Teatr uczy tego, co w życiu ważne

Rozmowa z Krystyną Siejną – wiceprezydentem miasta Katowice oraz z Dorotą Pociask-Frącek – dyrektorem Estrady Śląskiej i dyrektorem organizacyjnym “Interpretacji”.

D.T.: Pani prezydent, czy lubi Pani teatr? Krystyna Siejna: Oczywiście, że tak. Moim zdaniem teatr jest takim miejscem, z którego każdy z nas może zaczerpnąć dla siebie coś wartościowego. Teatr, a w szczególności klasyka uczy człowieka w przyjazny sposób tego, co w życiu ważne. D.T.: Jaki rodzaj teatru najchętniej Pani ogląda? K.S.: Tak jak już wspomniałam lubię klasykę w teatrze, ale także i komedie. Uważam, ze komedie są pewnego rodzaju antidotum na problemy współczesnego człowieka. Pomagają nam zapomnieć o naszych codziennych problemach i rozładowują stresy. Poza tym jest to doskonała okazja, by pośmiać się również z samych siebie. Przypominam, że w styczniu miasto Katowice było jednym z głównych organizatorów I Katowickiego Karnawału Komedii. D.T.: To już X – jubileuszowa edycja festiwalu “Interpretacje”, której z ramienia prezydenta Katowic Pani patronuje. Wróćmy do początków – jak narodziła się idea, by to właśnie miasto Katowice było organizatorem “Interpretacji”? K.S.: Każde miasto stara się stworzyć taką imprezę, która będzie promowała miasto w danej dziedzinie, a przy okazji będzie służyła mieszkańcom i ich w jakiś sposób dowartościowywała Gdy 10 lat temu tworzyliśmy festiwal, wydawało nam się, ze w całej gamie różnych imprez teatralnych brakuje festiwalu, którego przedmiotem byłaby sztuka reżyserska. Postanowiliśmy, żeby nasza impreza dotyczyła właśnie młodej sztuki reżyserskiej. Chcieliśmy zobaczyć, co ta reżyserska awangarda ma nam do zaoferowania i pokazania. Naszym założeniem było, aby festiwal określił zainteresowanym w jakim kierunku zmierza teatr młodych reżyserów. Poza tym, już sama nazwa festiwalu – “Interpretacje” ma pokazać jak młodzi zdolni twórcy interpretują poszczególne sztuki dramaturgiczne. D.T.: W jakim stopniu Interpretacje - oceniając z perspektywy czasu - przyczyniły się do budowy wizerunku Katowic jako miasta wielkich wydarzeń kulturalnych? Dorota Pociask-Frącek: Pojawiają się czasami krytyczne głosy i opinie, w których wybrzmiewa pytanie czy ten festiwal rzeczywiście jest miastu potrzebny i czy należy go robić. Niestety, najłatwiej krytykować, bo to się najlepiej sprzedaje. Jednak niedawno w Instytucie Teatralnym w Warszawie usłyszałam, że tak naprawdę sami nie doceniamy tego co mamy. Okazuje się, że na “Interpretacje” czekają wszyscy. Krytyka, twórcy i przede wszystkim widzowie. Jednym z gości naszego festiwalu są przedstawiciele Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, m.in. pani Bożena Sawicka – Naczelnik Departamentu Twórczości. Świadczy to bezspornie o wysokiej randze festiwalu. Miłe jest dla nas także i to, że teatry, które zakwalifikowały się na festiwal czynnie z nami współpracują dostosowując spektakle do wymogów katowickiej sceny. Dodać również należy, że na tym festiwalu jury musi zmierzyć się osobiście z widzami, z krytykami i z reżyserami uzasadniając swój wybór publicznie. Pamiętajmy o tym, że jest to festiwal nie aktorów, nie teatrów, a właśnie reżyserów - interpretatorów tekstów dramaturgicznych. Dlatego jestem przekonana, ze festiwal, jego oryginalna formuła i jego ugruntowana marka znacząco przyczynia się do promocji naszego miasta. D.T.: Co jest największym problemem przy realizacji festiwalu? D. P.