A po egzekucjach chodziliśmy na kremówki..

"Tanzcafe Treblinka" - reż. Maria Spiss - Teatr Nowy w Krakowie

Pomimo upływu blisko siedemdziesięciu lat sztuka polska nadal II wojną światową i Holocaustem stoi. Mogłoby się wydawać, że w tym temacie już wszystko zostało powiedziane. Ale czy na pewno? Spektakl oparty na sztuce Wernera Koflera w reżyserii Marii Spiss w krakowskim Teatrze Nowym jest próbą rozliczenia się z tragiczną przeszłością z perspektywy austriackiej; próbą o tyle kontrowersyjną, gdyż jak sugerują twórcy, przez samych Austriaków niechcianą.

Spektakl składa się z dwóch monologów-wywiadów prezentowanych przez starszą kobietę pamiętającą wojenne czasy (Aldona Grochal) i młodego mężczyznę (Tomasz Włosok), dla którego II wojna światowa jest już zaledwie jednym z tematów opisywanych przez podręczniki historii. Treść ich wypowiedzi jest właściwie tożsama, różni się za to sposób, w jaki zostaje poddana pracy pamięci oraz emocjonalny stosunek bohaterów do tematu. Kobieta zdaje się wspominać wojenne wydarzenia z perwersyjnym wręcz rozsmakowaniem, nie szczędząc widzowi brutalnych szczegółów. Jej słowa brzmią początkowo jak cyniczna prowokacja, by już po chwili przesiąknąć duchem skrywanego fanatyzmu. Mężczyzna natomiast nie chce przyjąć faktów z przeszłości. Jak sam mówi: "nawet gdybym wiedział, nie chciałbym wiedzieć". Na scenie nie dochodzi między nimi do spotkania, swoje słowa kierują w kierunku wyimaginowanego rozmówcy, jeśli nie w pustkę. Zaistnienie dialogu pomiędzy nimi okazuje się niemożliwe.

SA, SS, kryształowa noc, Treblinka - pojęcia te brzmią w ich ustach jak puste slogany, zostają pozbawione towarzyszącej im grozy. Interesującym zabiegiem staje się w tym kontekście skontrastowanie okrucieństw dokonywanych w obozach koncentracyjnych z wesołym i beztroskim kawiarnianym życiem, prowadzonym przez nazistowskich oficerów "po godzinach pracy". Symbolem tego kontrastu staje się właśnie figura Tanzcafe Lerch, lokalu prowadzonego przez Ernesta Lercha, jednego ze zbrodniarzy wojennych. Przywołany zostaje również album ze zdjęciami z Treblinki znaleziony w mieszkaniu jednego z oficerów SS z podpisem "piękne czasy". Myśl, że jego właściciel aż do śmierci cieszył się wolnością i dobrym zdrowiem może skutecznie zmrozić krew w żyłach. Z jakiegoś powodu tak się jednak nie dzieje.

Choć spektakl Spiss podejmuje mocny i kontrowersyjny temat, to jego sceniczna realizacja niestety nie budzi większych emocji: nie wzrusza, nie przeraża, nie wywołuje refleksji, co najwyżej lekko drażni. Niewykluczone, że II wojna światowa i Holocaust ze względu na nieustanną obecność w medialnych debatach, sztukach wizualnych czy kinowych ekranach stała się politycznym sloganem, pustym hasłem, które wciąż niesie za sobą huk i kłęby dymu, drażni naszą świadomość niczym gryząca wełna nagą skórę, ale stopniowo staje się coraz uboższe w treść. Medaliony Nałkowskiej czytaliśmy jeszcze w szkole, opowiadania Tadeusza Borowskiego też nie są nam obce. Pewnie uroniliśmy łzę na Liście Schindlera, biliśmy brawo po projekcji W ciemności, czytaliśmy podpisy pod obrazkami w MOCAK-u na wystawie Historia w sztuce, gdzie dotarliśmy przechodząc tunelem Bałki, może wcześniej usiedliśmy na którymś z krzeseł-pomników na placu Bohaterów Getta. Znamy to wszystko bardzo dobrze i pamiętamy o wojennych tragediach, aż do zapomnienia. Aż do znieczulenia i obojętności. Aż do znudzenia niemalże.

Podejmując w działalności artystycznej temat obozów zagłady, polski artysta jest w stanie zagwarantować sobie rozgłos niesiony echem toczących się wokół "dzieła" dyskusji, aż łatwo stracić z oczu wartość intelektualną i estetyczną dzieła samego. Być może, podobnie jak młody mężczyzna z przedstawienia Spiss, nie chcemy już wiedzieć, słyszeć, pamiętać i wolimy zrzucić z barków balast historycznej tragedii. Być może jest wręcz przeciwnie - pamiętamy za bardzo, z lubością rozdrapujemy rany narodowych dramatów i potrzebujemy wciąż nowej pożywki podsycającej grozę tamtych lat. Warto jednak zaznaczyć, iż Tanzcafe Lerch miało swój pokaz w Wiedniu, kolejne spektakle mają być również pokazywane w Niemczech. Niewykluczone więc, że to nie my jesteśmy docelowym odbiorcą spektaklu i to nie wśród nas ma on wzbudzić kontrowersje.

Adrianna Alksnin
www.e-splot.pl
8 lutego 2013

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia