumy jak i scenografia przygotowane przez Adama Łuckiego zapierają dech w piersiach. Wprowadzają w sferę sacrum, przy jednoczesnym osadzeniu nas w latach 80. Manewrujemy między Polską z tamtych lat a Kanadą. Wszystko od pierwszych minut zaczyna ze sobą współgrać.

Szczególną uwagę przyciągnęła już od pierwszych minut Barbara (zagrana przez Annę Łaniewską) oraz Zofia. Jednak na poziomie aktorskim tak naprawdę całemu zespołowi należą się owacje na stojąco. Oddanie tych wszystkich emocji, namiętności, scen przemocy, cierpienia to nie lada wyzwanie twórcze, któremu wszyscy aktorzy podołali. Z każdą sceną spektakl zaczyna nabierać tempa. Przenosimy się w podróż po wspomnieniach Laury (Katarzyna Kawalec), Amelii (Romana Filipowska) i reszty tej jakże nieszczęśliwej rodziny, dążącej do dobrobytu i szczęścia.

Stopniowo scena zaczyna „powiększać się" o pomieszczenia, które stanowiły nierozerwalną część życia członków rodziny. Na scenie rozegrała się istna retrospekcja i ukazanie ciągu przyczynowo-skutkowego. Poznajemy motywację bohaterów. Okres pierwszej miłości Amelii, w którą wcielił się Wojciech Romańczyk. Dramat młodej dziewczyny uwikłanej w aranżowany związek, dotkniętej gwałtem i samotnością. Wszyscy dookoła mają również swoje wewnętrzne dramaty. Niespełniona miłość, brak satysfakcji życiowej, nałogi, tęsknota. Dzięki wspomnieniom jesteśmy w stanie zrozumieć obecne zachowania bohaterów. Reżyser wraz ze wspaniałymi aktorami zabrał nas w podróż, którą odbyły także serca związane zarówno z Tadeuszem (Aleksander Podolak) jak i Amelią. Dynamiczną, niekiedy tragikomiczną i jakże smutną.

Muzyka stworzona przez Archona i Gabriela Kaczmarka dodawała niezbędnego rytmu owej sztuce. To również dzięki niej zbudował się groteskowy i niezwykły charakter tego swoistego dzieła. Podobnie było ze światłem. Dodawało ono intymności podczas scen miłosnych Amelii i Zbyszka, tragizmu i komizmu podczas wspomnień pozostałego rodzeństwa, co pozwoliło na zachłyśnięcie się emocjami.

Gorzka refleksja na temat życia i śmierci. Pamięci i niepamięci. Miłości i samotności. Połączenie tego co ludzkie, ulotne, z tym co pozornie święte. Niesamowite jak w półtorej godziny można przekazać tak ważne i trudne do przyznania prawdy o samym sobie. Jak pogoń za szczęściem, nierzadko utożsamianym z dostatkiem, zagranicznym życiem, luksusem szybko przemienia się w niekończący i wyniszczający maraton. Niebywałe jak łatwo ukryć dramaty tak wielu ludzi za zamkniętymi drzwiami. Wreszcie, niesłychane jak wszystko to, za czym tak pędzili bohaterowie sztuki „Kanadyjskie sukienki" straciło znaczenie.

Piękną klamrę kompozycyjną stanowiło ostatnie wejście złotej Matki Boskiej. Sacrum połączyło się z profanum. Życie zostało symbolicznie zrównane z tytułowymi kanadyjskimi sukienkami. Nietrwałe, ulotne i kruche, jak ubrania, które z czasem niszczeją. Maciej Michalski pokazał nam też, że prawdziwa śmierć jest wtedy, kiedy znikniemy z pamięci żyjących.

Natalia Sztegner
Dziennik Teatralny Zielona Góra
2 kwietnia 2022

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia