...duża Point Blank czarna...

13. Międzynarodowe Spotkania Teatralne Okno

Parę tysięcy zdjęć podzielonych na kategorie, obrazujących niemal każdy aspekt życia człowieka, począwszy od spojrzenia przy samotnym lub wspólnym posiłku, a na przemocy domowej skończywszy. Fotografie robione z 200-krotnym zoomem, pozwalającym zajrzeć w notatki pisarki do budynku stojącego naprzeciwko. Scenariusze zachowań na każdą sytuacje dnia i nocy w każdym możliwym układzie i każdym możliwym wieku. Systematyzacja życia podsunięta do bram perfekcji. Aż mi się odbija Orwellem (a może to ta kawa?).

"Point Blank" to performance Edit Kaldor- węgierskiej artystki, która z ze swym spektaklem podróżuje jakiś czas zdobywając pochlebne recenzje. Bohaterka sztuki podróżuje po całym świecie robiąc ludziom zdjęcia. Robi je seriami skupiając się na ich zewnętrznych reakcjach i próbując dotrzeć do głębi ich uczuć oraz życiorysów. Chce na podstawie tych ujęć stworzyć dla siebie optymalny i zgodny z jej charakterem scenariusz na życie. Tylko po co?

W spektaklu na pewno warto zwrócić uwagę na stronę techniczną. System klasyfikacji zdjęć jest naprawdę godny podziwu, a ponadto dynamiczny. W trakcie przedstawienia bohaterka zmienia w nim kategorie, przerzuca zdjęcia między folderami i opisuje nam swoją motywację. Prezentuje zdjęcia, które ją zaciekawiły lub które wydają się jej najbardziej intrygujące. Cały czas mówi do widza, robi z nim eksperymenty (nawiasem mówiąc, w jednym z nich pojechałbym sobie na przejażdżkę z samym Tedem Bundy), opowiada, prezentuje techniki, powiązania, różnice i ciągle mówi. Nie ważne, do kogo się mówi, ważne żeby ktoś słuchał. Wtedy można dojść do ładu z samym sobą. Świadomość wyłapuje tylko to, co zostanie powiedziane głośno i sprawniej wysupłuje błędy. W tym wypadku bohaterka spektaklu musiała być wysłuchana, aby mogła choć odrobinę dopracować i uporządkować swoje zbiory scenariuszy. 

Nie za bardzo orientuję się w psychologii społecznej, o którą zahacza ten performance. Również relacje międzyludzkie to dla mnie \'czarna magia\' (dlatego robiłem tylko jedną kawę). No i zabrakło mi tu czegoś. Jakiejś nitki, która przyszyłaby tę historię do rzeczywistości. Życie układane na podstawie życia innych? To takie puzzle, każdy kawałek z innego obrazka. Pomieszanie z poplątaniem i gdzie tu pozostaję prawdziwy ja? Walczący czasem przegrywają, ale tchórze przegrywają cały czas. Lepiej więc chyba iść na żywioł niż przegapić życie, próbując je zaplanować. To subiektywna opinia (poparta kubkiem kawy), z którą nikt nie musi się zgadzać. Tak, jak nikomu nie musi się podobać performance Edit. W końcu czego jak czego, ale własnych przeżyć artystycznych nie da się zaplanować.

Domicjan Maraszkiewicz
Dziennik Teatralny Szczecin
7 listopada 2009

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia