Polityka wkracza do teatru

Kiedy 11 września 2001 roku dokonano ataku na World Trade Center, cały świat doznał wstrząsu. Wielkie mocarstwo, Stany Zjednoczone Ameryki, zostało zaatakowane przez garstkę terrorystów. Nad światem zawisła groźba III wojny światowej. "Wszyscy jesteśmy Amerykanami" - głosiły nagłówki francuskich gazet. Po 11 września świat już nie jest taki sam - mówiono. Padały mocne słowa, patetyczne hasła, obietnice solidarności, ale też sprzeczne informacje. Rozpoczęła się prawdziwa wojna - i to na samej górze światowej polityki.

Na początku spektaklu zostają przedstawieni główni bohaterowie dramatu - Georg W. Bush, Tony Blair, Condoleeza Rice, Colin Powell, Donald Rumsfeld i inni - nowi aktorzy XXI wieku, którzy na arenie międzynarodowej odegrają rolę swojego życia. Porównanie polityków do aktorów nie jest rzeczą nową. Już w starożytnej Grecji polityk musiał posiadać zdolności aktorskie i retoryczne. W Rzymie całe życie polityczno - społeczne było uteatralnione. Liczył się każdy gest, postawa, ceremonialność i strój. Dziś również polityk musi umieć się przede wszystkim zaprezentować i grać przed kamerą. Musi pokazać widzom to, co chcą oglądać. Przedstawić prawdę, która będzie dla opinii publicznej do przyjęcia. Manipuluje zręcznie faktami i informacjami, a los milionów ludzi uzależniony jest od jego decyzji. Dramat "Stuff happens" pokazuje zakulisowe rozgrywki, układy i polityczne porozumienia, jakie miały miejsce na krótko przed atakiem z 11 września i tuż po nim. Porusza ważną w dzisiejszym świecie kwestię bezpieczeństwa, współodpowiedzialności za losy innych narodów i sensowność (bądź jej brak) prowadzenia działań wojennych. "Stuff happens" przedstawia ostatnie kilka lat naszej historii. Znamy ją z gazet i telewizyjnych wiadomości. Śledziliśmy uważnie poczynania USA, ONZ i UE w sprawie Iraku, Al. - Kaidy i Saddama Husajna. Ulegaliśmy sprzecznym emocjom i dezinformacji. Zachwiały się podstawy świata, w który wierzyliśmy: Unia Europejska - skłócona, Ameryka - przerażona, ONZ - bezużyteczna. Czy jest w takim razie sens opowiadać to wszystko raz jeszcze w teatrze? Co nowego powiedział nam reżyser, Andrew S. Paul, swoim przedstawieniem? Wydaje mi się, że nic. Nie dowiedziałam się niczego, czego bym już wcześniej nie wiedziała. Z żalem muszę przyznać rację mojemu przyjacielowi, który przed spektaklem stwierdził, że sens przedstawienia jest z góry do przewidzenia. W ciągu trzech godzin zestawiono najważniejsze fakty, wydarzenia, dodano osobisty komentarz i powstał teatr polityczny, zaangażowany, o wyraźnie antywojennej wymowie i skierowany przeciwko Bushowi oraz jego administracji. Sam sposób przedstawienia postaci głównego rozgrywającego, prezydenta USA, przywodzi mi na myśl film Michaela Moore'a "Fahrenheit 9.11". Również w kreacji Szymona Kuśmidera - Bush to przede wszystkim człowiek, który do polityki dostał się przez przypadek i nie bardzo orientuje się w kluczowych sprawach. Jest za to święcie przekonany o swojej misji, zesłanej mu przez Boga i sile, jaką zapewnia mu pozycja prezydenta Stanów Zjednoczonych. Osoba Busha została wyśmiana i skarykaturyzowana. Nie zabrakło oczywiście sceny na ranczo w Teksasie, gdzie głowa państwa może pozwolić sobie na więcej luzu i garnitur zamienia na dżinsy oraz słynne już kowbojskie buty - oligarcha pokazany na swoich włościach. Ale głównym zarzutem wobec Busha jest fakt, że nie potrafi on zapanować nad swoją administracją i jest niesprawnym przywódca, trzymającym w rękach władzę nad najpotężniejszym państwem świata. Trudno jest jednak wymagać od teatru politycznego obiektywizmu, bo nie takie założenia leżą u jego podstawy. Można stwierdzić, że reżyser "Stuff happens", Andrew S. Paul, jest spadkobiercą tradycji Brechta czy Piscatora, którzy również prezentowali w teatrze, za pomocą epickiej formy, własne przekonania i poglądy. W takim teatrze nie ma miejsca na kompromisy. Dlatego przedstawione w "Stuff happens" wydarzenia, są przefiltrowane przez punkt widzenia autora sztuki oraz reżysera. Nie możemy zapominać, że wiele rzeczy jest przez nich dopowiedzianych i wynikają one z pewnych domysłów, a prawdy o kulisach tych wydarzeń jeszcze długo nie będziemy mogli być do końca pewni. Jednak za atut spektaklu uznałabym fakt, że twórcy raz jeszcze zestawiają ze sobą pewne zdarzenia - żeby przypomnieć, zwrócić uwagę, zmusić ponownie do refleksji i ustosunkowania się wobec współczesnej historii. Jeśli zaś chodzi o samą formę spektaklu, to jest ona dość skromna, ale ma całkowite uzasadnienie w samej koncepcji inscenizacji. Scena przedstawia wnętrze Białego Domu - obszerną salę, której białe ściany w kształcie łuku wyposażone są w kilka par wysokich wejść, a jedynymi rekwizytami są biurowe fotele oraz stoły. Na środku ściany wyświetlane są komentujące akcję cytaty lub stanowiące tło obrazy, przedstawiające np. ranczo czy bramę przed siedzibą brytyjskiego premiera. Kluczowe jest natomiast słowo - to na nie położony jest szczególny nacisk. Aktorzy wypowiadali tekst starannie i ze zrozumieniem (zdarzały się, co prawda, jeszcze pewne potknięcia, ale nie były one rażące), podkreślając dwuznaczność i podskórny sens niektórych wypowiedzi. Okazuje się, że wszystko jest kwestią interpretacji, jaką narzucą nam politycy. W związku z czym, nie poznajemy prawdy, lecz jedynie czyjeś komentarze. Przyjęcie przez Andrew S. Paula takiej koncepcji wymaga od widza ciągłego skupienia i uwagi. Momentami spektakl może wydawać się nużący, a dla niektórych nawet nudny. Mój sąsiad w trakcie przedstawienia chyba zasnął, a po przerwie już nie wrócił na swoje miejsce, ale praktyka teatralna uczy nas, że takie przypadki też się zdarzają i nie są one wymierne. Teatr Śląski im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach David Hare "Stuff happens" reżyseria: Andrew S. Paul przekład: Maria Korusiewicz scenografia: Marcel Sławiński kostiumy: Sławomir Smolorz asystent reżysera: Marcin Szaforz Obsada: Adam Baumann, Antoni Gryzik, Jerzy Głybin, Jerzy Kuczera/Andrzej Dopierała, Wiesław Kupczak, Szymon Kuśmider (gościnnie), Andrzej Lipski, Krzysztof Misiurkiewicz, Marcin Piejaś, Monika Radziwon, Michał Rolnicki, Wiesław Sławik, Marcin Szaforz, Artur Święs, Anna Kadulska/Anna Wesołowska, Krystyna Wiśniewska Premiera: 23.02.2008r.

Barbara Wojnarowska
Dziennik Teatralny Katowice
29 lutego 2008