Mierzenie skuteczności sztuki
Początek najnowszego spektaklu Sopockiego Teatru Tańca to jak objawienie. Po głowie krążą wyłącznie myśli o spektakularnym wydarzeniu najwyższej miary. Im dalej, tym taniec staje się jednak oczywisty, a głębia obrazu i tańca zamiast transgenować lub tylko pobudzać ukształtowanego i przeintelektualizowanego widza, może wyraźnie usypiać. Energia i metafizyka pierwszych scen nie pojawiają się już, niestety, później.Twórcy Sopockiego Teatru Tańca, Joanna Czajkowska i Jacek Krawczyk, wzięli tym razem na warsztat reformatora i mistrza teatru, z którego czerpali najwięksi, w tym Kantor, Grotowski i Peter Brook, czyli Antonina Artauda, kreatora doktryny teatru okrucieństwa. Bezpośrednie nawiązanie do francuskiego twórcy rewolucyjnej (na ówczesne lata) teorii teatralnej powinno zobowiązywać – na poziomie preferowanych przez ideologa wartości. Wiele założeń Artauda, ogłoszonych w jego najsłynniejszym dziele „Teatr i jego sobowtór" jest widoczna w spektaklu, począwszy od tytułu, przez „uprawianie" ćwiczeń oddechowych, konfrontację ze słowem, doprowadzonym w kilku przypadkach do stłumionego dźwięku lub niemego krzyku. Ruch ciał tancerzy przypomina wielokrotnie konwulsje, co skutecznie nawiązuje do dzikości i podświadomości, czasami ruch zostaje uproszczony do podrzędnego, mechanicznego gestu, co w całości powinno transponować założenia mistrza. Spektakl zdaje się być poszarpanym zlepkiem fragmentów, z wiodącą myślą o przedmiotowości aktorów, sprowadzonych jednocześnie do roli demiurgów chwili i podporządkowanych sile natury.
Zmierzenie się z ideami teatru genialnego reformatora, pragnącego zburzyć wygodne przyzwyczajenia widza nasyconego, znudzonego i ukształtowanego populistyczną estetyką, nie jest łatwe. Bardzo ambitny plan udał się częściowo. Przede wszystkim zabrakło metafizycznego przeżycia w obrębie sceny, nie mówiąc już o widzu, który najczęściej się przyglądał. Wszyscy tancerze bardzo dobrze odgrywali swoje sceny, jednak nie wytworzyli energii niezbędnej do uzyskania „wstrząsu", jaki był podstawowym hasłem Artauda – obudzenie spektatora, wytrącenie go z równowagi, ochronnej przestrzeni fotela, zburzenia jego nawyków, pozbycia się złudzeń co do skończonej poznawalności świata. Skuteczność sztuki Artaud mierzył poprzez siłę oddziaływania, a nie estetykę całości. STT mimo wszystko stworzył bardzo poukładany obraz, w którym współbrzmiały muzyka i ruch, a odarcie kostiumów było symbolicznym zerwaniem z formą, pozbawionym przekroczenia. Zabrakło „szarży" z emocjami widza, który powinien być narażany na banał, brzydotę, wyśmianie, doprowadzony do nerwowych reakcji, które wytrącałyby go z jednostajnego i jednostrumieniowego odbioru treści. Okazało się, że STT zbyt mocno trzyma się własnego stylu, estetyzującego, posługującego się formą dla ogołocenia tańca z emocji.
Wykonana została po raz kolejny ogromna praca koncepcyjna, obejmująca wszystkie elementy dobrego spektaklu teatralnego, w tym również promocję, zdjęcia (Alicja Byzdra), scenografię i kostiumy, fryzury i makijaż. Na największe uznanie zasługują twórcy muzyki, wizualizacji i oświetlenia. Bartosz Hervy, po raz kolejny współpracujący z STT, wykazał się ponownie wyselekcjonowanym smakiem i wyobraźnią muzyczną. Można śmiało powiedzieć, że tworzy teatr dźwięków, znakomicie współgrających z tematem spektaklu. Preferuje elektroniczną muzykę ilustracyjną, postindustrialną, "inzynieryjna", imitującą dźwięki maszyn, dobrze zrytmizowaną. Z każdym przedstawieniem Sopockiego Teatru Tańca można mówić o rozwoju koncepcji pracy Łukasza Borosa, autora wizualizacji, które mają za zadanie wzmacniać przekaz, nadawać mu dodatkowy wymiar i podkreślać kreacje tancerzy. Prostymi środkami koncentruje się na wiodącym motywie danej sceny, umiejętnie dobiera szczegóły formy, aby dokumentować i uzupełniać przekaz. Reżyseria świateł (Rico) w „2twarzach" zasługuje na osobną, wysoką ocenę. Dzięki cieniom i półcieniom tancerze wpisują się w różne przestrzenie, także w drugim planie tworzą swoisty teatr, w którym światło staje się partnerem ruchu, a nie tylko głębią obrazu. Po raz kolejny z ogromną przyjemnością przyglądałam się kostiumom (autorstwa Agnieszki Puławskiej według projektu Julii Porańskiej), będącym pięknym komentarzem i dopełnieniem tańca i tematu sztuki. Oryginalny pomysł łączy się zawsze z funkcjonalnością, konwencją i wyszukaną estetyką. Tym razem fryzury wszystkich tancerek to majstersztyk.
Spektakl „2twarze" to popis Magdaleny Wójcik, przedstawiającej ten rodzaj dynamiki i przygotowania tanecznego, który czaruje widza. Znakomicie wpisała się w zamierzony schemat przedstawienia, poszarpany, kanciasty, bezwolny, skoncentrowany. Umiała wyrazić ciałem spektrum gestów, na jakie była narażana przez inne, dominujące postaci tańca. Joanna Czajkowska w roli prowokatora i obserwatora scenicznego, stworzyła interesującą, dopracowaną kreację, w której taniec wyrażał się przede wszystkim poprzez gest, ograniczony ruch, tłumiący wewnętrzną energię. Jacek Krawczyk dojrzale uzupełniał obraz całości, wpisując się w rolę będącą jakby poza nawiasem, pozbawioną przyczynowości.
Sopocki Teatr Tańca w naszych trójmiejskich, rozbudowanych tanecznie, okolicznościach, szuka własnego wyrazu i miejsca w kulturze wysokiej. Szacunek należy się Joannie Czajkowskiej za ogromny wysiłek, jaki wkłada w wizerunek, koncepcję każdego spektaklu, dbałość o szczegóły, skupienie środowiska. Ograniczenia, wynikające z wielkości sceny przy ul. Mamuszki 2 w Sopocie, dodatkowo wymuszają określone działania, podobnie jak skromne środki finansowe (choć dopracowanie niemal każdego spektaklu temu przeczy). „2twarze" to jednocześnie potwierdzenie ambicji i umiejętności STT, ale konstatacja, że zatrzymał się w drodze mimo chwalebnych ambicji. Może czas na wielką przestrzeń, może czas na odwagę wpisaną w umiejętności? Na pewno czas na decyzje personalne, na decyzje o współpracy choreograficznej z teatrami dramatycznymi, na stworzenie swojej szkoły, na nowe otwarcie. Liderka Sopockiego Teatru Tańca jest predystynowana do wiodących ról na wielu obszarach aktywności artystycznej i animacyjnej.
Katarzyna Wysocka
Gazeta Świętojańska
7 kwietnia 2014