-F.: Od lat mamy problemy z akredytacjami. Chętnych jest wielu. Jednak nie da się zaprosić wszystkich, bo wtedy już żaden widz nie mógłby zobaczyć żadnego spektaklu. K.S.: Mamy taki Teatr Śląski, jaki mamy – 400 miejsc, a z dostawkami będzie ich maksymalnie 500. Więcej widzów teatr nie jest w stanie pomieścić. Natomiast jak dyrektor artystyczny dobierze spektakle, które jego zdaniem powinny brać udział w konkursie – to już jest jego suwerenna decyzja. To czy zmieści je wszystkie na scenie, tak by maksymalna liczba widzów mogła je obejrzeć, czy też tak jak zdarzyło się w tym roku, gdzie widownia jest na scenie i dany spektakl może oglądać jedynie maksimum 100 osób, w dużym stopniu zależy od jego decyzji. Miasto jako organizator nie ma wpływu na to, jakie spektakle dyrektor artystyczny zaprasza do konkursu. D.T.: Czy miastu potrzebna jest druga scena teatralna, tak jak marzy się to Kazimierzowi Kutzowi – obecnemu dyrektorowi artystycznemu “Interpretacji”? K.S.: Przystąpiliśmy, w trybie dość pilnym, do remontu sali teatralnej w Pałacu Młodzieży, która wielkością porównywalna jest do sali Teatru Śląskiego. Natomiast możliwości techniczne są tam zdecydowanie większe i pozwalają nawet zbudować scenę obrotową. Dwie sale teatralne, umożliwiłyby granie spektakli dwukrotnie. Mam zatem nadzieję, że już za 2 lata, a więc w 2010 roku festiwalowi służyć będzie zarówno Teatr Śląski jak i sala teatralna w Pałacu Młodzieży. D.P.-F.: Mogłoby być i tak, że jedna sztuka jest grana o godzinie siedemnastej, a druga np. o dwudziestej pierwszej. Pamiętać jednak należy o wymogach technicznych. Przewiezienie scenografii, następnie jej ustawienie, dostosowanie do danej sceny – to wszystko wymaga czasu, a doba ma jedynie 24 godziny. D.T.: Jak miasto zapatruje się na propozycję Kazimierza Kutza, by w Katowicach powstał teatr o charakterze “śląskiej sceny narodowej”? K.S.: W dalekosiężnych planach rozwoju miasta pojawia się i taka koncepcja. Myślimy także o odpowiedniej lokalizacji. Na dzień dzisiejszy mogę jedynie powiedzieć, że miejsce, gdzie mógłby powstać nowy teatr, jest wielce interesujące i na pewno atrakcyjne. Będą to najprawdopodobniej okolice przy nowym gmachu Muzeum Śląskiego. Jednak nie wcześniej niż w drugim dziesięcioleciu XXI wieku. D.T.: Według Kazimierza Kutza – festiwal w obecnym kształcie “doszedł do ściany”. Czy pojawiły się już jakieś refleksje co do kolejnej edycji i czy mamy spodziewać się jakiś zmian? K.S.: Kazimierz Kutz nie wyjawił niestety kryteriów, według których - jego zdaniem - festiwal “doszedł do ściany”. Być może ta opinia dotyczyła ogólnego poziomu teatrów repertuarowych w Polsce. Być może w tym roku były szczególne problemy z odpowiednim wyselekcjonowaniem wartościowych rzeczy, co mogłoby być dla Kazimierza Kutza reżysera - również teatralnego - bolesne. Trzy lata temu, kiedy “Interpretacje” miały 2-letnią przerwę, sygnalizowaliśmy, że jest problem z wyborem spektakli spełniających kryteria naszego festiwalu. Stąd też pojawił się pomysł, by festiwal odbywał się co 2 lata. Wtedy podniosło się larum, że oto chcemy zlikwidować festiwal, że próbujemy oszczędzać na kulturze. Wtedy nikt nie traktował poważnie tego problemu, natomiast w tym roku Kutz dobitnie