Kontynuować to, co się sprawdziło
Teatr Mały w Tychach to teatr impresaryjny. To nie znaczyło, że nie robiliśmy własnych produkcji. Wręcz przeciwnie. Robiliśmy. Zarówno dla dorosłych, jak i też dzieci, które były uzupełnieniem mojego programu - zróżnicowanego tematycznie. Każdy projekt miał swoją publiczność i szkoda byłoby to zaprzepaścić. Należy kontynuować cykle zapoczątkowane przeze mnie, które - oprócz tego że mają swojego odbiorcę, to funkcjonują na mapie kulturalnej naszego regionu.Z Dorotą Pociask-Frącek – byłą dyrektor Teatru Małego w Tychach – rozmawia Ryszard Klimczak z Dziennika Teatralnego.
Ryszard Klimczak: Pani dyrektor. Minął trzeci rok sprawowania urzędu dyrektora Teatru Małego w Tychach. Trzy lata temu, w jakim nastawieniu i z jakimi pomysłami przystąpiła pani do pracy?
Dorota Pociask-Frącek - Nie ukrywam, że moja koncepcja, którą wygrałam konkurs na stanowisko dyrektora w 2016r., dotyczyła przede wszystkim tego, aby Teatr Mały był miejscem spotkania, i to nie tylko spotkania widza z aktorem, ale również wszystkich mieszkańców miasta Tychy. Zauważyłam - analizując dokonania moich poprzedników - oraz śledząc zaproponowany przez nich program, że -de facto - Teatr Mały był zamkniętą przestrzenią. Po pierwsze - proponowane wydarzenia nie opuszczały murów Teatru Małego. Nie wychodzono z działaniami kulturalnymi na zewnątrz. A po drugie, teatr stał się miejscem elitarnym, dla m.in. wybrańców jednej grupy twórców związanych z tyskim środowiskiem artystycznym. Zaproponowany przeze mnie program artystyczny obejmował cztery platformy tematyczne. Pierwsza platforma dotyczyła „teatru". Niewątpliwym sukcesem była kontynuacja projektu Teatr Konesera zapoczątkowanego przez byłego dyrektora, Tomasza Kordona, gdzie do współpracy zaprosiłam krytyka teatralnego Jacka Sieradzkiego. Rokrocznie udawało nam się pokazywać od trzech do czterech prezentacji spektakli teatralnych, które rzeczywiście w danym lub ubiegłym sezonie artystycznym odniosły sukces, często będąc nagradzane, jak między innymi „Zapiski z wygnania" Teatru Polonia z przejmującą rolą Krystyny Jandy, ale pamiętamy też o wybitnej roli Janusza Gajosa w „Mszy za miasto Arras" Teatru Narodowego. Spektakle cieszyły się uznaniem wśród publiczności, a my jako organizatorzy mogliśmy realizować powyższy cykl na tak wysokim poziomie dzięki m.in. dwukrotnemu zdobyciu dotacji z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Drugim niewątpliwie takim ważnym dla mnie projektem było przekształcenie Tyskich Spotkań Teatralnych w ogólnopolski festiwal teatrów offowych.Tutaj do współpracy zaprosiłam Łukasza Drewniaka. TopOFFFestival miał 3 edycje. To projekt, który jest dla mnie bardzo ważny. Po pierwsze dlatego, że Tychy są miastem bardzo silnie zakorzenionym w nurcie teatru offowego. Dużo się tutaj dzieje, a rodzime teatry oraz twórcy są nagradzani na festiwalach, gdzie zdobywają uznanie. Grupy artystyczne jak Teatr HoM, T.C.R oraz nagradzana Monika Szydłowiecka z zespołem oraz Jolanta Szczurek, to wizytówka kulturalna Miasta Tychy. No i jest oczywiście autorski Teatr Belfegor Sławka Żukowskiego. W tym roku wsparliśmy także jego najnowszą premierę „ Bal w operze". TopOFFFestival okazał się festiwalem - miejscem- gdzie młodzi twórcy, zarówno reżyserzy, dramatopisarze, ale również aktorzy mają możliwość zaistnienia na mapie kulturalnej, gdzie nie są traktowani wyłącznie jako dodatek do jakiegoś ogólnopolskiego przeglądu, festiwalu, ale gdzie stricte walczą nie tylko o uznanie na dyplomie, ale także o rzeczywiste nagrody finansowe. Laureat otrzymywał 10 000 zł, gdzie za taką kwotę mógł przygotować następną premierę. Do tego dochodziła jeszcze nagroda publiczności w wysokości 5 000 zł, ufundowana przez Marszałka oraz nagrody indywidualne. W świat poszła informacja, że w Tychach jest festiwal gdzie nie tylko wygrywa się finansowe nagrody, ale dodatkowo zwracane są koszty wystawienia spektaklu. To pewien ewenement. Zarówno dla mnie oraz Łukasza Drewniaka ważnym było przy programowaniu koncepcji festiwalowej, aby teatr offowy zajmował równorzędna pozycję w stosunku do innymi festiwali na których goszczą bardziej uznane grupy teatralne, czy teatry repertuarowe. Dla mnie niewątpliwym sukcesem festiwalowym są jego laureaci. Pierwszą edycję wygrał Adam Ziajski ze spektaklem „Nie mów nikomu", który zaczarował publiczność spektaklem, interpretacją tekstu w ciszy, który do współpracy zaprosił osoby głuchonieme. Na kanwie tego spektaklu został zaproszony przez Roberta Talarczyka do Teatru Śląskiego, gdzie wyreżyserował spektakl z osobami niewidomymi. Te dwie inscenizacje wyznaczyły miejsce Adama Ziajskiego i Sceny Roboczej na mapie teatralnej oraz ( w jakimś sensie) ukształtowały jego twórczość. To teatr społeczny; reagujący na przyziemne tematy życia codziennego, którego bohaterem jest zwykły człowiek, często zmagający się z niepełnosprawnością. Drugi nasz laureat - Grzegorz Laszuk to twórca teatru Komuna Warszawa. To jeden z ważniejszych niezależnych teatrów awangardowych w Polsce prezentujący spektakle eksperymentując na styku sztuk performatywnych, wideoinstalacji oraz muzyki. Sięgają po tematy polityczne i społeczne. Spektakl „ 7 pieśni o awangardzie" zaprezentowaliśmy w magicznej przestrzeni piwnicznej, gdzie „z przymrużeniem oka i humorem" ukazano teatr lat XX w scenerii i w odniesieniu do tego wszystkiego, co działo się w Polsce w latach 70-tych i 80-tych.Tegoroczne nasze laureatki to Vera Popowa oraz Gosia Trajkowska w inscenizacji „Krymu". To bardzo osobisty spektakl nawiązujący do przeżyć Very Popowej, która wywodzi się z Krymu. W spektaklu - dość symbolicznie - odczytujemy, jaki sposób aneksja Krymu przez Rosjan zniszczyła jej dom, rodzinę, przynależność do miejsca, tożsamość, ... wszystko to co nas kształtuje. Ten spektakl był dla niej terapią oczyszczającą, możliwością odnalezienia się w nowej sytuacji, wrócenia na Krym i próbą zaakceptowania tego co się tam teraz dzieje. W tym miejscu należy zadać sobie pytanie: dlaczego teatr offowy jest tak ważny i istotny? , Dlaczego zajmuje tak ważnie miejsce w naszej polskiej kulturze? Może dlatego, że z perspektywy ostatnich trzech lat oglądamy spektakle, które nas już nie szokują tak jak kiedyś, gdzie o offie mówiło się z perspektywy teatralnego eksperymentu, w którym górowała m.in. nagość, ekshibicjonizm, ordynarne traktowanie życia, sztuki. Współczesny teatr offowy to teatr społeczny; porusza to wszystko, co się dzieje wokół nas. Dotyczy to zmian światopoglądowych, społecznych, politycznych. Te teatry bardzo głośno o tym mówią.
Mają możliwość bardzo szybkiego reagowania na to, co się dzieje?
- Dokładnie. Mają możliwość reagowania i nie mają tzw. „kagańca" nakładanego na usta. To są bardzo niezależne twórczo osoby, które bardzo świadomie budują swój repertuar i swoją markę. Dla mnie takim odkryciem był Teo Dumski i jego autorski Cloud Theater, który był u nas na festiwalu ze spektaklem „ Technologia jest istotą". On łączy słowo z multimediami, poszukując nowych środków artystycznego wyrazu. Twórcy nawiązują do tego wszystkiego co się dzieje wokoło nas, z naciskiem na wykorzystanie multimediów. Ukazują jak zmienia się teatr. TopOFFFestival to festiwal zajmujący bardzo ważne miejsce.
Wspomniała pani o kagańcu. Jaki jest to charakter ograniczeń, którego nie mają teatry offowe, a jak skutkuje to w teatrach zawodowych, w przypadku Teatru Konesera?
Spektakle prezentowane w ramach projektu Teatru Konesera, to prezentacje teatru tematycznie bardziej bezpiecznego i wywarzonego. Nawet w przypadku prezentacji spektaklu „Zapiski z wygnania" z Krystyną Jandą. Spektakl zagrany bardzo delikatnie, bez przerysowania. Oczywiście jest gest, mimika. Ale nie ma manifestacji. Nie ma scenicznego buntu... Natomiast dzisiejszy teatr, i to wszystko, co miało miejsce w ostatnich latach, jak: cofniecie dotacji na Maltę, protesty związane z wystawieniem „Klątwy", nie przedłużenie kontraktu J.Klacie w Krakowie ( bez podanie powodów pomimo tylu sukcesów artystycznych), ingerencje „ władzy" w plan działalności teatru, o czym mówił Krzysztof Mieszkowski w nawiązaniu do wydarzeń we wrocławskim Teatrze Polskim. To wszystko każe zadać sobie nam pytanie: gdzie w tym wszystkim jest niezależny twórca, ale także dyrektor, który bierze przecież na siebie odpowiedzialność? Także za prezentowany repertuar? Teatry offowe mają większą niezależność. Są to najczęściej teatry funkcjonujące w ramach fundacji, stowarzyszeń, które nie mają nad sobą mechanizmu „bezpośredniej władzy", czy to będzie władza samorządowa, czy marszałkowska. Sami de facto zdobywają pieniądze z różnych programów dotacyjnych, czy też starając się pozyskiwać swoich mecenasów. I tutaj mają też pewną łatwość w dobieraniu samego repertuaru. Myślę - z perspektywy czasu- że mimo wszystko uda się nam zachować pewną trzeźwość dotyczącą kształtowania całej polityki kulturalnej. Dla mnie teatr jest też miejscem kształcenia publiczności. Jeżeli będziemy realizować projekty, które w pewnym stopniu ograniczają dostęp do wolności słowa, do wolności tworzenia, to też sami sobie będziemy mogli ten kaganiec nałożyć. A to jest niedobre dla wolności tworzenia. To tak, jak Pan redaktor powiedział, Teatr Konesera jest cyklem spokojnym i bezpiecznym, a teatr offowy już taki nie jest.
Wydaje mi się, że propozycja utrzymania takich dwóch festiwali, jak Teatr Konesera i Top Festiwal wzajemnie się uzupełnia. Rzeczywiście, Teatr Konesera daje jakość, nazwiska twórców, a TopOFFFestiwal daje możliwość swobodnej interpretacji. Miała Pani przy sobie specjalistów, którzy doradzali merytorycznie. Kto to był? Jak się sprawowali?
- Jacek Sieradzki i Łukasz Drewniak to są dwie osoby, z którymi jestem związana zawodowo już od wielu lat. Współpracowałam z nimi przy „Interpretacjach" w Katowicach.W komisji był Łukasz Drewniak, Jacek Sieradzki był Dyrektorem Artystycznym. Mimo sprzeczek i dyskusji ...współpracowało nam się bardzo dobrze. Obejmując funkcję dyrektora Teatru Małego, od razu pomyślałam o Jacku i o Łukaszu. W przypadku Łukasza powiedziałam mu o pomyśle Otwartej Sceny Teatru Tychy, gdzie chciałam zapraszać młodych twórców będących na początku swej drogi twórczej do współpracy nad naszymi produkcjami teatralnymi. Pomysł bardzo mu się spodobał.
A jakie spektakle powstały?
- Zrobiliśmy na początku 2017 spektakl „Kuszeta /Kaszeta" w reżyserii Dariusza Starczewskiego. W 2018 mieliśmy „Woyzecka" w reżyserii Mariusza Gorczyńskiego.
W tym roku zrealizowaliśmy projekt artystyczny Evy Rysovej „7 kresek', gdzie przez siedem wieczorów graliśmy spektakl niby ten sam, ale codziennie inny. Codziennie coś nowego, coś zmienionego, coś podmienionego. Każdego wieczoru publiczność odkrywała coś nowego. Projekt ambitny i wymagający, który wzbudził pytania na temat samego teatru i żywotności spektaklu, w tym jego obumieraniu, odchodzeniu w zapomnienie. To są trzy spektakle, które udało nam się zrealizować w ramach projektu Otwartej Sceny Teatru Tychy. Niewątpliwie największym sukcesem okazał się „Woyzeck" w reżyserii Mariusza Gorczyńskiego, który został zaproszony do Lublina w ramach tegorocznego Festiwalu Konfrontacji Teatralnych. Będziemy grali go 13 października. W spektaklu dominuje ruch, gest, mimika, ale też scenografia autorstwa Iwony Bandzarewicz. W ramach OSTT do współpracy zapraszałam przede wszystkim absolwentów oraz studentów AST w Bytomiu.
Poza teatrem Teatr Mały działał również w muzyce.
POETICON - spotkania z muzyką i poezją, w ramach których prezentowaliśmy uznanych twórców, jak: Stanisława Celińska, czy Magda Umer, ale też młodych artystów, którzy są na początku swojej kariery zawodowej, m.in. Dorotę Osińską. Widzowie ochoczo przychodzili na koncerty. Drugi projekt to jazz!OPEN MIND, który realizowałam wspólnie z profesorem Jerzym Jarosikiem. Przez trzy wieczory na deskach teatru Małego grali najbardziej znani i utytułowani artyści polskiej sceny jazzowej. Była Anna Maria Jopek. W tym roku będzie Jan Ptaszyn-Wróblewski. Niewątpliwie sukcesem był koncert formacji EABS, który zaprezentował projekt „Listy do Komedy". W tym roku występowali na Openerze w Gdańsku. Był Paweł Tomaszewski, Jarosław Bothur, Bernard Maseli. Teatr Mały wyszedł z koncertami na dziedziniec, gdzie każdej soboty i niedzieli w okresie wakacyjnym odbywały się Poranki Muzyczne. Na zakończenie cyklu realizowany był koncert Folkowe Pożegnanie Lata w ramach Międzynarodowego Studenckiego Festiwalu Folklorystycznego. To barwne widowiska muzyczne z udziałem zespołów m.in.: z Hiszpanii, Sycylii, Portugalii, Meksyku, Nowej Zelandii. Niewątpliwym sukcesem okazały się właśnie Poranki Muzyczne, gdzie po koncertach podchodzili do nas widzowie sugerując, co by jeszcze chcieli usłyszeć.
Prowadzicie też działalność wystawienniczą.
- Tak, w ramach Teatru Małego funkcjonuje Miejska Galeria Sztuki OBOK dysponująca także własną kolekcją sztuki współczesnej. To nie była tylko przestrzeń udostępniona tyskim twórcom, gdzie realizowano cykliczne wystawy m.in. Tychy.Art oraz TychyPressPhoto. Zależało mi na odświeżeniu jej programu poprzez wprowadzenie projektów interdyscyplinarnych. Jednym z najważniejszych projektów była PRACOWNIA, który to projekt realizowaliśmy wspólnie z ASP w Katowicach, ASP w Krakowie i z Instytutem Sztuki w Cieszynie przy wsparciu finansowym MKiDN. Podsumowaniem projektu była publikacja pod redakcją krytyka sztuki Romana Lewandowskiego. Dużym powodzeniem cieszyła się wystawa „Kierunek kopalnia", do której jej kuratorka Weronika Siudek z ASP w Katowicach zaprosiła artystów z Belgii z Charlroix. Sama artystka niedawno otrzymała nagrodę w Barcelonie. Tak było także w przypadku Pauliny Poczęty, której twórczość została dostrzeżona i nagrodzona ma Ukrainie. To cieszy, że w MGS OBOK prezentowaliśmy młodych twórców, którzy są nagradzani teraz na arenie międzynarodowej. W galerii realizowaliśmy ponadto warsztaty dla dzieci, m.in. projekt TECHNIKI ZNANE I NIEZNANE dofinansowany przez Narodowe Centrum Kultury.
Niezwykle ważną działalnością jest też edukacja teatralna, co też dotyczy dzieci. To jest najcenniejsze, że wzięła pani pod uwagę najmłodsze pokolenie, które powinno zacząć brać udział w spektaklach, koncertach itd.
- Dla mnie edukacja kulturalna jest jednym z najważniejszych czynników polityki kulturalnej. To my jesteśmy odpowiedzialni za zbudowanie przyszłej publiczności, ale także za kształtować kompetencji kulturowych wśród najmłodszych odbiorców. Ja zaproponowałam trzy projekty. W Krainie Muzyki - projekt skierowany już do trzy letnich dzieci i ukierunkowany na prezentację różnorodnych gatunków muzycznych w ramach otwartych prelekcji słowno-muzycznych. Projekt został wyróżniony SŁONECZNIKIEM w 2017 roku. Drugi projekt to właśnie Techniki znane i nieznane, gdzie dzieci brały udział w warsztatach plastycznych, w ramach których powstała instrukcja artystyczna. Dzieci były jej współautorami. Najbliżej jest mi jednak do projektu edu.DANCE, który realizowałam na kanwie, a który powstał na bazie moich dotychczasowych projektów, które realizowałam jeszcze w instytucji Katowice Miasto Ogrodów. To projekty skierowane do dzieci pełnosprawnych i niepełnosprawnych, ukierunkowany na prezentację oraz popularyzację innowacyjnych i twórczych metod edukacyjnych w obszarze tańca. W ramach projektu udało się zrealizować różnego rodzaju warsztaty praktyczne, a także teoretyczne z udziałem wykładowców Wydziału Teatru Tańca w Bytomiu m.in. z Sylwią Hefczyńską- Lewandowską, z którą znamy się już od wielu lat i to ona podjęła się realizacji projektu edu.DANCE. Jego podsumowaniem była realizacja spektakli teatralnych tj. „Czas na wzlot" w 2018r. , a w 2017 r.„Pochłonięci". Dzieci występowały na scenie Teatru Małego, a także na bytomskim Wydziale Teatru Tańca. Na spektakle przychodziły dzieci niepełnosprawne i pełnosprawne, dla których były one swoistą lekcją tolerancji na odmienność drugiego człowieka.
Czy chodzi o niepełnosprawność fizyczną, czy również intelektualną?
- Również intelektualną. Myślę, że tak budowaliśmy spektakle, żeby niepełnosprawność była w nich atutem. Wykorzystywaliśmy ją na potrzeby spektaklu. I nagle, ich koledzy i koleżanki, zobaczyli z innego punktu widzenia swoich niepełnosprawnych kolegów i koleżanki ze szkoły. Niepełnosprawność nie jest czymś złym, nie jest czymś gorszym z punktu widzenia „ zdrowej'' osoby. Realizacja projektu uczy nas tolerancji, otwartości i akceptacji osoby niepełnosprawnej. Dla mnie istotne jest to, że dwa razy z rzędu otrzymaliśmy dofinansowanie z Instytutu Muzyki i Tańca na realizację tego projektu w ramach programu „Myśl w ruchu". Dzięki temu nie tylko zrealizowaliśmy warsztaty i wystawiliśmy na wysokim poziomie spektakle, ale uczestnicy projektu mieli okazję odwiedzenia i zobaczenia spektakli w Teatrze Rozrywki w Chorzowie, czy też Operze Śląskiej w Bytomiu. Dla większości były to pierwsze wizyty.
Byłem na takim przeglądzie i rzadko kiedy zdarza mi się przeżyć takie wzruszenia w teatrze.
- Bo to jest bardo autentyczne ... i prawdziwe.
Ja także tak bym to określił.
- edu.DANCE to projekt, który dał mi o tyle więcej satysfakcji, że sami rodzice przychodzili do mnie i mówili, że ich dzieci nie wyobrażają sobie, że nie ma co miesięcznych zajęć. Czekają na nie z utęsknieniem. Taniec i muzyka stały się też dla nich formą arteterapii. Sami rodzice zauważali, że ich dzieci się zmieniają...
Co zauważyli?
