W rytmie serca
Dnia 19 marca 2024 roku mieszkańcy aglomeracji śląskiej mieli niepowtarzalną i wyjątkową okazję do zapoznania się z kulturą odległej Japonii w postaci występu grupy Kodō. Ta uznana na całym świecie trupa specjalizuje się w grze na taiko, czyli tradycyjnych instrumentach perkusyjnych używanych w Kraju Kwitnącej Wiśni.Organizatorem koncertu był katowicki NOSRP, co gwarantowało najwyższą jakość dźwięku, a co za tym idzie i doznań. Samo słowo kodō posiada dwa znaczenia. Pierwsze to „bicie serca", a drugie „dzieci bębna". Różnica polega na sposobie jego wymawiania. Niezależnie jaką wersję przyjmiemy, to będzie ona idealnie pasować, opisując to, co reprezentuje sobą zespół.
We wtorkowy wieczór aula NOSPR wypełniona była po brzegi. Na widowni wyczuć się dało atmosferę oczekiwania. W jej niecce zaś stali już ustawieni w szyku niczym wojsko na polu bitwy, główni bohaterowie wieczoru. Już pierwsze dźwięki dobiegające ze sceny wzbudziły we mnie pozytywne odczucia, a to z uwagi na zbieżność z jednym z moich ulubionych soundtracków do filmu „Akira", autorstwa grupy Geinoh Yamashirogumi. Dalsza część spektaklu także nie rozczarowała, oferując rozrywkę na najwyższym poziomie. Był on podzielony na kilka odrębnych fragmentów o zróżnicowanej formie, których motywem przewodnim były bębny. Przez scenę przewinęła się cała gama tych instrumentów. Od małych bębenków, po nieco większe, noszone przez muzyków, po te naprawdę pokaźnych rozmiarów. Nad nimi wszystkimi górował zaś jeden ogromny okaz, który przez większość koncertu milczał, czekając na swój występ w wielkim finale.
Członkowie zespołu znani są z przestrzegania ścisłego rygoru treningowego, w którego skład wchodzą między innymi codzienne, dziesięciokilometrowe, poranne biegi. Dzięki temu grupa utrzymuje się stale w dobrej kondycji fizycznej, co ma znaczenie podczas intensywnych koncertów. Muzycy ubrani są podczas nich w tradycyjne stroje, pomagające w skupieniu sił na wymagającym występie. Nie polega on bowiem jedynie na perkusyjnych popisach, lecz urozmaicony jest śpiewem oraz elementami tańca. Istotnym wzbogaceniem prezentacji są również wspomniane, klasyczne kostiumy, które stanowią dodatkowy środek artystycznego wyrazu. W pewnym momencie na arenie pojawia się nawet smok. Jego pląsy nie wzbudzają jednak trwogi, a raczej sympatię, budząc skojarzenia z domowym pupilem. Choreografia artystów umiejętnie komponuje się z muzyką, tworząc spójną całość. Specyficznego uroku widowisku dodaje także różnokolorowe oświetlenie, podkreślające nastrój poszczególnych segmentów przedstawienia.
Japońskim muzykom udaje się od samego początku skupić całkowicie uwagę widzów na scenicznych wydarzeniach. Utrzymana była ona do końca zwieńczonego bisem, który był lekkim odejściem od głównej treści i posiadał jakby bardziej free stylowy charakter. Wtedy też członkowie grupy udowodnili, że potrafią nawiązać kontakt z publiką, która żywo reagowała na ich poczynania. Dominującymi częściami składowymi spektaklu były bez wątpienia harmonia oraz symetria. Każdy ruch na scenie był dokładnie przemyślany i wykonany z mistrzowską precyzją. Zgranie, jak i mobilność muzyków wzbudzały raz po raz ekscytację widowni.
Tego wieczora estrada emanowała witalnością, sprawiając, że cała sala koncertowa zdała się wibrować. Podsycana skutecznie przez żywiołowość widowiska pozytywna energia, przeniosła się na publiczność, spotykając się z entuzjastycznym przyjęciem. Bezsprzecznie intensywne doświadczenie.
Andrzej Kownacki
Dziennik Teatralny Górny Śląsk
29 marca 2024