"Zdobywcy" bez zwycięstwa

"Zdobywcy" - reż: Tomasz Obara - Teatr Nowy w Zabrzu

Poruszony temat nie jest ani nowy, ani odkrywczy. Idąc na ten spektakl z kilkoma bardzo dobrymi recenzjami czeka się na pouczenie, poznanie raz jeszcze tego, co rzeczywiście ważne w życiu i wyśmianie ludzkiego, często swojego materializmu i nielogicznego postępowania

Wchodząc na salę z nieukrywanym zadowoleniem i wielkim wyczekiwaniem na rozpoczęcie spektaklu, opuszcza się ją w całkowicie odmiennym stanie. Obojętność zamieniająca się momentami w nudę jest zaskakującym towarzyszem pomagającym wstać z fotelu. Nie da się ukryć rozczarowania słabym scenariuszem. W tym przewidywalności końca perypetii bohaterów - schematy powtarzane w tanich amerykańskich produkcjach. I na dodatek dobrzy aktorzy w nijakich rolach. Najgorsza mieszanka na deszczowe popołudnie.

Sam temat jest jak najbardziej aktualny. Na co dzień spotykane negatywne zachowania przestają razić. Chęć osiągnięcia sukcesu za wszelką cenę również nie jest niczym zaskakującym. Wykorzystywanie w tym celu swoich „przyjaciół” i nieuczciwych zagrań stało się wręcz „normalnym” zachowaniem w korporacjach i nie tylko. Kwestia znajomości tematu bynajmniej nie jest powodem, aby darować sobie to przedstawienie. Podejście reżysera, mało nowatorskie w przedstawieniu tematu – już tak. Ma się wrażenie, że ostatni weekend, który spędziło się przy nudnym serialu, teraz w teatrze jest tylko powtórką. Nie jest do końca mylne, gdyż naleciałości właśnie telewizyjne rzeczywiście są. Wynikają w jakiejś części z długoletniej i wciąż aktualnej współpracy autora sztuki Alaina Kriefa z francuską telewizją. Scenariusze seriali mają to do siebie, że bez większych problemów można włączyć kilka różnych odcinków po sobie i obejrzeć prostą historyjkę z kilkoma oczywistymi wątkami. Również dla nich charakterystyczny jest podział fabuły na konkretne i jakże przewidywalne elementy.

Z podobnym zjawiskiem spotykamy się oglądając „Zdobywców”. Widz sam i to całkiem naturalnie potrafi oddzielić kolejne punkty zwrotne decydujące o losach bohaterów. A propos. Zatrzymując się przy „cudownych” sytuacjach, są również bardzo schematyczne (fortuny spadkowe, zdrada przyjaciół). Z minuty na minutę kolejne postacie pokazują drugą twarz lub spotyka ich niespodziewane (nie)szczęście. Ktoś powie, że takie jest życie. Zgodzę się z tym. Jednak często przybiera po prostu ciekawszą formę, pociąga za sobą refleksję czy chociażby nieoczywistą zmianę. Można się kłócić o fundamenty teatru i Teatru. Jaka jest jego rola? Co ma przedstawiać, kiedy porusza tak ważne problemy? Aktualne, dotyczące wielu z nas i naszego otoczenia? Problemy, które często mimochodem upychamy świadomie, bądź nie w najciemniejszych skrytkach mózgu, serca.

Usłyszałam zarzut przypisywania do omawianej komedii zbytnio górnolotnych pytań. Zgłaszam absolutny sprzeciw. Komedia oraz jej tytuł same w sobie zawierają fundamentalne pytania, dla każdego człowieka. Jednak cóż z tego, skoro są one gubione przez schematy i wykrzywiane przez kolejne dialogi? Nie każda komedia musi kończyć się wraz z założeniem płaszcza i wyjściem z teatru.

Agnieszka Niewdana
Dziennik Teatralny Katowice
14 stycznia 2012

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia