Kiedy rodzi się nienawiść
Polską prapremierą "Naszej klasy" Tadeusz Słobodzianek mocno otwiera swoją dyrekcję w Teatrze Na Woli. Widownia przeżywa lekcję bolesnej historiiTakich tłumów stojących po wejściówki i w skupieniu oglądających spektakl dawno nie było widać w teatrze. Czy jest to kwestia Nagrody Nike dla dramatu, czy tematu poruszanego przez Słobodzianka – zainspirowanego dyskusją o zbrodni w Jedwabnem – nie warto rozstrzygać. Ważne, że „Naszą klasą” autor i reżyserujący spektakl Ondrej Spišák precyzyjnie uderzają w krąg polskich demonów nienawiści. A w epoce kolaży, przepisywania i montowania tekstów odnawiają wartość prostego słowa dramatycznego.
Na przykładzie grupy dziesięciorga kolegów z polsko-żydowskiej klasy obserwujemy proces rodzenia się nienawiści. Ostatni raz, kiedy są razem, to przygotowania do akademii po śmierci Marszałka Piłsudskiego w 1935 roku.
To również moment końca bezpiecznego świata, narodowości od stuleci żyjących obok siebie. Konflikty narastają powoli. Czy zaczynają się w momencie kłótni o nowy rower, czy odseparowania uczniów żydowskich od polskich w trakcie obowiązkowej modlitwy? Słobodzianek nie daje jednoznacznej odpowiedzi. Podobnie nie waha się pokazywać, jak płynna jest granica między wygodną fikcją a nieciekawą prawdą.
Polacy spalili żywcem w stodole żydowską ludność miasteczka. Kiedy po latach ukrywania faktów dojdzie do uroczystości upamiętniającej zbrodnię, ksiądz – świadek tego wydarzenia – będzie milczał. Piękne, wzruszające, choć nie do końca odpowiadające prawdzie przemówienie wygłosi rabin, dawny uczeń „Naszej klasy”, który przed wojną wyjechał do Ameryki.
W pierwszej realizacji „Naszej klasy” w Polsce uderza przede wszystkim skromność formy. Aktorska grupa działa w pustej przestrzeni, kolejne miejsca akcji symbolizują przestawiane ławki, gesty są umowne. Jedyny konkret to zmieniające się nad drzwiami symbole nowej władzy. Dzięki minimalizmowi przyjętemu przez Ondreja Spišáka mocniej wybrzmiewają słowa. Tej prapremierze więcej nie potrzeba.
Agnieszka Rataj
Zycie Warszawy
23 października 2010