50 twarzy Szarości? Nie!

„Klaps! 50 twarzy Greya" - reż John Weisgerber - Teatr Polonia - 24.06.2025

W teatrze kocham to, że często mnie zaskakuje. Można ripostować, że każda sztuka (w znaczeniu artystycznym, nie scenicznym), gdy jest dobra i ma to na celu, zaskakuje. Ja jednak ukochałem sobie teatr ze względu na jego bezpośredniość wyrazu, na bezpośrednią możliwość obserwacji życia – bardziej lub mniej pokręconego. Podczas recenzowanego spektaklu znów doznałem przyjemnego zaskoczenia.

 

Pierwsze wrażenie nie było najlepsze. Moje wątpliwości wzbudziła lista autorów porównywalna długością z bibliografią przeciętnej pracy licencjackiej. Głowiłem się – jak to miało wyglądać? Pisali w sztafecie czy też – jak bywa na budowie inwestycji publicznej – jeden pracował, reszta patrzyła? Kolejną czerwoną lampką była sama tematyka. Pierwowzoru nie jestem fanem, a pierwszy film trylogii widziałem tylko dlatego, żeby wyrobić sobie zdanie o tym fenomenie socjologicznym. Nie ma to jednak absolutnie żadnego znaczenia! Sama sztuka – nie zawaham się tego powiedzieć – kupiła mnie za gotówkę i nie wzięła paragonu wychodząc!

Historię śledzimy z pomocą narracji autorki powieści dla pań żądnych ekscytacji i odrobiny pieprzu w swym rutynowym życiu. Można powiedzieć: od ludu dla ludu. Autorka bowiem stanowi reprezentację własnej grupy docelowej. Jest to postać znudzona swym mężem i dziećmi, tęskniąca za dreszczykiem erotycznych emocji. Nie jest to jednak ani przez chwilę studium przypadku czy próba głębszego zrozumienia, dlaczego kobiety pokochały Christiana Greya. To komedia, a do tego znakomita.

Marta Walesiak jako narratorka na oczach widza przywołuje do życia z nicości swych bohaterów i na bieżąco nadaje im kształt. To zapisuje, to skreśla co lepsze i gorsze pomysły. Na jej zachowanie nieustannie reagują postacie jej powieści – Tasha i Grey (Magdalena Lamparska, Mateusz Damięcki), które bywają równie skonfundowane nagłą zmianą kierunku potoku myśli autorki, co widz. Dość o fabule wystarczy powiedzieć, że spektaklu nie ogląda się dla niej. Stanowi pretekst do żartów i kąśliwych komentarzy dla poddawanej na scenie obróbce skrawaniem literatury.

Kto jednak widział film (ja, jak wspomniałem, to doświadczenie mam w swoim katalogu) ten rozpozna poszczególne sceny i ciąg wydarzeń. Nie twierdzę, że aby dobrze się bawić warto znać pierwowzór – nie zachęcam absolutnie Czytelnika do seansu! Jednak jeśli ktoś bardziej lub mniej dobrowolnie (coś czuję, że w tej grupie z jakiegoś powodu przeważają mężowie i partnerzy) film już widział, ten może mieć doświadczenie wzbogacone właśnie o ten punkt odniesienia, który osobiście doceniłem. Sporo zabawy sprawia przypominanie sobie pseudoromantycznych i poważnych scen z ekranu i widzieć ich prześmiewczą interpretację na scenie. Dostarczyło mi to dużo zabawy.

Jeśli chodzi o całą trójkę aktorów, to wszyscy są znakomici. Może lekko w tyle zostaje Marta Walesiak, ale absolutnie nie dlatego, że mam jej coś do zarzucenia. Nie, po prostu sądzę, że miała mniej okazji scenariuszowych do popłynięcia z nurtem, do zabawy tekstem i widownią. Z tego ostatniego doskonale korzystała Magdalena Lamparska. Jej kontakt z widzami był uroczy i prześmiewczy. Tu muszę ostrzec – osoby z publiczności dostają do łapek mikrofon i muszą powiedzieć kilka słów na tematy często krępujące, a czasem absurdalne. Wszystko jest w granicach dobrego smaku, szacunku i serdeczności – wiem jednak, że niektóre osoby bardzo nie lubią wychodzić ze swojej skorupki, więc czuję się w obowiązku o tym wspomnieć. Warto wówczas usiąść wysoko i w środku.

Jak wspomniałem, zarówno Magdalena Lamparska jak i Mateusz Damięcki są fantastyczni. Ich kwestie dają im mnóstwo swobody i widać gołym okiem, że kochają to co robią. A Mateusz Damięcki w pewnym momencie uskutecznia striptiz. Wnioski pozostawiam Czytelnikowi.
Nie dziwię się więc wcale, że spektakl był już odgrywany tyle razy - wg informacji na stronie teatru: 263. Jest to na pewno jedno z widowisk, przy którym widz może wyłączyć myślenie, zapomnieć o troskach i po prostu dobrze się bawić. Zdecydowanie należy do najlepszych komedii, jakie widziałem w tym roku. Niech też co bardziej pruderyjnego Czytelnika nie zraża tematyka. Oczywiście, temat seksu jest osią napędową historii jak w oryginale. Nie przebija się jednak na pierwszy plan, takie było moje odczucie.

Główną rolę grają postacie, ich absurdalna charakterystyka oraz komiczne interakcje. Zdecydowanie warto się o tym przekonać osobiście. Szarości tu się nie znajdzie – za to prawdziwą tęczę humoru już tak!
__

Portrety

Aut. J.S. Blair, I.M. MacIntyre, J.A. Millan, S.A. Moran, C.J. Munch, A.M. Scheffler, I.P. Whalen. Reż. John Weisgerber.

Jakub Wojtasik
Dziennik Teatralny Warszawa
17 lipca 2025
Portrety
John Weisgerber

Książka tygodnia

Bioteatr Agnieszki Przepiórskiej
Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego
Katarzyna Flader-Rzeszowska

Trailer tygodnia