A miała być premiera sezonu

"The Beatles & Queen" -Gliwicki Teatr Muzyczny i Opera Śląska

Zapowiadana koprodukcja Opery Śląskiej w Bytomiu i Gliwickiego Teatru Muzycznego nie przyniosła zapowiadanego efektu. Mimo starań połączonych zespołów, zaprezentowano powierzchowne widowisko taneczne do oryginalnej muzyki Beatlesów oraz Queen

W piątek 24 września na scenie Teatru Muzycznego w Gliwicach odbyła się polska prapremiera widowiska tanecznego „The Beatles & Queen”. Choreografią zajęli się Igor Vejsada, dyrektor artystyczny Baletu Narodowego Teatru Śląsko-Morawskiego w Ostrawie oraz Robert Balogh, dyrektor baletu i choreograf związany z Teatrem Morawskim w Ołomuńcu. Spektakl o legendach muzyki popularnej podzielono na dwie części; Vejsadzie powierzono realizację części spektaklu z muzyką zespołu „The Beatles”, Balogh zajął się opowieścią o „Queen”.  

Decyzja o stworzeniu spektaklu składającego się z dwóch części realizowanych przez osobnych twórców była zdecydowanie niewłaściwa. Każda z nich jest bowiem osobną zamkniętą formą, niczym – poza tańcem – nie nawiązującą do siebie. Można by długo zastanawiać się, dlaczego nie spróbowano znaleźć wspólnego języka, zabiegu, który połączyłby wspaniałą muzykę obydwu brytyjskich zespołów. Widać ewidentny brak komunikacji między twórcami i wspólnej wizji całego spektaklu. 

Bezdyskusyjnie można zarzucić brak pomysłu na fabułę, przeprowadzenie historii. W przedstawieniu zrealizowano wyłącznie suche układy choreograficzne do utworów danego zespołu. Nie łączyło ich nic, oprócz muzyki. Oczekując ciekawego spojrzenia na twórczość i burzliwe, pełne niecodziennych zdarzeń życie wybitnych muzyków, otrzymujemy kilkanaście autonomicznych numerów tanecznych. Nawet nie spróbowano przekazać więcej emocji i opowiedzieć jakiejkolwiek interesującej historii. 

Pierwsza odsłona spektaklu – ta z muzyką The Beatles – jest zdominowana przez sceny zbiorowe, które wykonano nieprecyzyjnie, zdarzały się również błędy rytmiczne. Zespół zrealizował zamierzenia choreografa bez większego zaangażowania emocjonalnego. Tancerze mechanicznie przechodzili do poszczególnych elementów układów, brakowało płynności i opanowania zadań na należytym poziomie.

Druga część – do utworów Queen – stworzona przez Roberta Balogha odbiega poziomem od część pierwszej w każdej materii. Inscenizator skupił się na wyeksponowaniu postaci Freddiego Mercury’ego, na scenach solowych i duetach. Zdecydowanie struktura ta przeważała w części poświęconej muzyce Queen. Tancerze występujący w tej odsłonie prezentowali wysoki poziom, zwłaszcza Ivo Jambor, który wcielił się w rolę legendarnego wokalisty. Utalentowany tancerz z wielkim wyczuciem i precyzją stworzył postać z całą gamą charakterystycznych ruchów Freddiego Mercury’ego. Przedstawił szeroką gamę swoich umiejętności i bezsprzecznie zdominował całe widowisko.

Dysonans między dwiema odsłonami jest tak istotny, że zastanawiam się, dlaczego dyrektorzy Opery Śląskiej i Teatru Muzycznego dopuścili do premiery spektaklu w obecnej formie, z tak nierówną wartością artystyczną. Miejmy nadzieję, że z tej, niezbyt fortunnej, współpracy zostaną wyciągnięte wnioski na przyszłość.

Dawid Komuda
Dziennik Teatralny Gliwice
7 października 2011

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...