"Samotność numer jeden", "wiek odeszły" i "przestrzeń od-ludzka"

recital Elżbiety Adamiak

Gospodarzami środowego wieczoru w Teatrze Korez byli Jacek Łapot i Piotr Skucha z Kabaretu Długi - rzecz odbywała się w ramach Kabaretowej Sceny Trójki. A więc najpierw było wesoło. Obaj panowie rozmawiali na temat afery hazardowej i mającej ją badać komisji śledczej.

Czytali na ten temat wiersze (stylizowane na teksty Adama Mickiewicza, Juliana Tuwima i Kazika Staszewskiego), a Agnieszka Trzepizur w makijażu Pierrota śpiewała fragment piosenki Starszych Panów, by po chwili przepłynąć tanecznym krokiem przez scenę, ucharakteryzowana na… „Pędzącego Królika”. Później monolog własnego autorstwa mówiła występująca na Kabaretowej Scenie Trójki już po raz kolejny Izabela Mikrut, Jacek Łapot w stroju pijaczka rapował o tym, że „otwiera wino ze swą konkubiną”, a w kolejnym skeczu został obrzucony przez publiczność piłeczkami pingpongowymi, które przed rozpoczęciem występu rozdano siedzącym w pierwszych rzędach widzom. 

Radykalna zmiana nastroju nastąpiła, gdy na scenie pojawiła się Elżbieta Adamiak. Recital otworzył utwór „Po trójkącie” – wierzchołki tego trójkąta stanowiły wiara, nadzieja i miłość. To właśnie o nich traktowały kolejne piosenki. Było o „samotności numer jeden” – „kiedy jeszcze się kogoś nie zna, a już się na niego czeka” („Jesienna zaduma”), „wieku odeszłym”, gdy ona lub on zostaje sama / sam („Nie ma na co czekać”) i człowieku, który jest jak zupa z „wkładką” – im bogatsza „wkładka”, tym smaczniejsza zupa („Wywar z przywar”). Zamiłowanie wokalistki do neologizmów dało o sobie znać także wtedy, gdy mówiła, że każdy czasem odczuwa chęć znalezienia się w „przestrzeni od-ludzkiej”. Koncert promował najnowszy album artystki – „Zbieram siebie”. Usłyszeliśmy więc przebojowe „Trwaj, chwilo, trwaj”, zaśpiewane w duecie z grającym na instrumentach klawiszowych Piotrem Goljatem, który wykonał swoje partie z młodzieńczą zawadiackością rodem z płyty „Serwus Madonna” Janusza Radka. Później Elżbieta Adamiak zaprezentowała jeszcze m.in. kompozycję Larsa Danielssona „Forever Me And You”, do której sama napisała tekst, wiersz Adama Ziemianina „Modlitwa końca mojego wieku” i utwór „Są we dwoje”. Nowe piosenki przeplatane były dawniejszymi utworami – „Blues niepotrzebnych powrotów”, „Do Wenecji stąd dalej co dzień”, „Przybywa czasu w nas i między nami”, „Bajka o tym, jak wigilijna noc wychodziła za mąż”, „Posiedzimy sobie razem w kuchni” i „Rozmowa przy ściemnionym świetle”. Tę ostatnią piosenkę – jako „młodzież w średnim wieku” - zadedykowała „obecnej młodzieży”. Zapowiadając ten utwór, wspomniała o czasach, w których na rozmowę międzymiastową czekało się trzy dni, a komórka oznaczała jedynie miejsce, w którym przechowywało się węgiel. Mimo tego ludzie spotykali się w mieszkaniach, rozmawiali i sącząc niekoniecznie herbatę, czytali wiersze. Dzisiaj jest już zupełnie inaczej…

Koncert wypadł znakomicie, mimo, iż Elżbieta Adamiak – jak sama powiedziała - walczy wspólnie z „Panem Antybiotykiem” z zapaleniem oskrzeli. Towarzyszący jej muzycy (Sebastian Ruciński, Piotr Górka, Piotr Goljat i Paweł Jabłoński) udowodnili, że żaden wygenerowany komputerowo dźwięk nie zastąpi brzmienia „żywego” kontrabasu lub akordeonu w dłoniach świetnego instrumentalisty. Nie zmienia to faktu, że w trakcie tego typu recitali może się wydarzyć absolutnie wszystko – wypadnie kabel od mikrofonu, komuś na widowni zadzwoni telefon komórkowy („Proszę odebrać, przecież człowiek chce się skomunikować z drugim człowiekiem”), wokalistce zdarzy się zapomnieć fragment tekstu lub wybuchnie śmiechem na widok tego, co dzieje się na scenie. I również na tym chyba polega urok tych występów.

Tomasz Klauza
Dziennik Teatralny Katowice
30 stycznia 2010

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...