Cztery tysiące małych lampek i język leżący na podłodze

Oh Dae-su (Choi Min-sik) ma długi jęzor. W dniu urodzin córki siedzi pijany na komisariacie i kłapie dziobem. Raz próbuje spokojniej dowiedzieć się co się stało, a raz szczeka na policjantów i sika do kąta. A potem – znika na 15 lat. I tak zaczyna się zemsta Oldboya.

Jest taka porada scenariopisarska, że co stronę scenariusza powinno się wprowadzić jakąś zmianę informacyjną i/lub emocjonalną. Scenarzyści „Oldboya" (Hwang Jo-yun, Lim Jun-hyung, Park Chan-wook) sprawdzili co się stanie, kiedy podwoją tą częstotliwość. Radość, miłość, smutek, odraza, strach, obrzydzenie, wstyd, nadzieja, zachwyt – wszystko to przeplata się jak kolory w zmotoryzowanym kalejdoskopie. I okazało się, że powstał film tak nieprzewidywalny, tak pobudzający zmysły, że wciąga jak kluski w bulionie. Może brzmi to chaotycznie, i może chaotyczne jest, ale jest to ten zaplanowany rodzaj chaosu, który zamienia 120 minut filmu w odyseję przez dziewięć kręgów absurdu.

Ale to już wiadomo od dawna. Wiadomo, że „Oldboy" Park Chan-wooka jest filmem niezwykłym, że ma świetną intrygę, że jest przepięknie nakręcony, i że aktor naprawdę zjadł żywą ośmiornicę. Więc na co komu recenzja "Oldboya" po 20 latach? Cóż, film wrócił do kin z okazji wydania wersji zremasterowanej, więc znów można go skrytykować (znaczy można zawsze, ale jak na studiach mówili, że krytyka to maks. ostatnia dekada, to niech im będzie).

Zemsta Oh Dae-su jest teraz czterokrotnie większa. I to widać, bo obraz to żyleta – można policzyć wszystkie ziarna taśmy filmowej. Udźwiękowienie zdradza swój wiek, ale wystarczy chwila, zanim uszy będą w Korei 2003. I poza tym niewiele więcej można powiedzieć o wersji 4k. Ścieżka dźwiękowa Cho Young-Wuka i jej mieszanie syntezatorów z orkiestrą akustyczną nadal trzyma za gardło, podobnie reżyseria obrazu (Chung Chung-hoon) zniekształcająca twarze i miejsca, niekonwencjonalny montaż (Kim Sang-bum), czy choreografia teatralnych, ale brutalnych walk (scena w podłużnym korytarzu – kto widział, ten wie). Korea utopiona w zieleni wody z akwarium jest tak samo piękna, straszna i fascynująca w 4k, jak i w 480p.

Dodatkowe piksele nie zmieniły odbioru, bo też nie musiały. „Oldboy" to nie „Metropolis" Fritza Langa, którego oryginalna taśma została zniszczona, a kopie na mniejszym formacie odnaleziono w złym stanie w Buenos Aires. Remastering nie musiał więc odsłaniać ukrytych znaczeń, a tylko umożliwić oglądanie filmu na współczesnych nośnikach w najlepszej możliwej formie.

Oczywiście wielkie ukłony należą się całemu zespołowi firmy Neon, dzięki któremu możemy oglądać „Oldboya" na szerokim ekranie i nie myśleć o jakości starego nagrania. Niestety, czasem o dobrze wykonanej pracy świadczy jej przeźroczystość.

Dodatkowa ciekawostka: „Oldboy" to druga część „trylogii zemsty" Park Chan-wooka. Zarówno „Pan Zemsta" (2002), jak i „Pani Zemsta" (2005) nie są tak kultowe, ale to nie znaczy, że są gorsze. Więc czy nie byłoby fajnie zremasterować je wszystkie i puścić całą trylogię podczas maratonu? Jak udostępniamy filmy, to udostępniajmy na całego. Ale to tylko zachcianki kogoś, kto dopiero dwa dni temu zakochał się zemście i ma ochotę na coś równie żywego.
__

Data oryginalnej premiery filmu: 2003
Data premiery remasteru kinowego: 08.10.2024



Mikołaj Dominik
Dziennik Teatralny Łódź
12 października 2024
Portrety
Park Chan-woo