Akcja animacja

Dwa oblicza animacji.

Dzisiaj przedstawiamy dwa oblicza animacji - lalkową w starym teatrze dla dzieci oraz animację filmową. Aktor lalkarz i grafik od animacji emocje wyrażają za pomocą ruchu - w teatrze poruszając lalkami, a w filmie realizując pomysł przeróżnymi technikami animacji - piszą Marta Mach i Agata Napiórska w Przekroju.

ElLŻBIETA PEJKO pracuje w warszawskim teatrze Guliwer. Gra głównie dla dzieci, choć marzy jej się również praca w teatrze lalek dla dorosłych.

Od zawsze wiedziałaś, że zostaniesz aktorką lalkarką?

ELŻBIETA PEJKO: Nie. Przygotowywałam się do studiów prawniczych. Jednak w ostatniej klasie liceum zaczęłam wygrywać wszystkie możliwe konkursy recytatorskie. Wtedy w głowie zakiełkowała myśl, że moim powołaniem jest scena. W tym czasie rodzice wyemigrowali na Zachód, a ja, zamiast na prawo, zdawałam egzaminy wstępne do białostockiej Szkoły Teatralnej i dostałam się.

Był moment, kiedy żałowałaś, że nie wybrałaś prawa?

- Nigdy, ani przez chwilę. Ale muszę przyznać, że idąc na studia, kierowałam się intuicją i nie miałam pojęcia, z jakimi trudnościami wiąże się praca w tym zawodzie.

A co jest najtrudniejsze?

- Najpierw muszę poszukać w sobie charakteru odgrywanej postaci, a potem tchnąć go w lalkę. Scenograf projektuje lalkę, pracownia plastyczna ją przygotowuje, a ja spotykam się z nią na końcu, gdy mam już za sobą wiele scen czytanych, tzw. stolikowych. Często czasu pomiędzy otrzymaniem lalki, a premierą jest mało. Jeśli lalka jest dobrze wykonana, nie trzeba z nią walczyć, zdarzają się takie, które same się prowadzą. Na festiwalu na Bałkanach widziałam z kolei perfekcyjnie wyrzeźbione w drewnie formy, na których światło, w zależności od natężenia i kąta padania, rysowało różne emocje.

Częściej grasz w żywym planie czy za parawanem?

- Najczęściej w żywym planie. To jest w ogóle tendencja XX w. - lalka jest prowadzona przez aktora na scenie. Jeśli lalka jest doskonale prowadzona, widz przestaje aktora widzieć. Jedynie jego twarz jest kontrapunktem, który dopowiada uczucia.

Pamiętasz swoją ulubioną lalkę?

- Oczywiście. Moje początki w Teatrze Guliwer: postać Pyzy w spektaklu "Pyza na polskich dróżkach". Wspaniała kukła i świetna postać.

Dużo masz w domu lalek?

- Dwie. Jedna bardzo szczególna, której historia zasługuje na oddzielną rozmowę, i druga- płaska lalka teatru cieni przywieziona z Indonezji.

Z WOJTKIEM WAWSZCZYKIEM trudno się spotkać - pracuje do późna nad animacjami w reklamach, wykłada animację, od czasu do czasu zrobi hit na miarę Jeża Jerzego", a po godzinach rysuje własny komiks.

Jak uczyłeś się zawodu?

WOJTEK WAWSZCZYK: Ukończyłem z wyróżnieniem łódzką filmówkę, gdzie poznawałem tajniki realizacji animacji klasycznej, a także niemiecką Filmakademie w Ludwigsburgu, która znana jest z wysokiego poziomu edukacji w zakresie animacji komputerowej i efektów specjalnych. Uczyłem się, realizując własne krótkie filmy ("Mysz", "Pingwin"), a później pracując dla dużych studiów animacji na świecie. Najbardziej przełomowym okresem by! dla mnie pobyt w Los Angeles, gdzie w studiu Digital Domain tworzyłem animację m.in. do filmu "Ja, robot" i dla wytwórni Disneya.

Jakich narzędzi i programów używasz?

- Animator nie powinien przywiązywać się do programu albo narzędzi. Sztuka animacji jest umiejętnością wyrażania emocji za pomocą ruchu, trochę jak w tańcu - tancerz nie powinien być przyzwyczajony do tańczenia tylko w jednej parze butów. Każdy mój film zrealizowany był nieco inaczej - od animacji rysunkowej, przez wycinankową, aż po komputerową 3D, najczęściej w programach Maya i Softimage.

Nad czym teraz pracujesz?

- Wyreżyserowałem niedawno pierwszy odcinek serialu dla dzieci "Kacpcriada", którego darmową premierę w sieci planujemy w najbliższych tygodniach. Z ekipą "Jeża Jerzego" przygotowujemy się do pełnego metrażu "Dipiodok" na motywach komiksów Tadeusza Baranowskiego.

Z czego w swojej pracy jesteś najbardziej zadowolony i co w niej najbardziej lubisz?

- Realizacja filmów animowanych wymaga ogromnej cierpliwości. Przypomina trochę pieczenie ciasta, którego smak można poczuć dopiero po wyjęciu z piekarnika po bardzo długim czasie zbierania składników, mieszania w odpowiednich proporcjach, wypiekania. Kiedy można już obejrzeć kilka sekund, kilka ujęć po sobie, to jest ta najmilsza chwila, która rekompensuje oczekiwanie.

Widzisz dla siebie jakieś alternatywne zajęcie?

- Odkrywam na nowo komiks - sztukę wybitnie niedocenioną w Polsce. Fascynują mnie jego dynamika i kameralność. Wybrałbym zatem komiks. Albo gotowanie.

Marta Mach, Agata Napiórska
Przekrój
13 grudnia 2012

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...