Mistrzowski Beckett w duchu Piny Bausch

Subtelny i niezwykle intymny, a przy tym bardzo mocno osadzony w twórczości Samuela Becketta spektakl "Wszystko co widać. OHIO" Sopockiego Teatru Tańca jest godzinną taneczną podróżą w duchu teatru Piny Bausch. Joanna Czajkowska i Jacek Krawczyk zatańczyli w ducie jeden z najlepszych swoich spektakli.

Zaczynają w półcieniu, siedząc tyłem do nas na krzesłach, które, podobnie jak ich sylwetki, stopniowo wyłaniają się z cienia. Po chwili widzimy dwie nieruchome postaci z długimi blond włosami sięgającymi im niemal do pasa. Ich dłonie pojawiają się na oparciach krzeseł. Krążą po nich coraz częściej, coraz szybciej i coraz bardziej niespokojnie, tworząc intrygujący teatr ruchu na mini scenie złożonej z oparcia krzesła.

To ich wersja "Impromptu OHIO" - jednoaktówki Samuela Becketta, która w oryginale rozgrywa się przy stole pomiędzy podobnymi do siebie jak dwie krople wody Słuchaczem i Czytającym. Jak się okazuje, ten drugi czyta książkę mówiącą o nich samych. Pierwsza scena "Wszystko co widać. OHIO" bardzo wyraźnie "opowiada" tę rozgrywającą się niemal bez ruchu jednoaktówkę i wprowadza widza do jednego z najbardziej osobistych, opartego na doświadczeniach życiowych i zawodowych obojga tancerzy, spektaklu Sopockiego Teatru Tańca. Stanowi też kodę całego przedstawienia.

Podobieństwo między Joanną Czajkowską a Jackiem Krawczykiem tylko poprzez sceniczny kostium pozwala ich wizualnie zrównać. Wpisane jest za to w pokrewieństwo losów, które na przestrzeni kilkunastu ostatnich lat uczyniło założycieli Sopockiego Teatru Tańca współtwórcami jednego z najciekawszych niezależnych teatrów tańca w Polsce (obok m.in. Teatru Dada von Bzdülöw). Na scenie Teatru na Plaży ten duet artystyczny poprzez Becketta opowiada jednak przede wszystkim własną historię, utkaną z emocji, humoru, śmiechu, nieporozumień, dominacji czy czułości.

Czajkowska z Krawczykiem w wielu scenach tańczą z rekwizytem. Doskonale (już od momentu jego pojawienia się na scenie) wypada groteskowa scena z kwiatem doniczkowym, dającym pretekst do zabawy tańcem i popularnym w naszej kulturze gestem wręczania kwiatów. To, w jaki sposób ogrywają ten rekwizyt, jak i buty, stanowiące podstawę świetnego solo Joanny Czajkowskiej, przywodzi na myśl teatr Piny Bausch, perfekcyjny na poziomie kreatywnego uteatralniania wszystkiego, co znajdowało się na scenie w połączeniu z dowcipem, powagą i bardzo silnymi emocjami oraz energią tancerzy. Nie widziałem nigdy spektaklu Sopockiego Teatru Tańca, któremu do filozofii totalnego teatru genialnej Piny Bausch byłoby tak blisko.

Artystom pomaga świetna, niespokojna, ale bardzo energetyczna muzyka Mariusza Noskowiaka i bardzo dobrze korespondujące z sytuacją na scenie wizualizacje Łukasza Borosa. Dzięki nim, elegancko ubrany Jacek Krawczyk tańczy na tle imponującej biblioteczki z książkami, które w pewnym momencie spadają z regału, zaś sceny w duecie rozgrywają się na tle typowej mieszczańskiej tapety z efektownym oknem na świat. Kolejnym architektem sukcesu jest Rico, autor bardzo dobrze dostrojonych do sytuacji na scenie świateł.

Pełen napięcia dialog między tancerzami trwa od początku do końca. W jednej ze scen Czajkowska "bawi się" skrępowanym Krawczykiem, wytyczając kierunki i intensywność jego tańca. Jest jak demiurg-reżyser z "Katastrofy" Becketta, zaś kwestie córki z "Kroków" słyszymy z offu w wykonaniu Sylwii Góry-Weber. Bardzo dobrym momentem jest również synchroniczne, ale w jakiś sposób wymuszone i niedokładne wykonywanie swoich choreografii w duecie. Znalazło się też miejsce na tajemnicę (wyznania na ławce), której widzowie nie poznają, oraz pełną czułości bliskość, w różnych odsłonach miewającą inną temperaturę.

Choć spektakl ten przez cały czas pozostaje w duchu twórczości Samuela Becketta, zdecydowanie nie jest poświęcony pustce czy beznadziei ludzkiej egzystencji. Twórców "Wszystko co widać. OHIO" u Becketta interesuje raczej przenikliwe spojrzenie na człowieka jako jednostkę niepozbawioną wad, błądzącą, zmagającą się z trudami egzystencji, ale niezwykle w tym wszystkim prawdziwą.

Na tle pozostałych spektakli Sopockiego Teatru Tańca to przedstawienie wybitne, złożone z szeregu zapadających w pamięć, plastycznych scen, gdzie wszystkie elementy doskonale skomponowano. Warto było czekać pięć lat, by zobaczyć duet taneczny Joanny Czajkowskiej i Jacka Krawczyka w takiej formie.



Łukasz Rudziński
www.trojmiasto.pl
14 grudnia 2015