9 kręgów Shakespeare'a

"Wiedźmy" - reż. Krzysztof Jasiński - Krakowski Teatr Scena STU

Krakowski Teatr STU ponownie został opanowany przez Shakespeare'a! Reżyser spektaklu, Krzysztof Jasiński przywołał ducha poety ze Stratfordu, ale tym razem w przedstawieniu, zawierającym... motywy kilku dzieł autora. Ta ciekawa kompilacja stanowi dramaturgię spektaklu „Wiedźmy", który obchodził kilka dni temu premierę.

W historię wprowadza nas Król Lear (w tej roli znakomity Andrzej Róg), przemierzający scenę i toczący rozmowę ze swoimi trzema córkami: Gonerylą (Beata Rybotycka), Reganą (Agata Myśliwiec-Grząślewicz), Kordelią (Joanna Pocica), spoglądającymi na niego obojętnie ze ściennej wizualizacji.

Trzy kobiety obleczone w półmrok: po trochu Gracje, po trochu Mojry, w wyzywających pozach odpowiadają ojcu na pytanie, która z nich kocha go najbardziej. W końcu pojawiają się na scenie i same kobiety: Goneryla, Regana i odrzucona przez Leara Kordelia. Zniesmaczone humorami starzejącego się ojca dają temu wyraz w przykrych rozmowach. Wściekły i zrozpaczony Lear przeklina córki. Obciążone strasznym testamentem stają się wiedźmami. Próbując odmienić posępną przyszłość szukają swojego miejsca u boku różnych mężczyzn: Romea, Makbeta, Otella, Hamleta i Ryszarda III. Trudno jednak o dobór odpowiedniego partnera spośród morderców, szaleńców i niedojrzałych młodzieniaszków.

Po przerwie jesteśmy zaskoczeni zmianą charakteru akcji: oto wiedźmy i „wiedźmini", czyli męska część bohaterów ubranych w ciemne stroje, wykonują songi, popisy artystyczne. To wszystko na tle wizualizacji wzburzonego morza. W końcu pojawia się Lear – a może właśnie już nie Lear, tylko Prospero, stawiając pośród bohaterów szklane naczynie, wypełnione kolorową cieczą, przypominające popularną sziszę. Postaci, wchłaniając magiczną (prawdopodobnie) woń stają się weseli, zrelaksowani, aż zasypiają.

Niezwykły jest minimalizm, z jakim potraktowano kwestię scenografii. Przede wszystkim wykorzystano naturalne uwarunkowanie przestrzeni: obszar sceny wyznacza ściana i dwa filary, postaci używają także wejścia dla widowni. Poza nielicznymi rekwizytami nie ma już więcej żadnej dekoracji. Jednak ciągle dokonuje się zmiana scenografii, charakteru poszczególnych scen – za sprawą wizualizacji, wyświetlanych na ścianie i podłodze. Dzięki nim widzimy wnętrze grobowca, jesteśmy pod domem Julii i kroczymy po wzburzonym morzu. Obrazy oddziałują na wyobraźnię: gdy widzimy ruszające się w świetle księżyca liście, chcemy czuć wiatr, który nimi porusza. Prawdziwa poetyczność i ożywienie nowoczesnej wizji Williama Shakespeare'a. Obrazy są znakomicie zsynchronizowane z ruchem postaci, pauzy są niemal niedostrzegalne. Świetnie współgra z tym reżyseria światła, która stawia wizualną „kropkę nad i". Ogólnie jest mrocznie. W większości ciemne stroje, obszerne płaszcze, powiewające peleryny, wąskie kombinezony i miotły, przeistaczające się w... parasole, tworzą mroczny klimat, z pazurem.

Krzysztof Jasiński tworzy zbiorową historię postaci Shakespeare'a. Formułuje genezę zła, które tkwi w jego dramatach. Wychodzi od pierwszego grzechu: przekroczenia przez Lear'a relacji ojciec-dziecko. Reżyser podkreśla, że właśnie odrzucenie Kordelii wzięło się z niezgody dziewczyny na kontakt cielesny. Pogarda i nienawiść wkradły się w relacje rodzinne, tworząc z córek wiedźmy. Hamlet tłumaczy, co dzieje się z mężczyznami pod ich wpływem: „Albo jeżeli koniecznie potrzebować będziesz wyjść za mąż, to wyjdź za głupca, bo rozsądni ludzie wiedzą bardzo dobrze, jakie z nich czynicie potwory" (tłum. Józef Paszkowski). Kolejne grzechy: okrucieństwa, morderstwa, samobójstwa rodzą się same. Tylko czy to na pewno z kobiety rodzi się wszelkie zło?

Postaci: kobiety i mężczyźni ustawieni są symetrycznie na scenie. Pomiędzy nimi przechodzi Król Lear i buduje napięcie. Silne jednostki, znakomici aktorzy, tworzą solidną konstrukcję spektaklu. Znakomici aktorzy, w szczególności Beata Rybotycka, Dariusz Starczewski, Radosław Krzyżowski, Agata Mysliwiec-Grząślewicz oraz Krzysztof Kwiatkowski tworzą sceniczny wielokąt, który jest w nieustannym ruchu. W centrum znajduje się Lear-koryfeusz, Lear-czarodziej, Lear-Prospero, który ustawia niemal w hipnozie swoich aktorów na scenie, zatapiających się we śnie nocy letniej. Lear-Prospero, Lear...Jasiński?

Maria Piękoś-Konopnicka
Dziennik Teatralny Kraków
5 lutego 2018

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia