Akcent niemiecki

10. Międzynarodowy Festiwal Sztuki Mimu w Warszawie

Już po raz 10. Teatr na Woli zaprosił mimów z różnych stron świata na organizowany tradycyjnie w sierpniu festiwal. Spotkanie potwierdziło, że sztuka mimu lubi dzisiaj mieszać się z klownadą, teatrem ruchu, animacji, a nawet dramatycznym - dowodem na to była druga część widowiska Wrocławskiego Teatru Pantomimy "Osąd" w reżyserii Pawła Passiniego, spektaklu, który równie dobrze mógłby uchodzić za spektakl dramatyczny albo performance.

Nie było to szczególne osiągnięcie Passiniego, rzecz zakrawała na instrukcję zachowania w nagłych wypadkach - cytowano całe passusy takich zaleceń, jakie mogą być przydatne po wypadku. Passini bez sukcesu próbował w opowieść o wypadku drogowym wpisać wątki eschatologiczne, które miał uosabiać na koniec anioł śmierci - scena sama w sobie ciekawie skomponowana, ale całość tchnęła jednak tandetą. Rzecz inna z trzecią częścią "Osądu" w reżyserii Leszka Mądzika, traktującą o daremnym poszukiwaniu ocalenia. Mądzik, mistrz teatru narracji plastycznej, potrafił wyczarować latające anioły śmierci, które poruszały się niemal jak pozbawione wagi zjawy albo kosmonauci w stanie nieważkości. Stosując prostą symbolikę bieli i czerni oraz wywodzącego się z teatru lalkowego tricku pożaru, fingowanego podmuchem powietrza na odpowiednio wycięte kawałki czerwonej materii, potrafił budować zachwycające i czytelne obrazy bez słów.

Podobnie jak w roku ubiegłym królami festiwalu byli członkowie duetu Alexander Neander i Wolfram V. Bodecker (Bodecker&Neander Company) [na zdjęciu], którzy mają za sobą kilkanaście lat wspólnej pracy z Marcelem Marceau. Zebrali gromkie brawa za występ na wieczorze mimu współczesnego, podczas którego artyści prezentują krótkie etiudy, i owacje na stojąco za spektakl "Out of the blue", opowieść o marzeniu, o życiu muzyką. Pisać tu o precyzji, wyrafinowaniu byłoby oczywistością, artyści pracują jak uskrzydleni. Podobał się także drugi zespół niemiecki, Familie Floz, który pracuje w trudnej technice mimu związanego z żywą animacją - aktorzy występują w nader wymownych maskach, które nie zmieniając kształtu, dzięki sugestywnemu ruchowi i oświetleniu zmieniają wyraz emocjonalny. Aktorzy nie stronią także od klownady. Na granicy prestidigitatorstwa zaprezentowali numer z taśmą klejącą - któż z nas nie ma w pamięci kłopotów ze skoczem, który nie da się odkleić ze szpulki. Opowieść "Hotel Paradiso" ujęta została w ramy dowcipnej czarnej komedii (czworo aktorów występuje w kilkunastu wcieleniach), tak więc spektakl przypomniał niegdysiejsze realizacje na scenie mimu, które były nie tylko etiudami i popisami technicznymi, ale niosły misternie zbudowaną opowieść. To dzisiaj rzadkość i może to jedna z przyczyn, dla których Familie Floz także żegnały owacje.

Tomasz Miłkowski
Przeglad
17 września 2010

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia