Kryminalna intryga w Dworku Sierakowskich
W uroczym dworku spotyka się dziesięcioro osób, zaproszonych przez pana Owena. Gospodarza nie ma, a goście zaczynają ginąć... "Pan Owen" Sopockiego Teatru Tańca to interesująca, ale jeszcze niedopracowana próba stworzenia taneczno-teatralnego kryminału.Każdy, kto zaczytywał się w literaturze Agathy Christie zna jowialnego Herculesa Poirota czy błyskotliwą starszą Panią Marple. Najsłynniejszy z kryminałów Agathy Christie bez dwójki detektywów to "Dziesięcioro Murzynków", znany też jako "I nie było już nikogo". Właśnie ten kryminał, w którym na wyspie w posiadłości tajemniczego Pana Owena ginie dziesięcioro bezkarnych, bo nie skazanych za swoje przestępstwa zbrodniarzy, służy za scenariusz spektaklu Sopockiego Teatru Tańca.
Spektakl zapowiadany jako performance składa się z szeregu scen rozgrywających się na terenie Dworku Sierakowskich, zarówno w plenerze, jak i w znajdujących się wewnątrz pomieszczaniach (sala z fortepianem, Kawiarnia Młody Byron, schody prowadzące na piętro). Sceny składają się z krótkich sekwencji tanecznych (czasem jednego, charakterystycznego ruchu dla każdego z wykonawców), niekiedy połączonych z krótkim, wypowiadanym tekstem. Widzowie szybko dowiadują się (głos z offu), że oglądają dziesięcioro przestępców. W niewyjaśnionych okolicznościach, nagle, giną kolejni zaproszeni goście. Niemal co scenę ubywa więc jednego z bohaterów. O tym, kim jest tajemniczy Pan Owen i kto zabił i tak dowiemy się na końcu.
W projekcie Sopockiego Teatru Tańca wzięło udział dziesięcioro artystów: Magdalena Gabriel, Artur Gołdys, Paweł Opieszyński, Dorota Zielińska, Grażyna Słaboń, Krzysztof Grabowski, Magdalena Wójcik, Joanna Nadrowska, Jacek Krawczyk oraz Joanna Czajkowska.
Większość scen to układy zbiorowe (najbardziej rozbudowaną choreografię mają Joanna Nadrowska i Magdalena Wójcik z Dorotą Zielińską lub Joanną Czajkowską). Bardziej dramatyczne niż taneczne role przygotowano dla Pawła Opieszyńskiego (kamerdyner) oraz jedynego zawodowego aktora w tym gronie - Krzysztofa Grabowskiego, który ma do wypowiedzenia większość tekstu. Nie ma tu jednak miejsca na indywidualne popisy. Z jednym,uzycznym wyjątkiem - żywiołową, niemal filmową muzykę wykonuje na żywo Michał Zeltman (fortepian i akordeon).
Pomysłodawczyni, reżyserka i choreograf przedsięwzięcia, Joanna Czajkowska, nie stara się odtwarzać nastroju kryminału. Tancerze "giną" umownie, nagle upadając na ziemię "bez czucia". Ważniejszy jest taniec, sekwencje ruchów, powtarzane kilkakrotnie przez nich w kolejnych epizodach, tyle, że w coraz mniejszym gronie. Jednak brakuje zdecydowania by spotęgować nastrój grozy (choćby przez reakcje pozostających przy życiu) lub nieco większego dystansu do konwencji kryminału, na przykład przez groteskę. Takich scen jak scena "dworska", gdy wewnątrz znajduje się pięcioro, a szósta, następna ofiara (Magdalena Gabriel) słania się zaglądając do sali Dworku przez okna, należy do rzadkości. Spektakl traci też rytm i tempo z powodu częstych i nieuniknionych wędrówek publiczności po terenie Dworku Sierakowskich.
Nowa premiera Sopockiego Teatru Tańca to jednak oryginalna i ciekawa próba parateatralna próba połączenia twórczości STT z pozornie mu obcą materią kryminału. I jeśli przed kolejnym (planowanym na wrzesień) pokazem zyska dodatkowy szlif, z pewnością wyjdzie mu to na dobre.
Łukasz Rudziński
www.trojmiasto.pl
1 czerwca 2013