Wrzesień c.d.

Dzisiaj rano słuchałem w „toku" rozmowy ze znaną socjolożką, która mówiła bardzo mądrze o rzeczach arcyważnych, niestety, znacznej części jej wypowiedzi musiałem się domyślać, bo pani profesor miała kłopot z komunikatywnością przekazu: mnożyła zdania podrzędne, nadużywała równoważników zdań, zapominała o kropkach kończących frazę myślową. Potrzebę kropkowania do znudzenia wbijano mi do głowy w szkole teatralnej, a prawdziwym fanatykiem kropki, jako środka wyrazu i nośnika sensu, był Gustaw Holoubek. Oto przykład jak trening aktorski może być przydatny w innych zawodach. (15.09.)

***
Dzisiaj rano słuchałem w „toku" rozmowy ze znaną socjolożką, która mówiła bardzo mądrze o rzeczach arcyważnych, niestety, znacznej części jej wypowiedzi musiałem się domyślać, bo pani profesor miała kłopot z komunikatywnością przekazu: mnożyła zdania podrzędne, nadużywała równoważników zdań, zapominała o kropkach kończących frazę myślową. Potrzebę kropkowania do znudzenia wbijano mi do głowy w szkole teatralnej, a prawdziwym fanatykiem kropki, jako środka wyrazu i nośnika sensu, był Gustaw Holoubek. Oto przykład jak trening aktorski może być przydatny w innych zawodach. (15.09.)

***
W spektaklach Jana Klaty na ogół wiadomo o co chodzi, a role aktorskie poprowadzone są ciekawie i niebanalnie. Tak też było i tym razem: „Dług", wg Davida Graebera, w krakowskim Teatrze Nowym Proxima jest klarowny myślowo, posiada jasne i zrozumiałe przesłanie. Największy problem mam z formą przedstawienia, pozornie prostą, może nazbyt oczywistą, ale jeśli całość (kostiumy, konwencję ruchu, przestrzeń) potraktuje się abstrakcyjnie, w oderwaniu od mimetycznej dosłowności – można rozkoszować się kreacjami Moniki Frajczyk, Małgorzaty Gorol, Bartosza Bieleni i Marcina Czarnika. (19.09.)
***
„Pchłę Szachrajkę" (w reż. Anny Seniuk, Teatr Groteska) dzielą od „Długu" lata świetlne w pojmowaniu sztuki, jej roli i obecności tu i teraz. Jeśli patrzeć na dzieło Seniuk poprzez dzieło Klaty to jawi się ono jako przykład muzealnej minoderii, jeśli odwrotnie to „Dług" jest banalnym, pseudofilozoficznym bełkotem zatupanym ultranowoczesną formą, A jednak i tu, i tu publiczność szaleje z radości, nagradzając spektakle rzęsistymi brawami; doprawdy teatr to bardzo pojemne zjawisko! (21.09.)
***
Na „Piłsudskim" byłem w krakowskim kinie Kijów (w kameralnej sali Studio 2) i dawno nie widziałem tak nudnego i nieprzekonującego filmu, głównie z powodu słabego scenariusza oraz beznadziejnej ekspozycji technicznej: przewagi ciemnych zdjęć, na których nie sposób rozpoznać twarzy aktorów, słabo czytelnych, szybko znikających napisów, wreszcie mało selektywnego dźwięku. Obraz, zgodnie z zapowiedziami, powinien kojarzyć się z kinem akcji, a tu kluczowa scena napadu na pociąg w Bezdanach, w celu zdobycia pieniędzy przez Frakcję Rewolucyjną PPS kierowaną przez przyszłego Marszałka, tonie w mroku, w oparach mgły i nie bardzo widać kto wróg, kto przyjaciel, i kto do kogo strzela. Biedna młodzież, która zapewne zostanie spędzona do kina, aby zobaczyć mało znany epizod z życia jednego z największych polskich bohaterów pierwszej połowy XX wieku! (22.09.)
***
„Obywatel Jones" Agnieszki Holland na tegorocznym, berlińskim Festiwalu Filmowym został całkowicie pominięty przez jury i przywiózł kiepskie recenzje, teraz, w Gdyni, na 44. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych, dostał Złote Lwy. Jakie są przyczyny tak znacznej rozbieżności opinii: czy kontrowersyjna jakość dzieła, czy zmiany montażowe dokonane w ostatnim czasie przez reżyserkę, czy może inne przyczyny, w tym polityczne. Gdyńska gala została (jak donoszą dziennikarze) zdominowana przez politykę, przez dłuższe lub krótsze manifesty, orędzia i apele wygłaszane przez wielu twórców, ale też reprezentantów rządu – zaiste fatalny syndrom naszej rzeczywistości. (23.09.)
***
Sprawa cenzury jest bardzo skomplikowana, przecież przez lata „komuny" twórcy nauczyli się z nią żyć, tworząc dzieła w wielu wypadkach wybitne. Myślę, że dużo groźniejsze dla sztuki jest jej upolitycznianie wprost i za wszelką cenę (patrz festiwalowa gala!) przez obie strony: artystów i urzędników. Ale czy wolna, niezależna lub – jak kto woli – niepodległa sztuka (kultura) jest w ogóle możliwa, a jeśli tak, to w jakim stopniu? – nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. (24.09.)
***
Mimo hurra-optymistycznych (jak zwykle!) zapowiedzi naszych komentatorów, byłem prawie pewien, że ten mecz przegramy. Słoweńcy niesieni zwycięstwem nad Rosją i dopingiem własnej publiczności wznieśli się na wyżyny siatkarskich umiejętności i byli – co tu dużo mówić – znacznie od nas lepsi, cóż, tak się gra, jak przeciwnik pozwala. Ale dlaczego, skoro mistrzostwa odbywają się w różnych państwach, jedne z najlepszych drużyn naszego kontynentu najważniejsze mecze grają u siebie, drugie, równie dobre, muszą Europę przemierzać wzdłuż i wszerz, więc (nie ja jeden) stawiam organizatorom (CEV) dwóję za brak logistycznych umiejętności i daru przewidywania, żeby nie powiedzieć ostrzej – za głupotę. (27.09.)
***
Po zatwierdzeniu przez Senat Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego zostałem dziekanem utworzonego niedawno Wydziału Aktorskiego, co stanowi nie lada wyzwanie. Wydział nie powstał przeciwko Akademii Sztuk Teatralnych, ani żeby się z nią ścigać, bo jakakolwiek źle pojęta konkurencyjność nie jest możliwa przy tak ogromnej ilości kandydatów na studia (znacznie ponad tysiąc!), którzy rokrocznie przystępują do egzaminu, a także naszej deklaracji o nie podkupywaniu pedagogów. Chciałbym, żeby na moim wydziale doświadczenie starszych szło w parze z szaleństwem młodych nauczycieli i żeby obok nowoczesnych środków wyrazu uczono porządnego warsztatu zawodowego potrzebnego nie tylko na scenie, czy w filmowym, telewizyjnym lub radiowym studiu, ale i w szeregu zawodach około teatralnych i poza teatralnych. (29.09.)
***



Krzysztof Orzechowski
Dziennik Teatralny
30 września 2019