Szukajcie a znajdziecie...
Frazę, którą umieściłam w tytule powtarzamy bardzo często. Funkcjonuje w języku potocznym, choć zwykle nie do końca zdajemy sobie sprawę z jej ważkości i wieloznaczności.Bo czego np. może szukać pasjonat teatru (bo krytyk brzmiałoby zbyt dumnie)? Ano, dobrej sztuki współczesnej, która wpisując się w nurt tzw. brutalistyczny nie stanowiłaby tylko i wyłącznie dziwnej hybrydy (hydry??) przemocy, fizjologii i wrzasku. A przecież prawdziwa rozpacz milczy. Spragnionym takiego spektaklu z pełną odpowiedzialnością polecić można dzieło Adama Rapp'a, zatytułowane "Poważny jak śmierć, zimny jak głaz". Adaptacja reżyserska Tomasza Obary, którą oglądać (raczej uczestniczyć, ale o tym za chwilę) możemy od 20 października na krakowskiej Scenie Pod Ratuszem zadowoli nawet najwytrawniejszego widza. Przydługi wstęp i autorytarna pewność siebie mogłaby się wydawać mocno przesadzone gdyby nie to, że spektakl Obary wygrywa z wieloma adaptacjami dramaturgii współczesnej. Świetnie zagrany, uzasadniony scenograficznie i - co rzadkie w naszych teatrach - z wyśmienitą oprawą muzyczną. Mówiąc wprost: zarówno reżyser jak i aktorzy nie tylko chcą dostarczyć widzowi rozrywki w iście groteskowym stylu, ale przede wszystkim wbić go w fotel. A wbijają nie poprzez eskalację przemocy i ohydy (choć język jest zbyt zwulgaryzowany; dziwić to może u Tomasza Obary, który powtarza, że jeśli w ciągu dwóch minut 10 razy powiemy "kurwa", to będziemy wulgarni, a jeśli raz na pół godziny, to może to coś znaczyć) a przez potwierdzenie tezy, że człowiek to nie jest piękne zwierzę (B. Skarga). Myli się krytyk "Dziennika Polskiego" - to nie jest przedstawienie o rodzinie i degrengoladzie, jaką przeżywa kultura współczesna. To powierzchnia, a ambitny widz chciałby poznać nie tylko to co na powierzchni poematu, ale i to co w środku. Kiedy odrzucimy bluzg, absurdalną (a jak prawdziwą!!) wizję współczesnej kultury, to dostaniemy bardzo smutny spektakl, w którym bohaterowie przeżyli - każdy swoją traumę. I tak Wynne (świetny Marcin Klisz) gubi się we współczesnym świecie, własnym domu, relacji z rodzicami, siostrą. Niczym Hamlet usiłuje, na swój sposób, poznać "prawdę", uratować zobojętniałego ojca, pomóc zmęczonej i sfrustrowanej matce, zrozumieć siostrę. Wreszcie ocalić samego siebie. Obrazoburcze wręcz porównanie?! Ale przecież dzisiejszy Hamlet nie mówiłby być , albo nie być, tylko właśnie kurwa, CZŁOWIEKU. Bo to właśnie słowo "człowiek" jest jednym z kluczy do zrozumienia spektaklu, a dzięki słowu poprzedzającemu zyskuje na intensywności. Mamy więc ojca (w tej roli przeobrażający się znakomicie Kajetan Wolniewicz), który upadł na dno egzystencji, życiem jest dla niego realizacja fizjologicznych potrzeb, z których na plan pierwszy wysuwa się spożywanie alkoholu i już też niemal fizjologiczne zaspakajanie potrzeb w y ż sz ych przez telesprzedaż i tępe oglądanie telewizji. Widać, że bohaterowi dysk wypadł nie tylko dosłownie i cieleśnie. Jest wreszcie elegancki gentelman, który bierze "na stopa" głównego bohatera i w kulturalny sposób proponuje mu seks oralny. A pośród nich wszystkich świeża i czysta (na miarę tej kultury i tych ludzi) dziewczyna Waynn'ego. Jest niema, a mówi nam chyba najwięcej. I znowu: to, co w innych spektaklach obserwujemy jako zaspakajanie zwierzęcej chuci, u Obary jest po prostu sceną erotyczną, niewinną, momentami budzącą uśmiech widowni (to oboje jesteśmy dziewicami!..) Prawdziwa galeria postaci, a autorowi udało się uniknąć schematu, dzięki czemu widz jest często zaskakiwany. Bo, przykładowo, tradycyjne zasady walk samurajskich, którymi fascynuje się Waynne, do złudzenia przypominają Big Brothera. Tyle o bohaterach. Należy jeszcze wspomnieć o poszukiwaniu sacrum odbywa się ono na dwóch poziomach - pierwszy reprezentuje Linda powtarzająca, że muszą znów zacząć chodzić do kościoła, bo to pomaga. I na drugim poziomie: egzystencjalna szarpanina Wanne'go i Sheily, którzy mimo młodego wieku nie wierzą już prawie w nic, ale. bardzo tej wiary potrzebują, bo przecież znajomość własnej nędzy bez znajomości Boga rodzi rozpacz (Pascal). Oni po prostu chcą być kiedyś szczęśliwi. W spektaklu, w teatrze, szczególnie powiedzmy brutalistycznym ważne jest to, czy jak z bohaterów odpadnie "dekoracja" dzisiejszego świata, voyeryzm kultury to czy coś się ukaże. Tu się ukazało. To co jest normalne trwa najkrócej To co nienormalne tak łatwo zrozumieć Tak łatwo jest się z tym pogodzić Ta łatwość niech cię nie uspokaja (A. Zagajewski) - to między innymi zdaje się mówić Tomasz Obara w swym ostatnim przedstawieniu. Teatr Ludowy w Krakowie, Adam Rapp, "Poważny jak śmierć, zimny jak głaz" Przekład Hanna Szczerkowska Reżyseria, scenografia, opracowanie muzyczne Tomasz Obara Występują: Agnieszka Kawiorska (gościnnie) / Dominika Markuszewska Beata Schimscheiner, Iwona Sitkowska, Krzysztof Górecki, Marcin Kalisz, Kajetan Wolniewicz Premiera 20 października 2007, Scena Pod Ratuszem.
Monika Oleksa
Dziennik Teatralny
5 listopada 2007