Idealny człowiek w nieidealnym świecie

Mizantrop to człowiek, który czuje wstręt do innych ludzi, ma się za lepszego. Drzemie on w każdym z nas. Pytanie, czy warto być nim w 100%? Kady człowiek ma wady i zalety, odmienne poglądy. Warto respektować te inności, bo inaczej na świecie zostaniemy sami, pogrążeni w smutku i poczuciu zdrady.

Mizantrop opisany przez Moilera w XVII wieku nie odbiega od charakteru niektórych ludzi naszych lat. Nawiązywanie relacji wciąż sprawia trudności, tak jak definiowanie pojęć: miłość, przyjaźń, moralność. Spory, różnice światopoglądowe, konflikty, kłamstwa – to wszystko brzmi realnie. Pokazuje to, że sztuk Moilera nie da się przeczytać lub obejrzeć i zapomnieć. One lustrują zachowania, które znamy i czasami powielamy. Mimo wszystko są to komedie, na których niejednokrotnie można się uśmiechnąć.

„Mizantrop" opowiada o Alceście (Grzegorz Małecki), który wytyka każdemu wady i nie hamuje się w tym, czym obraża swoich sąsiadów i przyjaciół. Bohater ma też pozytywne cechy. Potrafi kochać Celimenę (Justyna Kowalska) mimo jej błędów. Do momentu kiedy czuje się przez kobietę zdradzony i próbuje poznać pobudki „ludzkiego okrucieństwa" z jej strony. Z krzywdziciela staje się skrzywdzonym. Czy ich skomplikowana miłość przetrwa? Czy każde z nich jednak ujmie się honorem i zostanie przy swoich racjach? On nie widzi w innych zalet, ma siebie za idealnego, ona widzi same zalety z sobie oraz w przystojnych mężczyznach - adoratorach.

Spektakl w Teatrze Narodowym przyciąga uwagę widza kostiumami w wykonaniu Martyny Kander. Każdy bohater, oprócz głównego, ubrany jest w intensywne, pastelowe kolory. Scenografia jest uboga. Na scenie widać pianino, osiem krzeseł oraz stół z ciastkami, owocami i filiżankami. Dzięki temu na pierwszy plan wysuwa się zespół aktorski w składzie: Grzegorz Małecki, Paweł Paprocki, Przemysław Stippa, Justyna Kowalska, Edyta Olszówka, Beata Ścibakówna, Robert Jarociński, Hubert Paszkiewicz, Robert Czerwiński, Damian Mirga, Mariusz Urbaniec. Spektakl oparty jest na dialogu wierszem, a w nim ukryte są żarty słowne, które widzowie doceniali.

Kreacja Grzegorza Małeckiego była wspaniała. Aktorowi udało się uchwycić zmienne emocje bohatera. Był niezwykle elastyczny scenicznie, wchodził w interakcje z widownią, zmieniał ton głosu, dużo pracować mimiką. Jego Alcest zyskał sympatię widzów. Nie dziwię się. Była to bardzo dobrze odegrana rola.

Warto wspomnieć o tercecie cichych bohaterów ubranych na czarno. Młodzi aktorzy (R.Czerwiński, D.Mirga, M.Urbaniec) w spektaklu na scenę wchodzili tylko na chwilę, aby coś przynieść lub wynieść. Mimo to zostali zauważeni i docenieni przez widownię. Mężczyźni zawsze dopowiadali słowa, które nie były wierszowane, a potoczne. W ten sposób oprócz komizmu słownego widzowie doświadczali komizmu słownego i postaci.

W tym spektaklu Alcest nie jest tak naprawdę najważniejszy. Warto zwrócić uwagę na stosunek bohaterów do siebie wzajemnie. Pełno w nim goryczy, sarkazmu, kłamstw, tajemnic. Każdy z nich ma się na swój sposób za idealnego, za odpowiedniego, a inni są gorsi. Świat złożony jest z nieidelnych ludzi, a ta piękna jednostka musi tej całej brzydocie się sprzeciwić.

Z tej komedii wyłania się smutny obraz tego, co może zadziać się z ludźmi, gdy zgubi ich pycha oraz samouwielbienie. Historia zostawia nas z morałem, że warto być dobrym dla innych oraz, że nikt nie jest idealny. I dobrze, bo w idealnym świecie byłoby zbyt nudno.

Finał „Mizantropa" skłania do refleksji. Można mieć własne zdanie na różne tematy, warto je mieć, ale czy należy je przekładać nad szczęśliwe życie?

Nie bądźmy mizantropami.



Zuzanna Styczeń
Dziennik Teatralny Warszawa
20 listopada 2023
Spektakle
Mizantrop