Szereg odrębnych zdarzeń scenicznych

Kiedy w 1970 roku znalazłem się w Teatrze Cricot 2 Tadeusza Kantora, w kręgu Grupy Krakowskiej i Galerii Foksal, sztuka awangardowa była tematem większości rozmów. Słowo „awangarda" towarzyszyło manifestacjom, wystawom, spektaklom, pojawiało się w pismach i wypowiedziach. Stało się hasłem wywoławczym, słowem kluczem oddzielającym nas od sztuki konwencjonalnej, instytucjonalnej i akademickiej. Awangarda była koniecznością i jedyną możliwą formą istnienia.

Zaklęciem, które porządkowało nasz świat. Poza awangardą nie istniało nic. Liczyły się wyłącznie bezkompromisowość, radykalizm, burzenie malarstwa i teatru konwencjonalnego, opór, walka oraz egzystencja na marginesie, poza głównymi nurtami, poza instytucjami kultury.

Brzmiało to bardzo atrakcyjnie i dawało nadzieję na przyszłość. Jak miałaby ona wyglądać – nie mieliśmy pojęcia. Z upływem lat okazało się, że entuzjastów takich jak my było wielu, i wciąż przybywało. Choć awangarda z definicji jest zjawiskiem powiązanym z grupą nielicznych – „straż przednia" to przecież zaledwie niewielki oddział żołnierzy – wszyscy chcieli być awangardowi. Zaczęło się robić ciasno i nieznośnie. Pojęcie straciło na sile, utraciło magiczną moc zaklęcia, wydawało się wątpliwe. Kantor zaczął mówić o „awangardzie masowej", „pospolitym ruszeniu awangardy", która stawała się swoim zaprzeczeniem. Pytania się mnożyły. Co jest awangardą, a co nie jest? Jakie są kryteria awangardowości? Kto i w jaki sposób miałby decydować o tym, czym jest awangarda? Czy wreszcie: co tak naprawdę jest sztuką, a co nie jest?

W roku 1987 natrafiłem na październikowy numer amerykańskiego pisma „Artforum", w którym znajdował się dodatek „Special Project for Artforum" – A Song to the Avant-Garde Kennetha Kocha. Był to tekst złożony z krótkich utworów w formie dramatu, ilustrowany szkicami Larry'ego Riversa. Pochodziły one z większego zbioru Tysiąc sztuk awangardowych. Całość tworzyła poetycko-malarski kolaż, spójny w warstwach semantycznej i wizualnej. Rysunki i kolaże Riversa nie są prostą ilustracją tekstu. Są jego uzupełnieniem, dopowiedzeniem zawierającym znaczenia wykraczające poza sam tekst.

Powróciłem do utworu po latach i stwierdziłem, że można w nim odnaleźć te same pytania, które stawialiśmy sobie wobec kryzysu awangardy. I o tym też jest nasz spektakl.

Idąc za myślą Kocha i Riversa, podjęliśmy próbę realizacji scenicznej, która byłaby możliwie wierna zastosowanej przez autorów zasadzie kolażu. Położyliśmy nacisk na wizualną stronę spektaklu. Rysunki Riversa odegrały w niej rolę cytatów. Obok didaskaliów Kocha były drugim źródłem wskazówek inscenizacyjnych. Do wymienionych sztuk dołączyliśmy jeszcze dziewięć innych, zaczerpniętych z antologii Piotra Sommera „O krok od nich": „Départ Malgache", „Parasol didaskaliów", „Koniec", „Spłukany nad Zatoką Neapolitańską", „Manet", „Przyjęcie", „Zdarzenie na ulicy", „Cztery Atlantyki", „Czas i jego trąbka". Poszerzają one ściśle „awangardową" tematykę spektaklu.

W jednej ze sztuk jako przedstawiciel awangardy w teatrze pojawia się postać Tadeusza Kantora. Na jej „świadków" powołani zostają także: Robert Wilson, Ariane Mnouchkine, Guillaume Apollinaire, Federico García Lorca, a wizualnie, powołany przez Larry'ego Riversa, Donald Judd. Poprzez szereg odrębnych zdarzeń scenicznych próbujemy unaocznić brak jednolitej struktury współczesnej sztuki. Pytanie o awangardę pozostaje otwarte.

Roman Siwulak



(-) (-)
Materiał Teatru
18 stycznia 2017
Portrety
Roman Siwulak