Nic dwa razy się nie zdarza? A może miłość nie ma daty ważności?
„Szczęście" w wykonaniu aktorów katowickiego Teatru Bez Sceny to niezwykle subtelna opowieść o dojrzałej miłości. Spektakl pokazuje, że uczucia nie mogą się przeterminować, a szczęście jest na wyciągnięcie ręki – wystarczy jedynie odrobinę odwagi, aby po nie sięgnąć.Niewielka przestrzeń gry kameralnej sceny przy 3 Maja w Katowicach skąpana jest w mroku i ograniczona pufami, których jedyną ozdobą są delikatne lampki nocne. Z ciemności wyłaniają się aktorzy ubrani w jasne ubrania, inicjując akt kreacyjny. W tak zaaranżowanej przestrzeni widz czuje się jak podglądacz ze skłonnościami wojerystycznymi. W wykreowanym przez bohaterów świecie przedstawionym jest jednak tak przytulnie, że z przyjemnością zanurzamy się w tę rzeczywistość, bezkarnie obserwując poczynania kochanków.
Andrzej Dopierała jako Aleksander i Anna Kadulska, wcielająca się w postać Luizy, to duet znakomity. Udało im się stworzyć atmosferę intymnej rozmowy, której z żywym zainteresowaniem przysłuchują się widzowie. Powietrze aż iskrzy od buzujących w bohaterach emocji. Czuć między nimi chemię. Ona to kobieta wyzwolona, on – mężczyzna żonaty, obdarzony gromadką dzieci. Oboje są przytłoczeni bagażem doświadczeń. Kobieta po przejściach i mężczyzna z przeszłością zakochują się w sobie, lecz miłość ta nie jest oczywista. Nie jest też jak mickiewiczowska młodość - „górna i durna", a w wiek męski to nie czas klęski. Wręcz przeciwnie! Znając meandry świata uczuć bohaterowie szybko dekonstruują plany strony przeciwnej i konfrontują je z rzeczywistością. Nie tracą czasu na wzajemne zwodzenie się. Razem budują nową, wspólną rzeczywistość na fundamentach wzniesionych z życiowych niepowodzeń. Porażki przekuwają w sukces. Bogatsi o doświadczenia z przeszłości, wiedzą już czego nie robić, a co warto.
Za reżyserię, scenografię i opracowanie muzyczne odpowiada Andrzej Dopierała – człowiek-orkiestra. Z kolei kostiumy przygotowała Ewa Dopierała. W spektaklu istotna jest także reżyseria świateł (Wojciech Boruszka), dzięki której udało się wytworzyć tę intymną atmosferę, która nastraja do prowadzenia miłosnego dialogu.
Jak na komedię przystało, całość okraszona została sporą dozą humoru i komizmu słownego. Jednakże siłą spektaklu jest gra aktorska i doskonałe dopasowanie bohaterów. Zdawać by się mogło, że nie odgrywają oni ról spisanych piórem Erica Assousa, lecz prowadzą realną, imrpowizowaną wręcz, rozmowę. Jest ona tak naturalna, wydaje się spontaniczna i wolna od krępujących nadinterpretacji słów autora komedii. Wydaje się, że podglądamy życie intymne pary, będącej niczym bohaterowie średniowiecznych moralitetów - zwielokrotniona postać Everymana. Targające nimi rozterki są bliskie nam wszystkim, stanowią dziedzictwo przenoszone z pokolenia na pokolenie. Choć zmieniają się czasy, przemija moda, to uczucia łączące dwoje ludzi są stałe od zarania dziejów. Wzajemna ciekawość, zazdrość, miłość, gniew – wszystkie odcienie emocji splatają się, tworząc rozmyślnie tkaną konstrukcję. Są niemal wdrukowane w ludzką naturę.
„Szczęście" w wykonaniu artystów Teatru Bez Sceny to doskonała propozycja na pandemiczny czas, który odbiera nam codzienne radości i sieje ziarno niepokoju o przyszłość. Tekst Erica Assousa daje nadzieję na lepsze jutro i pocieszenie, że miłość przydarza się w każdym wieku.
Zachowajmy czujność, aby jej nie przegapić.
Magdalena Mikrut-Majeranek
Dziennik Teatralny Katowice
27 marca 2021