A państwo nie chcą uratować świata?

"Teatralny Plac Zabaw Jana Dormana" - reż. J. Sobczyk - Instytut Teatralny

Żeby wejść na tajemniczy, ukryty za drzwiami plac zabaw, najpierw trzeba otrzymać bilet. Do wyboru: niebieski albo żółty. Wystarczy przejść po jednej ze ścieżek, przeczołgać się pod wielkim drewnianym koniem i droga do zabawy staje przed nami otworem. Teatralny Plac Zabaw Jana Dormana wciąga w wir wyliczanek i podwórkowych zabaw tak intensywnie, że granica pomiędzy dzieckiem a dorosłym zaciera się niemal całkowicie

Zanim rozpocznie się właściwa część spektaklu, dzieci gromadzą się pod wejściem do sali gimnastycznej. Siadają na posadzce i dostają bilety wstępu: jedna grupa niebieskie, druga - żółte. Kartki, które otrzymały po chwili stają się papierowymi czapkami używanymi przez malarzy pokojowych. Bez nich spektakl nie miałby sensu. Na podłodze rozłożone są równolegle do siebie dwie szarfy w opowiadających grupom kolorach. Prowadzą one na scenę, ale najpierw trzeba przejść pod drewnianym koniem. Po dwóch stronach sali ułożone zostały niebieskie i żółte poduszki. Kiedy widzowie spokojnie zasiądą, zaczyna się prawdziwa zabawa.

Jest tutaj i Hamlet, i Kaczka, i Zegar, ale także potężny Admirał oraz sam Jan Dorman. Aktorzy bawią się formą oraz tekstem. Wyliczanki z podwórkowych lat wracają w mgnieniu oka, przeplatając się z metateatralnymi chwytami (powtórzenie sceny teatru w teatrze z Hamleta). Piosenki z akompaniamentem na żywo (bęben, akordeon) podtrzymują niezwykłe tempo spektaklu oraz podkreślają jego rytmiczność.

Scenografia, niezwykle spójna i mobilna, pozwalała aktorom na pokazanie swoich fizycznych predyspozycji. W ciągłym ruchu - na karuzeli, na koniku, z kaczką w rękach - dokonywali zmian w tekście i w formie, jak w kalejdoskopie. Na sam koniec spotykamy Jana Dormana - człowieka, z którego powodu zaistniał ten cały ambaras. Marionetka animowana z góry, siedziała na koniu i odpowiadała na pytania dzieci.

Każdy z widzów mógł wyznać swoje najskrytsze marzenie. A przejście drugi raz pod koniem dawało szansę na jego spełnienie. Teatralny Plac to powrót do magicznych lat dzieciństwa, kiedy mogliśmy zamieniać się w najprzeróżniejsze zwierzęta, a wojnę można było odwołać, kiedy uwolniło się z pułapki serce prowokatora. Jedna z aktorek zadała nam pytanie - nam "dorosłym" nie biorącym udziału we wspólnych zabawach - czy chcemy uratować świat? Pytanie fundamentalne i jednocześnie rozbrajające. Bo uratować świat można jedynie działając, a nie siedząc wygodnie na poduszce. Plac zabaw to metafora świata, w którym rozwiązanie każdej zabawy zależy od nas.

Katarzyna Skręt
www.pinokionieklamie.blogspot.com
8 czerwca 2013

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...