- Na początku oczywiście był dystans. Dzieci bały się do siebie podejść. Sukcesywna praca polegała później na tym, żeby wypracować wzajemne relacje w obrębie zabaw warsztatowych ... W ramach sukcesywnych zajęć dzieci stały się bardziej otwarte i szukały kontaktu z rówieśnikami. Niepełnosprawność przestała przeszkadzać. Była też sytuacja, podczas której dwóch młodych aktorów nam się zbuntowało. Powiedzieli, że nie wyjdą, na scenę i nie zagrają premiery. Nam jako opiekunom nie udało się ich przekonać do zmiany zdania. Przekonali za to ich koledzy... i bynajmniej nie była to miła rozmowa. Dotyczyła poczucia obowiązku i przyjaźni. Odpowiedzialności za innych. Cenię sobie także zaufanie rodziców do nas. Rodzice zostawiali nam swoje dzieci na dwie, trzy godziny.... , a oni mieli ten czas dla siebie, wiedząc, że ich dzieci świetnie się bawią.
Niezwykle ważna inicjatywa. Jestem całym sercem za nią. Mam nadzieję, że ona nie zniknie w natłoku bardziej popularnych działań. Proszę powiedzieć, co to jest DNA Kultury?
- DNA KULTURY to cykl wymyślony przeze mnie, w którym zależało mi na skondensowaniu tego, co się już działo w Teatrze Małym. W ramach cyklu realizowane są niszowe projekty, dla wąskiej publiczności. Są to m.in. seanse filmowe kina artystycznego z prelekcją Krzysztofa Ociepy. Ten projekt ma już swoją publiczność, która wypełnia widownię do ostatniego miejsca. Z kolei „Salon Słowa" to projekt, który prowadzi Agata Cichy. To niesamowita osoba. Nauczycielka, aktorka Teatru Belfegor i bardzo otwarty umysł. Zaprasza na spotkania autorskie poetów znanych i mniej znanych podczas których jest czytana i omawiana poezja zaproszonego gościa. Ja dopiero w tym roku odkryłam, że Agata Cichy jest również poetką. Jest tak skromną osobą, że nigdy nie mówiła o sobie. Kiedy się dowiedziałam, że mamy w teatrze poetkę, która będzie miała jeszcze swój mały jubileusz to od razu powiedziałam: - No pani Agato, to pora wydać Pani poezję". I wspólnie z Instytutem Mikołowskim udało nam się wydać tomik poezji Agaty Cichy zatytułowany „Piołun" . Bardzo przejmujący i osobisty tomik poezji.
Poezja jest bardzo niszową dyscypliną. Ilu ludzi uczęszcza na te spotkania poetyckie? Jaka ilość ludzi przychodziła i skąd?
- Spotkania artystyczne jak Salon Słowa to projekt rzeczywiście niszowy. Najbardziej znany z tego typu spotkań jest tutaj Instytut Mikołowski. Na nasze spotkania autorskie przychodzili nie tylko mieszkańcy Tychów, ale także twórcy „ piszący", w liczbie do 50 osób. Mieliśmy Macieja Meleckiego, ale także młodych twórców, którzy mieli możliwość zaistnienia, pokazania się ze swoją twórczością właśnie w Tychach. Stworzenie im takiego miejsca, gdzie mogą się zaprezentować szerszej publiczności jest niezwykle ważne . Instytucje kultury posiadają pomieszczenia i sprzęt do zorganizowania tego typu spotkania wraz z publicznością. Bardzo często po naszych spotkaniach młodzi twórcy pytali się o możliwość pozyskiwania pieniędzy na swoje projekty; skąd mogą je wziąć, bo oni zupełnie nie wiedzą. Nie wiedzą też jak pisać wnioski. Tak samo było w przypadku absolwentów Teatru Tańca w Bytomiu, zaproszonych do projektu edu.DANCE, czy też Otwartej Sceny Teatru Tychy. Kończą szkołę i nie wiedzą, co ma być dalej. Oni nie mają świadomości, że sceny nie czekają na nich z otwartymi ramionami. Jest dużo chętnych. Musimy im pokazać, co mogą zrobić, żeby funkcjonować normalnie w tym naszym społeczeństwie, a więc pracować zarobkowo , a jednocześnie móc realizować swoje projekty. Niektórzy z nich poszli na studia - właśnie na arteterapię. Pokazaliśmy im, jak mogą założyć stowarzyszenie, bądź fundację. Jest sektor pożytku publicznego w ramach którego mogą pozyskiwać fundusze aplikując do odpowiednich programów operacyjnych. Dzieliliśmy się z nimi tymi informacjami.
Co to jest „ To jest sztuka"?
- "To jest sztuka" to comiesięczne spotkanie artystyczne, które prowadzi Katarzyna Czapla-Durska, która mówi o tym wszystkim, co w świecie sztuki ważne i mniej ważne. Odbiorcy zapoznają się z najbardziej znaczącymi zjawiskami i postaciami w sztuce w sposób przystępny, zrozumiały i ciekawy. Nasza publiczność uwielbia te spotkania. Oprócz tego, że mówimy o tym, kim był Picasso, van Gogh... to Pani Kasia pięknie potrafi opowiadać o tych mniej znanych faktach z ich życia. .. kiedy nagle się okazuje, że ten Picasso to nie był do końca taki fajny...
A co to jest ten tajemniczy „Pokój Edukacji Twórczej"?
- To przestrzeń, którą stworzyłam w 2017r. dzięki pozyskanym przeze mnie środkom z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Na przestrzeń PET składa się podłoga baletowa, drążek baletowy, ściana lustrzana oraz sprzęt multimedialny. Wszyscy mogą z tego miejsca korzystać nieodpłatnie. Do tej pory najczęściej odbywały się tu próby do spektakli teatralnych, zarówno produkcji TMT , ale także innych grup jak m.in. zespołu Belfegora.
Ważna jest też działalność wydawnicza. Co chcieliście nią osiągnąć i co wydaliście?
- Realizując projekty, które otrzymały dofinansowanie z MKiDN, zależało mi, aby po ich zakończeniu zostało coś namacalnego. Stad nasze publikacje. Książeczka interaktywna dla dzieci „W krainie muzyki", Instrukcja artystyczna Techniki Znane i Nieznane. To publikacje, które zostały wydane przy wsparciu środków ministerialnych. Wyjątek stanowi tomik poezji „Piołun" Agaty Cichy, który został sfinansowany ze środków własnych Teatru. Zależało mi też bardzo na odczarowaniu Tyskiego Magazynu Kulturalnego - nie tylko pod kontem graficznym, ale też zawartości. Wcześniej był to mała książeczka przynależna teatrowi. A ja chciałam z tego zrobić kwartalnik ogólnopolski ... i to się udało. Oprócz tego, że piszemy w kalendarium o tym, co się u nas dzieje w regionie, to: Patryk Oczko pisze o architekturze, o literaturze Agnieszka Kijas, o filmie Joanna Malicka, o sztuce Zuzanna Sokołowska, a o teatrze Łukasz Drewniak. Nawiązałam też współpracę ze Związkiem Fotografików, gdyż zależało mi na promocji twórców skupionych w związku pod wodzą Arkadiusza Ławrywiańca. W każdym numerze prezentujemy sylwetkę oraz wybrane prace. Już po pierwszym numerze miałam telefon od Arka,: - Dorota, ja to muszę opanować pod względem alfabetycznym, bo jak oni zobaczyli pierwszy numer, to wszyscy chcieli być w drugim numerze". Kwartalnik jest wysyłamy do instytutów kultury, galerii ... zależało mi, aby trafił do szerszego odbiorcy. Ma świetną szatę graficzną autorstwa Marty Gawin, która stworzyła cały rebranding Teatru, za który otrzymaliśmy nagrodę twórców grafiki użytkowej Śląska Rzecz 2017.
Znana jest otwartość Teatru Małego na współpracę. Z kim najczęściej współpracujecie?
- Najczęściej współpracujemy z instytucjami kultury na terenie miasta Tychy. Bardzo wspieraliśmy wszystkie wydarzenia kulturalne i artystyczne organizowane przez tyskie placówki oświatowe. Rokrocznie byliśmy współorganizatorem festiwalu Andromedon. Wspieraliśmy twórców tyskich, jak: prezentacje teatralne Teatru Wampa Moniki Szydłowieckiej podczas projektu TRYPTYK - spotkania wizji i plastyki, spektakle Teatru Lemat Jolanty Szczurek oraz Teatru Belfegor. Udostępnialiśmy przestrzenie Teatru zawsze nieodpłatnie wraz z obsługą. Podobnie zresztą jak w przypadku Pasażu Kultury Andromeda.
Mamy świadomość, że te instytucje i stowarzyszenia nie mają swoich pomieszczeń, oraz możliwości finansowych, stąd ochoczo im pomagaliśmy na zasadzie współpracy.
Myślę, że działalność dyrektora nie może się odbyć bez modernizacji?
- Pozyskane przeze mnie pieniądze z MKiDN zostały przeznaczone na doposażenie infrastruktury, gdzie - obok stworzenia Pokoju Edukacji Twórczej - zrealizowaliśmy I etap inwestycji tj. zakup systemu liniowego. Ponadto przeprowadziłam remont fayer Teatru Małego oraz wymieniłam podłogę sceniczną, która była już w fatalnym stanie.
Dzięki zaproponowanym przeze mnie projektom oraz prowadzonej działalności impresaryjnej na przestrzeni niespełna 3 lat wypracowaliśmy ponad milion złotych.
Dzięki temu zrealizowaliśmy wiele wydarzeń nieodpłatnie.
Dla mnie priorytetem było zawsze to, że musimy zrobić wszystko, żeby wszyscy mieli możliwość uczestniczenia w naszych wydarzeniach kulturalnych. Ceny biletu muszą być w przystępnej cenie. Dlatego koniecznością jest podtrzymanie dotychczasowej ceny biletów i zachowanie polityki zniżek.
Zrobiła pani bardzo wiele. Ale co najbardziej panią boli? Co się nie udało?
- Z inwestycji nie udało się zrealizować II etapu zakupu systemu liniowego oraz przeprowadzić remontu garderób. W ramach działalności programowej nie udało się zrealizować projektu Teatr w Dzielnicy. Co tydzień TMT miał gościć w innej dzielnicy miasta.
Nie przedłużono Pani kontraktu. Nie wzięła Pani udziału w konkursie, który wygrał Paweł Drzewiecki. Czego pani życzy nowemu dyrektorowi? Co by pani chciała, żeby jemu udało się osiągnąć? Czym ten Teatr dla Tychów był za pani kadencji, a czym chciała by pani, żeby się stał?
- Teatr Mały w Tychach to teatr impresaryjny. To nie znaczyło, że nie robiliśmy własnych produkcji. Wręcz przeciwnie. Robiliśmy. Zarówno dla dorosłych, jak i też dzieci, które były uzupełnieniem mojego programu - zróżnicowanego tematycznie. Każdy projekt miał swoją publiczność i szkoda byłoby to zaprzepaścić. Należy kontynuować cykle zapoczątkowane przeze mnie, które - oprócz tego że mają swojego odbiorcę, to funkcjonują na mapie kulturalnej naszego regionu. Szkoda byłoby zaprzepaścić tych trzech lat pozyskiwania i budowania publiczności. Na pewno bym nie chciała, żeby zaprzestano edukacji kulturalnej. Byłoby miło, gdyby pan dyrektor dokończył te projekty modernizacji, które były przeze mnie zapoczątkowane. Życzę wytrwałości dyrektorowi w podejmowanych działaniach. To jest tak, że zawsze znajdzie się ktoś życzliwy i ktoś, kto krytykuje. Jeżeli coś jest dobre, to nie należy niszczyć tego, tylko dlatego, że mam do zaproponowania coś nowego. Należy kontynuować to, co się sprawdziło.
___
Dorota Pociask-Frącek - Z wykształcenia jest socjologiem, managerem kultury, specjalistą z zakresu kształtowania polityki kulturalnej, producentem wydarzeń Od roku 1998 zajmowała się szeroko rozumianą produkcją i organizacją imprez kulturalnych o zasięgu ogólnopolskim oraz międzynarodowym, a od roku 2002 piastowała funkcje kadry zarządzającej, najpierw w Instytucji Kultury „Estrada Śląska", Centrum Kultury Katowice im. Krystyny Bochenek, Katowice Miasto Ogrodów oraz w Teatrze Małym w Tychach. Dyrektor Organizacyjny Ogólnopolskiego Festiwalu Sztuki Reżyserskiej INTERPRETACJE w latach 2010-2015, pomysłodawczyni projektów artystycznych: TopOFFFestivalu, Tryptyk - spotkania wizji i plastyki, Otwartej Sceny Teatru Tychy, jazz! OPEN MIND oraz projektów edukacyjnych Tańczę ... więc jestem!, edu.DANCE. Stypendystka Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w roku 2016.
Ryszard Klimczak
Dziennik Teatralny
28 września 2019