powiedział to, co myśmy wtedy sygnalizowali. Może wizja dyrektora artystycznego, w tym roku, spotkała się z uwarunkowaniami, które nie spełniły jego oczekiwań i stąd być może wynika to jego rozgoryczenie. D.T.: Czy rzeczywiście tak jest, że w tej mnogości spektakli nie można wybrać kilku spełniających festiwalowe wymagania? D.P-F.: Dyrektor organizacyjny festiwalu nie ma wpływu na to, jakie spektakle wybiera dyrektor artystyczny. Dostaję jedynie listę wybranych spektakli konkursowych i mistrzowskich, a następnie sprawdzam czy możliwości techniczne Teatru Śląskiego pozwolą na przeniesienie spektaklu. Moim zadaniem nie jest podważanie wiarygodności decyzji dyrektora artystycznego. Moim zadaniem jest, aby wszystkie zaproszone spektakle pojawiły się na “Interpretacjach”. Natomiast osobiście uważam, że współczesny polski teatr ma się naprawdę całkiem nieźle, czego dowodem niech będą losy reżyserów, którzy wygrali nasz festiwal: Warlikowski pracuje w Paryżu, Klata reżyserował w Wiedniu, a Zadara – laureat Paszportu Polityki i tegoroczny kandydat do Lauru Konrada także w najbliższym czasie będzie pracował za granicą. Dodać należy, że nasi “młodzi, gniewni reżyserzy” wielokrotnie brylowali na międzynarodowych festiwalach, ot choćby w Awinionie. My sobie nie bardzo zdajemy sprawę z tego jak publiczność i krytyka w innych krajach w szczególności za wschodnią ścianą, zachwycają się naszymi spektaklami. Naprawdę mamy co pokazywać! Oczywiście, Jarocki, Grzegorzewski, Swinarski – to są wielkie nazwiska naszej klasyki. Nie zapominajmy jednak, że “Interpretacje” to festiwal dla młodych twórców, których coraz częściej - jak zauważam - interesują sztuki współczesne, dotykające naszej obecnej rzeczywistości. W ubiegłorocznej edycji “Interpretacji” duże emocje wzbudzał Jan Klata i jego spektakl “Transfer”. To właśnie ten spektakl m.in. dostał owacje na stojąco – o czymś to świadczy. Kontrowersje wokół spektakli, rozmowy w kuluarach z twórcami przedstawień – budują klimat tego festiwalu. Wydaje mi się, że najgorsze co mogłoby się zdarzyć festiwalowi to sytuacja, że nie będzie on wzbudzać żadnych emocji. D.T.: Katowice finansują znaczne środki na kulturę w regionie. Jakie jeszcze imprezy kulturalne organizowane są za pieniądze z miejskiej kasy? D.P.-F.: Estrada Śląska oprócz tego, że jest organizatorem “Interpretacji” organizuje także m.in. Katowickie Spotkania Opery i Baletu. Mamy nadzieję, ze w najbliższej przyszłości impreza będzie miała charakter międzynarodowy. Coraz częściej zapraszamy do niej twórców z i innych państw. Do tej pory gościliśmy zespoły m.in. z Litwy i Węgier. Istotne jest to, że ta impreza jest bezpłatna, co wywołuje liczne kontrowersje. Z jednej strony zarzuca się nam, że rozpuszczamy publiczność, a z drugiej strony, dzięki naszej inicjatywie na nasze spektakle przychodzą cale rodziny. Kolejną imprezą Estrady są doroczne Koncerty Promenadowe w parku Kościuszki. K.S.: Miasto aktywnie wspiera także Międzynarodowy Festiwal Teatru Lalki i Aktora Ateneum dla dzieci, Międzynarodowy Festiwal Dyrygencki im. Grzegorza Fittelberga, Letni Ogród Teatralny w podcieniach GCK-u, czy organizowane przez Instytucję Promocji i Upowszechniania Muzyki “Silesia” koncerty muzyczne. D.T.: Dziękujemy za rozmowę.

Łukasz Karkoszka, Ryszard Klimczak
Dziennik Teatralny
3 kwietnia 2008