Akrobacje wśród morskich głębin

rozmowa z Tomaszem Filipiakiem

Nie walczymy specjalnie o przetrwanie, ponieważ finansujemy się z działalności eventowej. Jeżeli chodzi o sam teatr, musimy jak najwięcej robić, musi się tutaj jak najwięcej dziać. Musi to być oferta programowa dla szerokiego grona odbiorców - prywatny Teatr V6 ma już rok.

Anna Pawłowska: Jako prywatny teatr obchodzicie pierwszą rocznicę istnienia. Jakie są pierwsze refleksje z nią związane? 

Tpmasz Filipiak: To wspaniała zabawa. Myślę, że wiele rzeczy nas pozytywnie zaskoczyło. Współpraca z Teatrem Muzycznym, pojawienie się projektów, których nie planowaliśmy. Poza tym dobra frekwencja na spektaklu "Aquarius". To, że dalej istniejemy, nas najbardziej zaskoczyło. 

Jak to jest być prywatnym teatrem? 

- Po części jesteśmy prywatnym teatrem, po części jesteśmy, cały czas, firmą eventową. Teatr to moje hobby, spełnienie marzeń, aspiracji artystycznych. Natomiast żyjemy z czegoś innego. Patrząc na sam teatr jest fajnie. Jesteśmy niezależni, możemy robić to, co tak naprawdę chcemy, to, co wymyślimy, to, co nam przyjdzie do głowy. 

Teatr nie zarabia na siebie? 

- Nie, jeszcze nie. Nie wiadomo, czy w ogóle będzie zarabiał. Teatry państwowe są dotowane po to, żeby przetrwały. Mogą sobie wtedy pozwolić na tańsze bilety i lepiej funkcjonować. My nie korzystamy z żadnych dotacji. 

Jaki jest zatem Wasz pomysł na sukces, na przetrwanie? 

- Nie walczymy specjalnie o przetrwanie, ponieważ finansujemy się z działalności eventowej. Jeżeli chodzi o sam teatr, musimy jak najwięcej robić, musi się tutaj jak najwięcej dziać. Musi to być oferta programowa dla szerokiego grona odbiorców - dla młodzieży, dla starszych, dla młodszych, dla dzieci. Dużo kooperacji, dużo projektów dodatkowych. Bardzo cieszymy się z współpracy z Teatrem Muzycznym, dlatego, że dzięki niemu mamy więcej przedstawień i więcej publiczności do nas przychodzi. Poza tym wynajmujemy salę na występy kabaretów - tego typu rzeczy. Szkoły tańca obchodzą u nas swoje jubileusze. 

Co znaczy dla Pana dobra frekwencja na Aquariusie? 

- Nie spodziewałem się, że zrobienie pierwszego przedstawienia bez większego doświadczenia teatralnego tak naprawdę sprawi, że publiczność będzie chciała oglądać nasz spektakl. Na dodatek przedstawienie nie ma treści, nie ma fabuły, nie ma żadnego wątku głównego. Jest to zlepek widowiskowych scen, pokazywanie obrazów. "Aquarius" to spektakl, którego akcja dzieje się pod wodą, w głębinach morskich. Jest to świat ryb, zwierząt morskich, wodnych żyjątek. 

Jak to oddajecie na scenie? 

- Stosujemy bardzo dużo gum bungee, bardzo dużo wyciągarek, dużo zawieszeń. Pływamy sobie w powietrzu. Jest w tym dużo akrobacji cyrkowych, bo to jest spektakl cirque nouveau, to taki nurt w sztuce, pod którym kryje się łączenie tańca, ruchu, klaunady, żonglerki, akrobatyki, właściwie wszystkiego związanego z cyrkiem. Trudno to opisać, chodzi o to, co widzieli Państwo w telewizji w programie "Mam Talent" w występie tej dwójki siłowej czy Ssnake\'a. 

Dobra frekwencja to ile osób? 

- Dziś uważam, że mamy dobrą frekwencję, choć w czasie tego roku sądziłem, że mogłoby być lepiej. Mamy 300 miejsc na widowni. Część z nich jest zajęta pod wyspy na widowni, więc jesteśmy w stanie pomieścić ok. 250 osób na "Aquariusie" [na zdjęciu]. Dobra frekwencja to między 180 a 220 osób. Do tej pory uważałem, że może być lepiej, ale zacząłem obserwować przedstawienia, które się u nas odbywają gościnnie. Kiedy czasami była połowa widowni, to ci ludzie, którzy wynajmowali salę, byli zadowoleni. Więc stwierdziłem, że mamy dobrą frekwencję. 

Ile kosztuje bilet na taki spektakl? 

- 40 zł i 25 zł ulgowy, chociaż ceny się zmieniają w zależności od sezonu. 

To Wasz jedyny spektakl czy macie też inne autorskie, może coś przygotowujecie? 

- W tej chwili to nasz pierwszy i jedyny spektakl teatralny. Mieliśmy robić drugi jesienią ubiegłego roku, ale wszystko się opóźniło z różnych przyczyn, dlatego zrobimy go dopiero jesienią tego roku. 

Dwa przedstawienia urodzinowe zagraliście ze Ssnake\'em, czyli Piotrem Wąsikiem, który mieszka we Wrocławiu. Jak to jest, że on z Wami występuje? 

- Jako firma eventowa jesteśmy firmą łódzką, ale w Łodzi bardzo mało działamy, tu nie ma rynku dla nas. Nasz spektakl wyjazdowy kosztuje kilkadziesiąt tysięcy złotych i nie każdą firmę na taki spektakl stać. Natomiast w skład zespołu na "Aquariusie" wyjazdowym wchodzą artyści z całej Polski. Jesteśmy w tej chwili jedyną grupą, z tego co wiem, która robi coś takiego w Polsce. Dlatego artyści chętnie w ten projekt weszli. Dla nich to też jest zabawa w teatr i doskonale pasują do naszego spektaklu ze swoją konwencją ruchową. 

Plany na najbliższy rok? 

- Rozwój, rozwój, rozwój. Planujemy, jak wspomniałem, drugi spektakl w tym nurcie - przedstawienie częściowo animowane. Stawiamy na nowoczesne pomysły i nowoczesną technikę. Chcemy też z małą grupą artystów zrobić spektakl także rozbudowany technicznie, ale trochę ambitniejszy. O obyczajach ludzkich i kwestiach społecznych. Bez trików, bez komputrera, bez szaleństw. Będzie ładnie, ciepło, teatralnie.

Anna Pawłowska
Polska Dziennik Łodzki
28 kwietnia 2009
Portrety
Tomasz Filipiak

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia