Życie, czyli teatr jednego człowieka

"Furiozo" – aut. Piotr Szczęsny Sikora - Resort Komedii, Warszawa 26.01.2023,

Komediowy monodram Piotra Sikory to historia o chuligańskim życiu aż po grób.

"Furiozo" na scenę z początku wchodzi niepozornie.

Cicho, jakby niepewny, podkrada a to torebkę, a to sięgnie po czyjeś piwo. Ostatecznie wszystko zwróci, ale musi się rozkręcić, by następnie wpaść na scenę z impetem i przy akompaniamencie poezji ulicy jaką jest rap, rozszarpać swojego pluszowego misia, z którym kiedyś pewnie spędził wiele czasu. Czas się z nim pożegnać, bo łamanie prawa, bójki z policją i drogie narkotyki to nie jest życie dla słodkich misiów.

Od tej pory cały spektakl opiera się na charyzmie Furiozy i improwizacji, w którą Piotr Sikora angażuje publiczność.

Furiozo prowadzi publiczność przez swoje perypetie, relacje z policją, która niejednokrotnie przekracza swoje uprawnienia, miłosne uniesienia, aż do – jakby się zdawało – ustatkowania i założenia rodziny. Jednak, kto chciałby pożegnać się z drogą bezprawia, ten musi liczyć się z tym, że prędzej czy później przeszłość może się upomnieć o teraźniejszość.

Widza czeka tutaj pożegnanie się z własnym dobytkiem pod groźbą użycia nieistniejącej broni palnej, uczestnictwo w obficie zakrapianych libacjach, możliwe wzruszenia, a na pewno wiele śmiechu. Bo "Furiozo", jak poważnie nie chciałby siebie widzieć, tak głupio i naiwnie się prowadzi. Ostatecznie, gdzieś w głębi serca, to dla bliskich dobry chłopak, honorny. Może nawet chwilowo zawiesić konflikt z policją w imię spraw ważniejszych.

Humor, w którym porusza się tutaj Sikora, źródło czerpie z rzeczywistości raczej strasznej niż śmiesznej. Nie trzeba daleko szukać, by na polskich ulicach napotkać podobnych lekkoduchów, którym byle pretekst wystarczy, by podpalić lont przemocy. A przy tym, myślę, że warto wspomnieć, iż popularny Popeye, postać awanturniczego marynarza, nierozłącznie związanego ze swoją fajką, według źródeł* powstała z inspiracji postacią z kraju nad Wisłą - Frankiem Rockym Fieglem, synem polskich emigrantów z okolic Czarnkowa. I podobnież jak Popeye, Furiozo to postać przerysowana. Piotr Sikora całą postać zbudował jej aparycją, mimiką, bez zbędnych słów. Komik ubrał dres w pantomimę, a taki obraz ciężko opowiedzieć, lepiej po prostu zobaczyć.

Cały spektakl jest bardzo dynamiczny, a chociaż humor przedstawiony chwilami można uznać za kontrowersyjny i brudny, to całość przebiega płynnie. Pomimo iż wydarzenie angażuje czynnik niewiadomej, jaki zawsze stanowi publiczność, każdy kto przyszedł, by dobrze się bawić z pewnością doceni płynność z jaką twórca potrafi zapanować zarówno nad nieobliczalnym Furiozą jak i widownią, która nagle dostaje do odegrania rolę bez scenariusza.

Piotr Szczęsny Sikora, jak sam wspomina, chciał w ten sposób pewne zjawiska obnażyć. I chociaż ofiarą Furiozo może stać się każdy, proszę się nie bać – proszę dobrze się bawić.

A oto co do powiedzenia ma sam autor:
Czy mógłby Pan nakreślić jak powstał pomysł na spektakl?

Pomysł zrodził się na ostatnim Fringe festiwalu w Edynburgu. Zainspirowałem się szkockimi dresami i kibicami, których tam spotykałem od czasu do czasu. Z jednej strony ich agresja wydała mi się groteskowa, zabawna, bezsensowna i głupia, z drugiej strony po prostu straszna. Jakiś osiłek mnie pchnął, kiedy promowałem mój spektakl na ulicy. Innym razem jakiś pseudo kibic rzucił papierem toaletowym w znak drogowy, albo jeszcze inny walnął z całej siły w mój plakat, którym reklamowałem spektakl. To było zupełnie bez sensu. Przypomniały mi się też wszystkie traumy z naszymi rodzinnymi dresami i momentami, kiedy czułem się zagrożony przez tę energię i postanowiłem trochę się z niej pośmiać, ale też trochę ją zrozumieć.

Zaciekawiła mnie wolność i beztroska tych ludzi, których tak łatwo mógłbym ocenić niecenzuralnym słowem. Poczułem że w tej energii jest jakiś potencjał, chociaż zupełnie marnotrawiony przez swoją toksyczność. Widziałem tam jakąś beztroskę, zabawę, anarchię. Pomyślałem, że przez postać Furiozy, która nagle do mnie przyszła, będę mógł oswoić tę energię. I jak widzę po spektaklach, nie tylko ja ją oswajam, ludzie dość lubią pobyć w towarzystwie Furiozy. Inną częścią pomysłu jest to, że widziałem mnóstwo ogromnie śmiesznych spektakli granych przez mężczyzn komików podczas Fringe'a, ale w żadnym praktycznie nie widziałem próby spotkania się z tematem męskości - czy to pozytywnej czy toksycznej. Widziałem za to mnóstwo fajnych spektakli granych przez komiczki, które były naprawdę śmieszne, a jednocześnie szukały czegoś więcej, coś oprócz śmieszności chciały powiedzieć. Pomyślałem, że to jest dobry kierunek i jako mężczyzna fajnie, żebym spróbował dotrzymać im kroku. Przez to w Furiozie w nienachalny sposób chciałem ująć temat tego, czym jest toksyczna męskość, ale bez silenia się na wielkie oświadczenia, bardziej chciałbym pobudzić do pytań - dlatego też gram bez słów, po to by widzowie sami mogli znaleźć swoją odpowiedź kim dla nich jest Furiozo.

Czy jakaś szczególna postać stanowiła inspirację?

Na pewno wielką inspiracją jest fenomenalna kreacja Mateusza Damięckiego w filmie "Furioza". Postanowiłem w satyryczny sposób do niej nawiązać, niemniej show nie jest parodią filmu, a jedynie satyrycznym snem i komediową fantazją na temat samej tylko postaci granej przez Mateusza. Najbardziej zainspirował mnie plakat z Damięckim opętanym furią.

W filmie oczywiście jest to straszna energia, więc jako komik chciałem ją przefiltrować przez komedię i konwencję clown-show, jakim jest Furiozo. Tak, żeby ta straszna figura z plakatu przestała być taka straszna i, by zobaczyć w tej energii jakiś ludzki okruch.

*https://culture.pl/en/article/popeye-polish-roots-fiegel

Agnieszka Borelowska
Dziennik Teatralny Warszawa
24 lutego 2023

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia