Czy sztuka leży w naturze kobiety?
- Skoro kobiety były tak zdolnymi artystkami jak mężczyźni, to dlaczego mamy tak mało ich dzieł w sztuce dawnej? - zapytał mój kolega.Kolega lubi rzucać prowokacyjne teksty w kwestii równości praw kobiet i mężczyzn. Po czym, atakowany przez kobiety, kończy rozmowę tekstem:
- Przepraszam, ale nie mam czasu teraz rozmawiać, bo mam dużo pracy.
Przypominam sobie te nasze rozmowy, trochę prowokacyjne, trochę zabawne świeżo po lekturze książki "Polski na Montparnassie" Sylwii Zientek, która przedstawia nieznane historie polskich malarek w legendarnej dzielnicy Paryża.
Mimo że Polska, jako jeden z pierwszych krajów w Europie, przyznała kobietom prawa wyborcze (tylko dlatego, że dawne koleżanki z PPS cisnęły mocno o to Piłsudskiego), to w innych sprawach kobiety nadal były traktowane jak zbędne przedmioty. Takie trochę maskotki, trochę służące, bez których spokojnie się można obejść. Czyli zbędne przedmioty.
Szczególnie widoczne było to w dziedzinie kultury. W Warszawie i Krakowie nie tylko zabraniano im portretowania nagich modeli, ale nawet malowania obrazów historycznych. Ówcześni artyści – z Matejką na czele – uważali, że malarstwo jest wbrew naturze kobiety. Najodważniejsze wsiadały więc w pociąg do Paryża, by tam uczyć się, rozwijać i spełniać marzenia o karierze. Tam ciężko pracowały nie godząc się na wykluczenie ze świata sztuki.
Ale Paryż, może bardziej liberalny obyczajowo, nadal pozostawał nietolerancyjny, jeśli chodzi o kobiety. Kobiety świata bohemy artystycznej nie miały tu łatwo. Kiedy pijany Modigliani zataczał się po ulicach Montrmartu, a potem Montparnassu; kiedy Picasso zmieniał kochanki jak rękawiczki; kiedy Henri de Toulouse-Lautrec malował prostytutki, malarki i rzeźbiarki musiały żyć jak mieszczki. Poddawano je większej krytyce, oczerniano, wyśmiewano i robiono wiele innych rzeczy, które robią mężczyźni, żeby umniejszyć talent, siłę i dorobek kobiety. A inne kobiety o mentalności prowincjonalnej mieszczki im w tym wtórowały.
Zresztą to samo dotyczyło kobiet nauki jak nasza Maria Skłodowska-Curie. Sukcesywnie umniejszana i pomijana utarła wszystkim nosa zdobywając dwa Noble.
Na szczęście kobiety sztuki nie poddawały się. Alicja Halicka długo ukrywała swą twórczość przed mężem, znanym malarzem, żeby biedaczek nie dowiedział się, że jest mniej zdolny. Ale ostatecznie stała się cenioną kobietą-kubistką. Obrazy Meli Muter, przyjaciółki Władysława Reymonta i R.M Rilkego, ulubionej portrecistki paryskich elit międzywojnia, zmarłej w nędzy i zapomnieniu, dziś poszukiwanie są przez muzea i kolekcjonerów na całym świecie.
Były też takie, które nie przejmowały się opinią. Maria Dulębianka, propagatorka równouprawnienia kobiet, została partnerką życiową Marii Konopnickiej. Aniela Pająkówna utrzymywała ojca jej córki, Stanisława Przybyszewskiego, niewiernego kochanka. Irena Reno, bezpruderyjna, umiejąca cieszyć się życiem, nie bała się żyć w trójkącie z dwoma mężczyznami. Wszystkie zdolne. Problem w tym, że zapomniane.
Kiedy mówimy o polskich malarzach, wymieniamy w zasadzie samych mężczyzn. Matejko, Wyspiański, Kossak, Malczewski, Styka i wielu innych. Ile nazwisk malarek potrafimy przytoczyć? Olga Boznańska? Może. Tamara Łempicka? Może. A i tak wymienią je tylko ci, którzy interesują się sztuką bardziej niż tego wymaga program szkolny. O ile program szkolny w dziedzinie sztuk pięknych czegokolwiek dzisiaj wymaga.
A ci, którzy interesują się sztuką bardziej niż wymaga tego program szkolny, muszą przeprowadzić spore śledztwo, żeby te artystki odnaleźć. Dlatego jestem wdzięczna Sylwii Zientek za to, że przeprowadziła takie śledztwo. Dzięki temu wielu wątpiących, czy malarstwo leży w naturze kobiety, czy pisanie leży w naturze kobiety, czy rzeźbienie leży w naturze kobiety, będzie musiało zrewidować swoje poglądy.
A wracając do pytania postawionego na początku, odpowiedziałabym mojemu koledze tak:
- A może dlatego, że mężczyźni im nie pozwalali się kształcić, nie miały wstępu na wyższe uczelnie, nie mogły pracoać bez pozwolenia jakiegoś mężczyzny z rodziny, a jeśli już coś tworzyły artystycznie, to ich dzieła podpisywane były męskimi nazwiskami.
- Przepraszam, ale nie mam czasu teraz rozmawiać, bo mam dużo pracy.
Małgorzata Klimczak
Dziennik Teatralny Szczecin
9 lipca 2022