Pożegnanie
Janinę Jaroszyńską, doskonałą aktorkę estradową, zmarłą 27 czerwca 2018, wspomina Witold Sadowy.Urodziła się 12 czerwca 1930 roku w miejscowości Międzychód. Ukończyła łódzką PWST w roku 1954. Wybitnie utalentowana. Karierę aktorki rozpoczynała od Teatru Powszechnego w Łodzi. Po dyplomie debiutowała na scenie w tym samym roku rolą Kniertije w "Nadziei" Heijermansa w reżyserii Romana Sykały. A zaraz po niej zagrała "Balladynę" w tragedii Juliusza Słowackiego w reżyserii Jerzego Merunowicza. Była niespokojnym duchem. Zmieniała teatry. W roku 1956 spróbowała swoich sił w Teatrze Satyryków. Zagrała w komedii Gozdawy i Stępnia "Sprawa Kowalskiego" w reżyserii Włodzimierza Kwaskowskiego. Potem był Teatr "7.15". Grała w nim Mari w węgierskiej sztuce Ferenca Molnara "Liliom". W roku 1956 zaangażowała się wraz z mężem Czesławem Jaroszyńskim do Teatru Klasycznego w Warszawie (dziś Studio) do dyr. Emila Chaberskiego. Zagrała Klaryndę w sztuce Fieldinga "Sędzia w potrzasku". Współpracowała z Polskim Radiem. Któregoś dnia dostała propozycję wystąpienia w "Podwieczorku przy mikrofonie z Adolfem Dymszą. I tak się zaczęło. Występ okazał się rewelacyjny. Została gwiazdą "Podwieczorku przy mikrofonie". To nie te czasy co dzisiaj, gdzie ma się do wyboru, co się tylko chce. Wtedy radio było potęgą. "Podwieczorku przy mikrofonie" słuchała cała Polska. Nazwisko Janiny Jaroszyńskiej było magnesem. Gwarancją znakomitej zabawy. Podróżowała po świecie. Występowała w Londynie razem z Jerzym Połomskim. W Stanach Zjednoczonych z Jerzym Ofierskim i Kazimierzem Brusikiewiczem. Entuzjastycznie przyjmowana przez Polonię. Niechętnie udzielała wywiadów. Pogodna. Uśmiechnięta. Życzliwa ludziom. Wspaniała koleżanka. Prawy i szlachetny człowiek. Profesjonalistka wysokiej klasy. Działała aktywnie w Związku Artystów Scen Polskich. Długie lata była Przewodniczącą Sekcji Estradowej. Odeszła 27 czerwca 2018 roku. Miała 88 lat. Żegnaj kochana Janeczko. Spoczywaj w spokoju.
Witold Sadowy
E-teatr
2 lipca 2018