Zszywanie pamięci

"Kobro" - reż. Iwona Siekierzyńska - Teatr Nowy im. Kazimierza Dejmka w Łodzi

Nowa sztuka Małgorzaty Sikorskiej --Miszczuk wystawiona w łodziom Teatrze Nowym przez Iwonę Siekierzyńską nie jest materiałem dla biografów Katarzyny Kobro i Władysława Strzemińskiego, ale surową opowieścią o rodzinie toksycznej mimo woli i wyborach pamięci, w duchu Franza Kafki. Warto oderwać się od encyklopedycznych haseł. W dramacie "Kobro" mówi się o rzeźbach suprematycznych, wspomina o teorii Strzemińskiego. Sztuka nie jest jednak dla znawców twórczości i życia obojga bohaterów. Tak samo jak "Mesjasz" nie był jedynie o Brunonie Schulzu, "Popiełuszko" o księdzu Jerzym, a "Śmierć człowieka wiewiórki" o Ulrike Meinhof. Małgorzata Sikorska-Miszczuk szuka w biografiach autentycznych postaci tego, co wykracza poza ich jednostkowy los, śledzi przecięcia życia i rzeczywistości, aby odnaleźć ich stygmaty. W przypadku Kobro było to pochodzenie, wojenna tułaczka, a potem odrzucenie - fakt, że chyba nigdzie nie czuła się do końca u siebie. No i wyniszczający od pewnego momentu związek ze Strzemińskim, który miał się za tego, który ją odkrył, ukształtował i miała zawdzięczać mu niemal wszystko.

Tyle że "Kobro" Sikorskiej-Miszczuk nie ma ambicji rzetelnej biografii, luźno trzyma się faktów, wydobywając z życiorysów postaci raczej ich aurę niż suchą chronologię zdarzeń. Nie bez przyczyny narratorką dramatu autorka czyni córkę Kobro i Strzemińskiego, Nike. Dwadzieścia lat po śmierci rodziców w nienazwanym wprost urzędzie szuka ona dokumentów o nich, pozostawionej tam ponoć ich spowiedzi. Chce dociec przyczyn ich oddalania się od siebie, zrozumieć, jakie toksyny zatruły jej dzieciństwo. Nika jest u Sikorskiej -Miszczuk kimś na kształt pozbawionego złudzeń detektywa lub archeologa, udającego się w podróż w poszukiwaniu własnych źródeł.

Przedstawienie Iwony Siekierzyńskiej w łódzkim Teatrze Nowym wygląda niemal modelowo tale, jak powinna wyglądać prapremiera istotnego utworu współczesnego. Debiutująca na scenie reżyserka filmowa (autorka pamiętnych "Moich pieczonych kurczaków") idzie wiernie za tekstem, sprawdzając siłę słów, celowo usuwa się w cień. A jednak przecież to jej oraz scenografce Izabeli Stronias zawdzięczamy kafkowską atmosferę całości. Zbiegające się w głębi dwie ściany z bliźniaczo podobnymi drzwiami tworzą wyobrażenie przestrzeni nie zwykłego urzędu, ale zamku w mikroskali. Do tego nieistniejący pokój numer trzydzieści, gdzie zawsze panuje mrok... Skromny spektakl Siekierzyńskiej jest właśnie o tym - o rozpraszaniu ciemności, o zszywaniu rozszarpanej pamięci. Nice (skupiona Joanna Król) pojawiają się przed oczami rodzice, powracają ich rozmowy, rytuały. Spotkany na korytarzu petent (dobry epizod Krzysztofa Pyziaka) uosabia codzienność, śmierdzącą czosnkiem i wódką nijakość życia po Kobro i Strzemińskim. Na naszych oczach "Kobro" staje się opowieścią o trudnym uczuciu obojga artystów, ich walce o dominację. Strzemiński w ujęciu Przemysława Dąbrowskiego ma w sobie coś z szamana, ale prawdziwie przejmująca jest Katarzyna Buchowiec w roli tytułowej. O przezroczystych oczach z twardym, znaczonym rosyjskim akcentem głosem jest jak wojowniczka o swoją sprawę. Nie zawaha się przygotować głodnemu dziecku zupy, paląc w piecu własnymi rzeźbami. Ale ucieka od modnych dziś haseł. Buchowiec jako Kobro jest poza konkretnym czasem. "Kobro" w Nowym nabierze jeszcze intensywności. Już dziś jest jednak zapadającym w pamięć teatralnym okruchem. Intymną opowieścią o pamięci i rodzinie. Nie każdego, lecz wielu.

Jacek Wakar
Dziennik Gazeta Prawna
29 listopada 2014

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia