Dzielić się życiem
„Słońce świeci wszystkim", to spektakl porywający dzieci swą energią, komizmem z bardzo wyraźnym przesłaniem o pojmowaniu wolności i przyjaźni. Tytułowe słońce grzeje bardzo mocno, ale jak może być inaczej, skoro zespół realizatorów tworzą wybitni specjaliści literatury, przekładu i inscenizacji?Ale od początku. Czy sekret bardzo żywej, dynamicznej akcji w opowiadaniu o niedźwiedziu i wronie Martina Baltscheit'a, nie leży w tym, że jest popularnym i uhonorowanym licznymi nagrodami literackimi i teatralnymi, niemieckim pisarzem, ilustratorem, autorem komiksów, a do tego świetnym aktorem i reżyserem? Reakcje dzieci podczas spektaklu o tym przekonują. Ale przekonują też o tym, że przekładu na język polski dokonała doświadczona i znana tłumaczka Lila Mrowińska-Lissewska, specjalizująca się w tego typu twórczości dla najmłodszych. Wystarczy wymienić tylko kilka tytułów jej autorstwa, które wprowadziła do dramaturgii dla najmłodszych widzów, nie schodzących z polskich scen. A są to: „Życie to koncert życzeń" Esther Becker, „Nina i Paul" Thilo Refferta czy rewelacyjnie przełożony „Szpak Fryderyk" Rudolfa Herfurtnera.
I Lena Alberska, która dokonała bardzo dobrej adaptacji, przenosząc na scenę język i dialogi pełne napięcia, zdarzenia trzymające dzieci w ogromnej niepewności oraz wyzwalające nieustanne zainteresowanie ich przebiegiem. A do tego jako reżyserka przedstawienia znakomicie utrzymuje na scenie takie tempo akcji, które koncentruje na sobie uwagę dzieci. Tak skonstruowała spektakl, że wszystkie jego elementy fantastycznie z sobą harmonizują. A są nimi scenografia i kostiumy utalentowanej plastycznie Natalii Krynickiej, oddające i charakter Niedźwiedzia oraz Wrony, a także określające wykonywane zawody, czyli pracownika ZOO i reporterki relacjonującej wydarzenia z wybiegu Niedźwiedzia. I muzyka, skomponowana przez Bartłomieja Alberskiego, oddająca nastroje i wewnętrzne przeżycia głównych bohaterów, chwilami ilustrująca zdarzenia, to znów z nimi współgrająca. I delikatnie oddające sny i marzenia Niedźwiedzia projekcje multimedialne Klaudii Pietrzak.
Przejdźmy do głównych postaci interesująco granych przez toruńskich aktorów. Do Niedźwiedzia mieszkającego w ZOO, marzącego o wyjściu poza jego teren, przylatuje Wrona, dla której najważniejszy jest pełny żołądek, a resztek jedzenia na niedźwiedzim terenie nie brakuje, w tym i przysłowiowych kości, które doprowadzają rzeczywiście do „niezgody" pomiędzy nimi. Lecz nie na zawsze! Wzajemne przekomarzanie się odsłania charaktery obu postaci, nawiązują się coraz to głębsze relacje, aż w końcu za pomocą magicznej „wężowej mikstury" zamieniają się ciałami. Miś frunie ku upragnionej wolności, a Wrona może wreszcie spokojnie najeść się do syta. Co z tego wyniknie? Co przeżywają dzieci razem z bohaterami? Co je niepokoi, a co wyzwala w nich ocenę postępowania Niedźwiedzia oraz Wrony? I z jakimi wrażeniami powracają zwierzęta do swych wcześniejszych wcieleń? Jak ułożą się między nimi dalsze relacje? I tutaj na tych, którzy przyjdą na to przedstawienie, czeka absolutne zaskoczenie, i to kolosalnych wymiarów!
