Gdzie dwóch się bije tam..."Gąska" - historia nie taka oczywista

Cisza. Przez mrok przebija się delikatne światło. Naszym oczom ukazuje się skromne pomieszczenie mieszkalne, którego drzwi z hukiem się otwierają... Tak właśnie zaczyna się sztuka "Gąska" w reżyserii Tomasz Obary. W tej, na pierwszy rzut oka, zwykłej scenerii, reżyser serwuje nam banalną historię o zdradzie, zazdrości, niespełnieniu, skrywanych uczuciach i braku zrozumienia. Ale dlaczego właśnie ta historia opowiedziana w sposób niesłychanie komiczny, przyciąga tak wielu widzów? I czy "Gąska" to tylko opowieść o walce dwóch mężczyzn o młodą Nonnę?

Akcja rozgrywa się między aktorami, więc została ona osadzona w małym, skromnym pokoiku w budynku teatralnym, który wynajmowała tytułowa Gąska (Iwona Sitkowska). To, że teatr ten ma problemy finansowe, można wywnioskować z dialogów, a także ukazuje to scenografia. Została ona doskonale dopasowana to realiów, o których mowa. Nic nie znajduje się na scenie przypadkowo, każdy rekwizyt, element jest wykorzystany przez bohaterów. Ten przemyślany zabieg powoduje, że na scenie panuje porządek, który jest skontrastowany z nieuporządkowanymi emocjami, które przetaczają się przez nią. Emocje. One rządzą światem, wykreowanym na niewielkiej scenie Teatru Ludowego. Reżyser zmieszał ze sobą całą gamę ich odcieni oraz natężenia. Pojawiają się wraz z kolejnymi bohaterami, tworząc przy tym mieszankę wybuchową, która sprawia, że widownia żywo odpowiada na zagrania aktorów śmiechem i oklaskami. Trudno się dziwić, gdyż proste, a za razem zabawne dialogi, skontrastowane z tak tragiczną historią, zdradzonej Ałły (Beata Schimscheiner), przynoszą właśnie taki efekt. Takie są właśnie zadania komedii, ale czy pod warstwą treści nie kryje się coś więcej? Otóż, w moim mniemaniu, jest to także historia o braku perspektyw, osamotnieniu, rutynie, która pochłania i dotyka starsze aktorki. Reżyser ukazał Gąskę jako młoda dziewczynę, która nie godzi się na tę monotonię życia, chce się bawić i czerpać z życia, nawet kosztem innych. Dlatego pod koniec sztuki opuszcza ona to miejsce. Nonna stanowi kontrast dla Ałły i Diany, starych aktorek, które nie widzą już szans dalszego rozwoju, żałują, że pozostały na prowincji i nie stać je nawet na okazanie najprostszych uczuć. Reżyser dzieli spektakl na dwie części. Po odejściu Gąski obserwujemy zmianę w zachowaniu bohaterów. Zostało to w sposób bardzo ciekawy oddzielone wygaszeniem światła oraz powtórzeniem kilku zdań przez aktorów. Zaczynają oni zwracać na siebie uwagę, rozmawiać, okazywać sobie uczucia. Następuje przemiana, ale konwencja groteski zostaje utrzymana do samego końca i do samego końca ciężko się nudzić w czasie spektaklu. Połączenie prostoty z komizmem w ukazaniu takiego problemu jest, uważam, bardzo trafione. A gdy dodamy do tego kapitalne kreacje bohaterów - należą się brawa za całość. Historia z pozoru banalna przyciąga widzów nie tylko ze względu na świetną formę i oprawę, brawurową grę aktorów, doskonałe dialogi, ale także ze względu na happy end, którego jesteśmy świadkami. To nie tylko opowieść o grubej zdradzonej żonie, jej równie grubej przyjaciółce (także zdradzonej) i chudej Gąsce, ale także o braku możliwości samorealizacji i uwięzieniu ludzi w świecie ubóstwa, braku perspektyw, gdzie żyje się z poczuciem zmarnowanego życia. Dobrze, że po zakończeniu spektaklu możemy spokojnie udać się do domu z poczuciem ulgi i z przeświadczeniem, ze miłość i wzajemne porozumienie może przywrócić sens życiu. Teatr Ludowy w Krakowie Nikołaj Kolada "Gąska" przekład: Jerzy Czech reżyseria: Tomasz Obara scenografia i kostiumy: Anna Sekuła Obsada: Ałła- Beata Schimscheiner, Diana- Małgorzata Krzysica, Nonna- Iwona Sitkowska, Fiodor- Tadeusz Łomnicki/Piotr Pilitowski, Wasilij- Kajetan Wolniewicz.

Jagoda Tendera
Dziennik Teatralny
6 listopada 2007