Uwaga - to nie Walentynki

Teatr im. Stefana Jaracza w Łodzi podjął się kolejnej w Polsce inscenizacji sztuki Iwana Wyrypajewa na deskach Sceny Kameralnej. Pokaz przedpremierowy z 30 grudnia zapowiada premierę 5 stycznia 2024 roku i rozpoczyna premierowy karnawał w „Jaraczu". Dzień Walentego lub w innym tłumaczeniu Walentynki to zdecydowanie celebracja i analiza postaci dramatu-Walentego, a nie święto zakochanych, bo chociaż zakochani w tym towarzystwie byli wszyscy, to ze skomercjalizowanymi Walentynkami ten tekst nie ma nic wspólnego.

Historia skomplikowanej miłości i zawiłych relacji trójkąta bohaterów z tekstu Wyrypajewa to emocjonalny koktajl Mołotowa.

Iwan Wyrypajew to urodzony w 1974 roku w Irkucku aktor, reżyser, scenarzysta i dramatopisarz rosyjskiego pochodzenia, a od 2022 roku także obywatel Polski. W maju 2023 dramaturg został zaocznie aresztowany przez moskiewski sąd, a w Polsce działa jako współtwórca instytucji wspomagającej uchodźców z Ukrainy. Iwan Wyrypajew jako zdecydowanie nieobojętny na otaczający go świat, akcentuje w swej sztuce chociażby pieriestrojkę lokując Michaiła Gorbaczowa we śnie Katii i chociaż rzecz o miłości, twórca z pokolenia transformacji ustrojowej nie omieszkał delikatnie i nienachalnie nakreślić tło historyczne w swej sztuce.

„Dzień Walentego" napisał w 2001 roku, czyli jako dwudziestosiedmioletni mężczyzna. Piorunująca mieszanka emocji, pretensji i żalu w sztuce zadziwia w kontekście młodego wieku twórcy paletą przeżyć i doświadczeń rozpisanych na sześć dekad życia bohaterów dramatu.

Walentyna i Katia opłakują razem śmierć ukochanego mężczyzny. Rocznica śmierci Walentego przypada w dzień urodzin Walentyny i tak od dwudziestu lat kobiety przerabiają swoje traumy w ten właśnie dzień. Katię poznajemy, kiedy już pijana wkracza z tortem do pokoju Walentyny, która dokładnie przewiduje jej wejście z życzeniami. Zaczyna się opowieść o miłości, intrydze, zdradzie, niemożności dokonania wyboru.

Sześćdziesięcioletnia Walentyna dokonuje retrospekcji, a my obserwujemy relacje Walentyny, Katii lat dwadzieścia, czterdzieści i sześćdziesiąt oraz Walentego jako dwudziestolatka i czterdziestolatka. Aktorka w roli Walentyny, znakomita Milena Lisiecka, przeprowadza nas przez ten dramat jako dojrzała kobieta, zaś Katię i Walentego poznajemy jako dwudziestolatków i ludzi w średnim wieku. Katia lat 20- Eliza Sondaj, nie może pogodzić się z miłością Walentyny i Walentego. Walenty lat 20- Karol Puciaty, sądzi, że Walentyna odeszła do innego. Łatwo jest manipulować rozchwianym emocjonalnie Walentym zakochanej dziewczynie. Czy to się opłaci? Zdobycz upolowana, ale czy na zawsze?

Postać Walentego łączy nierozerwalnie Walentynę i Katię. Która ma do niego większe prawo? Bohaterowie targani miłością, nienawiścią, zazdrością i rozpaczą miotają się w matni uczuć i wzajemnych oskarżeń. Kto tu jest winny? Kto ma prawo do tej miłości? Czy miłości można się wyrzec, wyrwać z serca i wydrzeć z duszy, tej gorącej, słowiańskiej, rozprawiającej z Bogiem, próbującej ogarnąć rozumem porządek wszechświata ludzkich namiętności, kosmos pragnień i uczuć? Walenty lat 40- hipnotyzujący Marcin Włodarski, również asystent reżysera, spróbuje Wam odpowiedzieć na to pytanie Drodzy Widzowie. Czy współczuć Katii lat 40-Iwona Karlicka, i której starszej pani bardziej nam żal? Uwikłane w ten związek już pozagrobowy i skazane na siebie kobiety (Katia alkoholiczka mieszka u Walentyny w mieszkaniu, które jej wcześniej sprzedała) toczą na naszych oczach wojnę, gdzie słowa są jak sztylety, oskarżenia jak pociski, a miłość ślepa jak nabój i na zabój (oj tak, będą wystrzały) gdy dopada ślepa furia. Jednocześnie Katia lat 60 jest tak czasem rozczulająca i rozbrajająca, a finałowy majstersztyk w kosmosie i stroju astronautki potwierdza klasę i talent fantastycznej i tak niejednoznacznej i tak nieoczywistej w tej roli Doroty Kiełkowicz.

Niebagatelną rolę na mrocznej scenie urodzinowego przyjęcia z duchem Walentego odgrywają akordeon i światło. Muzyka Aliaksandra Yasinskiego tnie kolejne kluczowe momenty z życia bohaterów. Spektakl grany jest bez przerwy. To światło i dźwięk porządkują i akcentują kluczowe sekwencje z życia kochanków. Jan Głąb stworzył surową scenografię, w której nawet zniszczona, fragmentarycznie ułożona podłoga wzmacnia efekt tych strzaskanych uczuć i pękniętych serc.

Dzień Walentego w reżyserii Justyny Celedy to przejmujący obraz. Zapada w serce bardziej niż lukrowane walentynkowe reklamy i lśniące witryny w galeriach handlowych. Jeśli oczekujecie romantycznej atmosfery, po prostu wybierzcie się w inny dzień niż Walentynki, ale pójdźcie. Pokaz przedpremierowy podniósł publiczność z krzeseł. Ta mocna mieszanka miłości i nienawiści robi wrażenie.



Dominika Urbańska
Dziennik Teatralny Łódź
5 stycznia 2024
Spektakle
Dzień Walentego