Już pierwsze sceny, a przede wszystkim widok Wrony wpadającej do niedźwiedziego basenu, a potem rozpaczliwie trzepoczącej skrzydłami w wodzie i wołającej o pomoc wywołuje błyskawiczne reakcje dzieci. Zaniepokojenie, przerażenie, które chwilami przechodzi w płacz... Dominika Miękus jest wprost stworzona do tego typu ról, kiedy to animacja lalkami odsłania też jej postać oraz aktorskie umiejętności. Dysponuje potężną vis comica i to w humorze słownym, jak i sytuacyjnym. Choreograficznie doskonała w imitowaniu zachowania ptaka. Animuje głową Wrony, zaś sama ubrana jest w kostium oddający jej zewnętrzny wygląd, że chwilami odnosi się wrażenie, iż zaciera się granica pomiędzy nimi. Tutaj wielkie brawa dla wyobraźni plastycznej i wierności Natalii Krynickiej w oddaniu realistycznego wyglądu Wrony. Podobnie jest z kostiumem niedźwiedzim. Ubrany w niego Andrzej Słowik wykazuje niezwykłą siłę fizyczną dźwigając go na sobie i poruszając się po wybiegu. A choreografia jego gestów i sposoby poruszania się oddają w pełni zachowanie zwierzęcia uwięzionego na określonej przestrzeni. Jak zawsze, aktor jest w rewelacyjnej formie.
Ale to nie wszyscy. Andrzej Korkuz jako Pracownik ZOO ciekawymi środkami oddaje charakter swojej pracy, odsłania wrażliwą duszę, której emocje współgrają z uczuciami i przeżyciami Niedźwiedzia. A jako Szczur budzi nawet lekki popłoch na widowni. I Anna Katarzyna Chudek- Niczewska, wyposażona w mikrofon i aparat fotograficzny w roli reporterki rozpoczyna spektakl, pojawia się w jego trakcie i pod koniec. Łączy zdarzenia, a przede wszystkim nawiązuje wspaniały kontakt z dziećmi. Pyta je o wiele spraw związanych ze zwierzętami, spośród których jedno jest najważniejsze i określa sens tego spektaklu. A brzmi ono – Czy zwierzęta czują? A zapytane dziecko odpowiada bez chwili zastanowienia, że czują!
I dlatego, kiedy Niedźwiedź oraz Wrona stwierdzają zgodnie, że miłość jest wtedy, kiedy dzieli się ze sobą życie, jest to przypomnienie dla nas dorosłych, że dzielimy je na naszej planecie ze zwierzętami oraz przyrodą.
I muzyka. Bartłomiej Alberski idealnie wkomponowuje ją w spektakl. Łagodna linia melodyczna najbardziej ujawnia się podczas sceny, kiedy Niedźwiedź uwalnia się ze swojej skóry i jako Wrona powoli i metaforycznie „unosi się" w przestworza. Dawno nie słyszałam w spektaklu dla dzieci tak dobranych dźwiękowo instrumentów, które oddawałyby spełnienie się marzeń i poczucie wolności.
I jeszcze jedno. Tak jak Niedźwiedź z Wroną podzielili się swoim życiem, w przenośni i dosłownie, tak i my dzielmy się nim z innymi. Bo tak wygląda miłość... A słońce naprawdę świeci dla wszystkich, tylko każdy z nas musi je dostrzec i schwytać dla siebie odpowiedni promień i wtedy będzie szczęśliwy.
Spektakl ten wywołujący tak spontaniczne reakcje dzieci przekonuje, jak bardzo jest im potrzebny bezpośredni kontakt z prawdziwym żywym teatrem, w którym mogą spontanicznie reagować na to, co dzieje się na scenie. Martwić się losami bohaterów i wspierać ich w trudnych sytuacjach. Na szczęście izolacja nie wywołała wśród dzieci aż tak emocjonalnego spustoszenia, jak wcześniej podejrzewano. Dlatego w przełamywaniu barier, w odradzaniu się u dzieci (a także i u dorosłych) poczucia więzi z teatrem bardzo pożądani są tacy reżyserzy jak Lena Alberska. Pamiętam do dzisiaj spektakl „Literkowo" w reżyserii Marty Parfieniuk-Białowicz oraz Edyty Soboczyńskiej, w którym to Lena Alberska pełniła funkcję asystentki reżyserek.
Tempo spektaklu oraz formy nawiązywania kontaktu z dziećmi były w nim skonstruowane w sposób mistrzowski, co przełożyło się na spektakl o Niedźwiedziu i Wronie.
Ilona Słojewska
Dziennik Teatralny Bydgoszcz
29 listopada 2022