A mama? Umarła

"Kruk z Tower" – reż. Robert Latusek – Teatr im. Stefana Jaracza w Łodzi

Można się kochać. Można mieć w sobie tęsknotę do Drugiego tak wielką, że nie da się wytrzymać. Ale można też przy tym wszystkim nie umieć do siebie dotrzeć. O samotności, procesie żałoby, niezrozumieniu i Wielkiej Potrzebie Bliskości opowiada Kruk z Tower w reżyserii Roberta Latuska, przygotowany w ramach Sceny Inicjatyw Aktorskich ProScenium.

Ojciec młodego Kostii umiera. Chłopiec tragedię przeżywa oddzielając się od świata i zanurzając w migającym świecie komputera. Jego matka, nie mogąca pogodzić się ze śmiercią męża, próbuje budować bliskość z synem, lecz daremnie. Udaje jej się to dopiero, gdy wykorzystuje do tego internet.

Robert Latusek bazując na tekście Andreia Ivanova pokazał złożoność i tragedię samotności wynikającej z nie-komunikacji i nieumiejętności poradzenia sobie ze stratą. Zdołał subtelnie uchwycić niewidzialną barierę między dwójką ludzi, tak cienką, że trudno uwierzyć, że w ogóle istnieje, ale jednak konsekwentnie rozdziela. Niezwykle interesującym jest spojrzenie na możliwości oferowanych przez internet. Spektakl nie zatrzymuje się na pobłażliwym spojrzeniu na medium, lecz sięga głębiej, faktycznie zadając pytania i eksplorując. Internet jest tu zarówno Wielkim Teatrem, gdzie każdy może być każdym i gdzie nie można być pewnym niczego i gdzie można zapomnieć o tym co prawdziwe, jak i drogą komunikacyjną, na której mogą odnaleźć się najprawdziwsi ludzie w swojej nieskrępowanej formie.

Między aktorami w trakcie przedstawienia narosła energia ogromnego pragnienia współbycia z drugą osobą. Brak częstych interakcji fizycznych między postaciami Matki i Syna zestawiony z bogatymi w skrajne emocje monologami i dialogami wykreował obraz relacji, w której jest ciasno jak w klatce, ale mimo tego wysuszająco samotnie, aż wszystko zrywa się do ucieczki. Kostia w wykonaniu Mateusza Czwartosza niebanalnie łączy skrajności, raz epatując agresją czy wulgarnością, a raz otwierając wewnętrzny świat nastolatka, który gubi się i pragnie czułości. Grająca Matkę Ewa Audykowska-Wiśniewska w swojej roli zawarła kilka ważnych tematów: znikanie osoby, która straciła życiowego partnera i przyjaciela, trud rozstania i rozpadu rodziny czy bycie samotnym rodzicem. Na pierwszy plan wysuwa się jednak potrzeba bliskości z dzieckiem.

Z początku wyblakła postać Matki napełnia się kolorem i młodzieńczością wraz z rozwojem nowo nawiązanej relacji.

Scenografka Katarzyna Zbłowska podjęła przemyślaną decyzję zamykając aktorów w klatce i tworząc tym samym znaczeniową matrioszkę – bohaterowie są tak samo przerażeni i tak samo zagrożeni w nowej, nieznanej przestrzeni, jak kupiony przez nich ptak. Jednocześnie konstrukcja scenografii sugeruje, że z sytuacji jest wyjście, ale wymaga ono chęci i podjęcia decyzji. Prostota reszty wystroju sceny sprawia, że opowieść staje się uniwersalna. Podobnie działają kostiumy, również przygotowane przez Zbłowską, wpisujące się w archetyp nastolatka i pracującej kobiety w średnim wieku. Muzyka Waldemara Osieckiego i światło Olafa Makiewicza podkreślają natomiast internetowy kontekst całości, kojarzą się z typowo współczesną estetyką znaną z teledysków czy filmowych dzieł.

"Kruk z Tower" to intensywne, ale bardzo intymne przeżycie, kameralne spotkanie z bolączkami i mikro-tragediami codziennego życia. Może okazać się szczególnie potrzebne wtedy, gdy sami czujemy się samotni, albo gdy zastanawiamy się po co tak właściwie nam ten Drugi obok. Niemniej jednak z pewnością odnajdzie się w nim każdy widz lubiący ostre, niedające łatwych i przyjemnych odpowiedzi spektakle.

Magda Małowska
Dziennik Teatralny Łódź
31 stycznia 2022
Portrety
Robert Latusek

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...