Ahoj!

"Romeo i Julia" - Teatr Romana Wiktiuka

Roman Wiktiuk, urodzony w 1936 roku modny i uznany, choć kontrowersyjny rosyjski twórca i dyrektor państwowego teatru pokazał sobie tylko do końca zrozumiałą wizję dramatu Williama Szekspira

 "Romeo i Julia" w kajutowej scenerii, między hamakiem a materacami "naznaczonymi" piętnem cytatów. Miłość rozebrana na kawałki, z wykorzystaniem tańca, akrobatyki i marynarskiej bielizny. Czterech młodych aktorów, wykorzystując siłę mięśni i elastyczność ciała, odgrywało kwestie damskie i męskie. Wisieli na linach i płótnie, sprawnie przemieszczali się po linach na scenie. Przy dźwiękach muzyki Prokofiewa (piękny, ale zabity przez popkulturalną pulpę motyw z baletu "Romeo i Julia" był szczególnie irytujący), Marilyn Mansona i Jana Sebastiana Bacha widz został wystawiony na ciężką próbę intelektualną.

Oczywiście zagrać można wszystko, w dowolnym semantycznym przekładzie, kładąc nacisk na wybrane elementy ruchu, dekoracji czy stylistyki teatru, biorąc z metody Stanisławskiego, czeskiej szkoły strukturalnej czy dowolnych badań lingwistycznych i niezbadanych pokładów podświadomości. Nikołaj Kolada, dramaturg i aktor, współpracujący z Romanem Wiktiukiem dołożyłby jeszcze: "Gazety kochają młodych, uśmiechniętych i fartownych". Tak, siłą spektaklu jest młodość aktorów i ich zapał artystyczny. Interpretacja każdego gestu i kompozycji oraz nadawanie im sensów i nadsensów to dla mnie zadanie niewykonalne. Niech na świecie będzie teatr ku chwale osobistego snu twórcy, lecz nie zgadzam się na teatr, gdzie odbiorca ma zachwycać się dziełem, a nie je przeżywać.

Pomysł opowiedzenia miłosnej historii pary najsłynniejszych literackich kochanków w morskiej scenerii przez adeptów Akademii Morskiej, znudzonych długim rejsem, nie stał się wystarczający, aby zaprezentować nowe znaczenia w dramacie Szekspira. Niezaprzeczalnie odtworzono tekst, starając się zwrócić uwagę na kwestie uniwersalne, jak miłość z jej prawem do niestawienia granic czy przemijanie. Odsłaniano naturę kochanków i ich język, uwidaczniając delikatność męskiej natury, gotowej na piękno uczucia. Na uwagę zasługuje scena monologu Julii, owinięte(go)j tylko chustą dla zaznaczenia zmiany porządku płci na scenie. Aktorzy po jakimś czasie, zapewne ze zmęczenia, nie mieli już tyle siły i koncentracji, a by materace wykorzystywane do nadawania kolejnych znaczeń grze, demonstrować tak, by przeczytać umieszczony na nich tekst i przypisać konkretnej scenie. Widoczny był spory wysiłek fizyczny mężczyzn na scenie, gdy Szekspira podawano w trudnym do wytrzymania napięciu mięśni. Propozycja lwowianina na pewno wyróżnia się na tle innych spektakli, dla mnie na pewno tym, że niczego ambitnego i twórczego nie wniosła do teatru, poza oczywiście sporami o jego miejsce i rolę.

Katarzyna Wysocka
Gazeta Świetojanska1
7 sierpnia 2010

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia