Tak się czuję

„Ćmienie" odbyło swoją premierę jeszcze w połowie stycznia. Dramat doprowadzający do przemyśleń na temat egzystencji, własnych słabości i niepokoju, lecz również nie raz rozbawiający zapełnioną widownię. Człowiek nie może ufać własnemu umysłowi, ale też nie wie, czy może ufać społeczeństwu, bez pewności kto w tym całym bałaganie ma rację co do kolejności świata. Niepewność pobudza niepokój – ćmienie. Radosław Maciąg zachwyca nas nieprostym dramatem.

Spektakl opowiada o ukrytym strachu człowieka, opowiedzianym z wielu stron przez czwórkę zupełnie różnych osób. Są to ludzie w identycznym wieku, jednak z różną ścieżką przebytą w życiu oraz różnymi podglądami na ten sam, łączący ich problem. Lęk jest problemem częstym i występującym u niezliczonej ilości ludzi, ale wciąż bagatelizowany przez społeczeństwo. Występują liczne pytania, które napotkał każdy człowiek chociażby przy mniejszym wypaleniu.

Scenografia była prosta, minimalistyczna, jednak również podkreślała znaczenie tytułu sztuki – zagubienie w pustce. W niewielkiej sali na jednej z czarnych ścian znajdował się neonowy, niebieski napis z tytułem spektaklu, a za czterema krzesłami na których przesiadywali aktorzy stał nakryty blok w orientalnym stylu, gdzie znajdował się aktor zajmujący się muzyką. Została wykorzystana gra światłem, stosując w pewnych momentach liczne błyski lub całkowity mrok, by potem ponownie rzucić światło na performerów.

Główni aktorzy zostali odziani w luźne ubrania w których na co dzień jest się widzianym, natomiast aktor z tyłu ubrany był w stylu hipisowskim. Dobrze współgrało to ze scenografią, równie prostą, ale wszystko znajdowało się na dostosowanym do siebie miejscu.

Muzyka i efekty dźwiękowe budowały napięcie, zmieniając się ze względu na przemawiającego aktora lub opisywaną sytuację. Tym elementem zajął się jeden z aktorów – Kacper Lech. Podkreślała ona powagę oraz niepokój, który doskonale odzwierciedlał te odczuwane w stanie lęku. Do wytworzenia jej nie zostały wykorzystane profesjonalne instrumenty, lecz orientalne przedmioty, w tym tuba, płaski bęben, ale również aktor używał do tego własnego głosu oraz pomruku.

Aktorzy doskonale wczuli się w tematykę spektaklu. Zarówno w ich głosie, mowie ciała czy tonie można było wyczuć bezsilność, beznadzieję lub gniew z powodu napotkanej ich sytuacji. Wydawali się być ludźmi zniszczonymi, zmęczonymi, może wręcz szalonymi. Odgrywali swoje postacie niezwykle naturalnie, wręcz jakby nie grali, a naprawdę odczuwali nieustanny mętlik i gonitwę myśli. Uprzyjemniało to sztukę, gdyż sama czynność przypatrywaniu się temu aktorstwu dawała satysfakcję i pobudzała emocje widzów.

Z wszystkich cech pozytywnych, reżyseria niestety mnie skonfundowała, Tekst utrzymywany w powadze, niepokoju potrafił wytrącić się z celowego klimatu. Scenariusz uderzał człowieka we wrażliwe punkty doprowadzając do autorefleksji i narzucając prawdę o świecie, natomiast podsumowanie wydawało się nie tworzyć dobrego zakończenia dla sztuki. Zlekceważenie trudu sytuacji i brak odpowiedniego podejścia do niego dla niektórych członków widowni mogło być niesatysfakcjonujące lub zawodzące. Zakończenie spektaklu w sposób żartobliwy i wyśmiewający podczas gdy pojawił się temat między innymi myśli samobójczych nie zdaje się być dobrym zabiegiem. Z drugiej strony jednak trudno się nie zgodzić z tym podsumowaniem, dlatego mogą wystąpić skrajne opinie.

Spektakl Radosława Maciąga „Ćmienie" bierze udział w 30. Ogólnopolskim konkursie na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej, co będzie jednym z większych dokonań dramaturga.

W sztuce została użyta minimalna ilość mediów. Jedyny mikrofon znajdował się przy Kacperze Lechu, który wykonywał muzykę. Aktorzy nie posiadali mikroportów ani mikrofonów, ale ich kwestie były wystarczająco głośne, by dotrzeć na koniec niewielkiej sali.

Widownia była rozbawiana przez teksty, które zapewne nie były do tego dostosowane. Za to pobudzały one pozytywne reakcje. Zakończył się długimi oklaskami.

Spektakl o poczuciu braku wolności, często lekceważona przez społeczeństwo, nawet najbliższe środowisko. Bohaterzy walczą z własnymi słabościami, które mimo różnych twarzy dotyczą tego samego tematu – ćmienia. Wiele odzwierciedleń słabości zostaje ukazanych w tym samym widowisku, łącząc się z widzami. Przepowiada jedną kwestię – nikt nie jest w tym samotny. Na drodze życia napotyka się ludzi z różnymi problemami, z ludźmi zakrzywiającymi sobie rzeczywistość ze względu na media lub to, co inni o nich myślą.

Sztuka rozwiązuje te wszystkie problemy, oczyszczając duszę człowieka niczym dramaty antyczne.



Wiktoria Bajgaczow
Dziennik Teatralny Warszawa
28 lutego 2024