Teledysk z synami marnotrawnymi

Na deskach Teatru Dzieci Zagłębia zobaczyć można moralitet o Jacku i Placku. Z happy endem: chłopcy wracają do domu, a księżyc na niebo.

Na scenie królują dwie pokaźne, gałgankowe lalki zrobione z resztek barwnych materiałów o oczach z różnej wielkości guzików. Podobnie jak te piegowate, na pozór sympatyczne postaci, cały spektakl uszyty został z elementów różnego pochodzenia, dając ciekawy rezultat. Mamy tu więc i technikę lalkową, i (znacznie od niej efektowniejszą) grę aktorską animatorów, którzy dublują postaci lalkowe, oraz wstawki wokalne, układy choreograficzne, a nawet teatrzyk cieni, w którym wykorzystano prace 11-letniego Adasia Korepty. Niestety bywa jednak, że szwy pękają, szczególnie w miejscach zbytnio wypchanych watą. W Jacku i Placku tą watą są na pewno wręcz wulgarne w treści piosenki leniwych bohaterów, agresywny podkład muzyczny i - podkreślane irytującym śmiechem Jacka - niesmaczne żarty, takie jak ekspresowe przerobienie na kiełbasę nierozgarniętego, ale poczciwego Osła Patałłacha. Dużo zabawniejsze, ale dla dzieci zupełnie niezrozumiałe, są aluzje do konia trojańskiego i pseudofilozoficzne dysputy Jacka i Placka z Osłem. Atrakcyjne dla wszystkich są natomiast sceny, nawiązujące do techniki telewizyjnej: dwa ruchome parawany, umożliwiają szybkie zmiany obrazów, niczym w teledysku. Taki chwyt inscenizacyjny nadaje akcji tempo, pozwala na płynne łączenie scen i w pewnym stopniu równoważy dłużyzny, które niestety wkradły się do przedstawienia. Perełką wśród tych serii migawek jest streszczenie wędrówki Jacka i Placka. Aktorzy wykazali się tu nie lada sprawnością, komponując ze swoich ciał tak liczne dowcipne obrazki. Dlaczego jednak musiały się wplątać między nie także niewybredne gagi? Dlaczego oczekuje się ode mnie, że po raz kolejny będę się śmiała z tego, że bohaterowie, szukając siebie nawzajem, wpadają na siebie, zderzając się tyłkami? Dzieci były wprawdzie rozbawione takimi chwytami, ale przecież nie o to chodzi, żeby za wszelką cenę przypodobać się publiczności. Wręcz przeciwnie - zwłaszcza teatr dla najmłodszych powinien kształtować gusta. Widownia - otwarta i gotowa do zabawy - została za to zignorowana w momentach, które mogły zacieśnić jej kontakt ze sceną. Mogły, ale nie zacieśniły, bo aktorzy nie dopuścili dzieci do głosu, nie przewidzieli, że będą chciały chóralnie odpowiadać na pytania retoryczne. Na korzyść przedstawienia działa natomiast przejrzyste, ale nie uproszczone zaprezentowanie treści bajki, przemiany bohaterów. Lenistwo i wybryki Jacka i Placka (między innymi słynna kradzież księżyca) śmieszą wprawdzie, lecz nie zapewniają chłopcom sympatii widzów. Muszą sobie dopiero zasłużyć, zmieniając swoje zachowanie. Jednak nawrócenie nie przychodzi nagle. Wędrówka w poszukiwaniu krainy leniuchów i napotkane po drodze postaci stopniowo i nierównomiernie - Placka szybciej niż Jacka - doprowadzają bliźniaków do decyzji o powrocie do domu i wniosku, że bez pracy nie ma kołaczy. Dopiero takich, z mocnym postanowieniem poprawy, możemy polubić, a trudny morał łatwiej przyjąć, gdy wyśpiewują go, nadal wesołe i figlarne, ale już uczciwe chłopaki. Teatr Dzieci Zagłębia im. Jana Dormana w Będzinie "Jacek i Placek" wg Kornela Makuszyńskiego scenariusz i reżyseria: Adam E. Kwapisz teksty piosenek: Dariusz Czajkowski scenografia: Katarzyna Żagiell-Kubik muzyka: Michał Kowalczyk światło: Robert Morawiec dźwięk: Dariusz Szymusiński ruch sceniczny: Tomasz Dajewski Obsada: Jacek - Jacek Mikołajczyk, Placek - Dariusz Czajkowski, Mama, Widelec, Pelikan I - Małgorzata Łuczyńska, Osioł, Hrabia - Adam E. Kwapisz, Karczmarka, Dzięcioł, Pelikan II - Edyta Dziura, Dziewczynka, Baryła - Joanna Kowal Premiera: 6 października 2007.

Aleksander Nycz
Dziennik Teatralny Toruń
12 grudnia 2007