Brzechwa, akademia i sztuczna inteligencja
Już 5 października Scena Polska Teatru Cieszyńskiego wystawi pierwszą premierę w tym sezonie artystycznym. Tym razem zespół sięgnie po klasykę literatury dziecięco-młodzieżowej – „Akademię pana Kleksa" autorstwa Jana Brzechwy. Przedstawienie wyreżyseruje Katarzyna Deszcz znana dotąd publiczności Sceny Polskiej z realizacji teatralnych skierowanych do widzów dorosłych.Z Katarzyną Deszcz - reżyserką spektaklu „Akademia pana Kleksa" realizowanego na Scenie Polskiej Teatru Cieszyńskiego rozmawia Małgorzata Bryl-Sikorska.
Małgorzata Bryl-Sikorska: Przygotowuje Pani przedstawienie dla dzieci czy dorosłych?
Katarzyna Deszcz - „Akademia pana Kleksa" jest przeznaczona dla dzieci, natomiast dokładam starań, by absorbowała zarówno najmłodszych, jak i starszych widzów. Przyjeżdżając do Teatru Cieszyńskiego wiedziałam, że realizuję przedstawienie dla dzieci. Jednocześnie przy pracy nad spektaklem dostrzegłam, że autor przemycił tu kilka istotnych tematów, które mogą poruszyć dorosłych. Spora część książki opowiada o rozpadzie akademii wywołanym pojawieniem się nowego elementu, a mianowicie tworu sztucznego, czyli lalki Alojzego. Lalka zostaje przyprowadzona przez Filipa, który mówi do Kleksa mniej więcej tak: „Po to panu pomagałem, żeby pan przyjął mojego syna do akademii". Kiedy Brzechwa to pisał, myślał o trochę innych zagrożeniach, jednak dla mnie ten sztuczny twór na dzień dzisiejszy to po prostu sztuczna inteligencja. Przecież ta lalka zachowuje się i wygląda jak człowiek. Mamy więc opowieść o tym, że Kleks próbuje przerobić ten twór na człowieka dobrego, czującego i wrażliwego, ale to mu się nie udaje. Ostatecznie lalka powoduje destrukcję w akademii i zagubienie Kleksa, który nie umie sobie z tym poradzić i rezygnuje.
Oczywiście spektakl wystawiamy w konwencji bajki. Zależy mi ponadto, by pokazać, że świat nie zawsze jest różowy, radosny, wesoły i taki, jaki byśmy chcieli. Puentą przedstawienia (co zawiera też hymn akademii) jest to, że od Ciebie widzu zależy, jak ten świat będziemy kreować. Oczywiście, możemy stwarzać ten świat tylko dla siebie, ale możemy też zmienić się, by współtworzyć tą radosną i kolorową rzeczywistość.
Czy „Akademia..." była dla Pani inspiracją czy też przenosi ją Pani jeden do jednego?
- I jedno, i drugie, ponieważ starałam się być w miarę wierna Brzechwie, ale z drugiej strony nie mogłam wystawić całej książki, więc musiałam poczynić skróty i wybór scen. Postaci na pewno mówią słowami bohaterów z utworu, a większość piosenek opiera się na wierszach autora.
Praca nad scenariuszem okazała się dla mnie trudniejsza niż myślałam. „Akademia..." składa się z całego mnóstwa różnych epizodów, które de facto nie są powiązane jednym kluczem. Wiele z tych zdarzeń jest świetnie opisanych przez Brzechwę, ale są kompletnie niesceniczne. Musiałam dokonać selekcji zdarzeń fabularnych i w mojej adaptacji oparłam się na relacji uczniów akademii z Kleksem i na tym, jak bohaterowie próbują przerobić otaczający ich świat.
Typowe przedstawienie dla dzieci zbudowane jest ze wzajemnie przeplatających się ze sobą scen fabularnych i piosenek. Czy i Pani zastosuje taką kompozycję?
- Rzeczywiście w naszym spektaklu będzie sporo muzyki i piosenek, ale utwory śpiewane będą częścią akcji fabularnej spektaklu. Oryginalną muzykę do naszej inscenizacji skomponowała Małgorzata Tekiel, która nawiązała do współczesnych trendów, a więc pojawi się między innymi rap.
Jak za wspomnianą koncepcją reżyserską będą podążały rozwiązania scenograficzne?
- Scenografia Andrzeja Sadowskiego będzie dość mobilna, bowiem zależało nam, by nie zbudować czegoś, co potem będzie nas ograniczać. Chcieliśmy dać upust wyobraźni. Przy pomocy projekcji, świateł oraz przestawiania klocków i kolorowych piłek będziemy stwarzać różne przestrzenie. Dzieci mają łatwość wyobrażania sobie czegoś, dlatego zdecydowaliśmy się na scenograficzne sugerowanie, a nie realistyczne odtwarzanie świata przedstawionego z utworu Brzechwy. W ogóle uważam, że teatr powinien stronić od dosłowności.
„Akademia pana Kleksa" jest pełna niesamowitych zdarzeń, rozgrywa się w różnych dziwnych miejscach, a sami bohaterowie mają nierealistyczne zdolności. Jak aktorzy Sceny Polskiej odnaleźli się w tej fantastycznej rzeczywistości i tym rodzaju repertuaru?
- Odnaleźli się całkiem fajnie. Założyłam przy tej realizacji, że dorośli aktorzy nie będą udawać dzieci, bo takie rozwiązanie postrzegam jako pretensjonalne. Mam nadzieję, że i w tym aspekcie zadziała siła umowności teatru. Oczywiście, starałam się wybrać młodszą generację aktorów, ale i tak widać, że to są dorośli i nie zamierzałam tego zmieniać. Aktorzy przez sposób zachowania, mówienia czy umiejętnego wchodzenia w kolejne wyimaginowane rzeczywistości, spróbują przekonać publiczność, że są chłopakami w szkole.
Cieszę się również, że zespół Sceny Polskiej jest otwarty na grę z widzem, bowiem z racji charakteru spektaklu zakładam sporo interakcji z publicznością. Oczywiście kompletnie nie wiem, czy to się uda, bo tego typu rozwiązania zawsze są obarczone ryzykiem. Albo widzowie w to wchodzą, albo nie. Tu bardzo liczę na kolegów aktorów, że uda im się wciągnąć publiczność w zaprezentowany przez nas świat.
___
Katarzyna Deszcz – reżyserka teatralna, absolwentka Wydziału Prawa UJ oraz Wydziału Reżyserii Dramatu PWST w Krakowie. W latach 80. XX wraz z mężem Andrzejem Sadowskim założyła w Krakowie grupę teatralną Mandala, która wystawiała eksperymentalne przedstawienia. W teatrze repertuarowym reżyseruje od 1991 roku. W latach 2003-2006 była dyrektorem Teatru im. A. Mickiewicza w Częstochowie. „Akademia pana Kleksa" jest kolejnym przedstawieniem, jakie przygotowuje na Scenie Polskiej Teatru Cieszyńskiego po „Pamięci wody" (2003), „Innych rozkoszach" (2005), „Kalece z Inishmaan" (2009), „Porcji Coughlan" (2011), „Ich czworo" (2014) i „Job Interviews" (2018). W minionym sezonie zrealizowała także spektakl „Łabędzie z krainy Erin" (2019) na Scenie Lalek „Bajka" Teatru Cieszyńskiego.
Małgorzata Bryl-Sikorska
Blog Teatr to my
1 października 2019