Aktor matematyczny

Rozmowa z Szymonem Piotrem Wiechoczkiem

Sztajgerowy Cajtung: Niezidentyfikowany aczkolwiek istniejący aktor instrumentalno-wokalny wielokrotnego użytku, czyli Ty, czyli kto? Przecież sztuka Dario Fo została napisana na dwie osoby. Skąd wziął się pomysł na wprowadzenie Twojej postaci do zabrzańskiej adaptacji przedstawienia?

Szymon Piotr Wiechoczek: Niezidentyfikowany aczkolwiek istniejący aktor instrumentalno-wokalny wielokrotnego użytku to najtrudniejsza postać, jaka trafiła się w mojej teatralnej pracy, przygodzie, w moim życiu. To nawet nie tyle postać sceniczna, co element przeszkadzający, łączący lub nawet nadający niektórym scenom spektaklu surrealistyczną płaszczyznę. Komedia Związek otwarty została napisana na dwie osoby i Grzegorz Kempinsky jako reżyser spektaklu nie byłby sobą chyba, gdyby nie próbował wprowadzić swojego stylu, który jest bardzo charakterystyczny dla jego realizacji, począwszy od uwag reżyserskich po odgłosy z kulis czy wpadki podczas prób oraz usterki techniczne. To wszystko to elementy powstawania spektaklu, które Grzegorz postanowił pokazać widzom jako zabieg „teatru w teatrze". Trzeba było tylko znaleźć odpowiednią osobę, która sprytnie przemyci to dla widza... i znalazł. Mnie. Powstała więc dla mnie trudność, z jaką się nie spotkałem do tej pory, ponieważ w zamyśle reżysera miałem to być ja jako Szymon wraz ze wszystkimi prywatnymi i indywidualnymi cechami, jakie posiadam. Musiałem połączyć z tekstem zaczerpniętym z postaci Oli i Zbyszka swoje z nimi relacje, i to relacje prywatne, osobiste. Kiedy Ola ze Zbyszkiem mieli zachować relacje postaci męża i żony, ja w sprytny sposób, jak to określał reżyser, miałem im przeszkadzać prywatnie. To jest szalenie trudne, kiedy trzeba być na scenie sobą bez możliwości ukrycia się za interpretacją tekstu.

Sz. C.: Z wykształcenia jesteś matematykiem, z zamiłowania aktorem po szkole wokalno-baletowej, obecnie na etacie w Zespole Pieśni i Tańca Śląsk. Co kręci najbardziej?

Sz. P. W.: O tak! Moja wspaniała Matematyka. Oczywiście nie mogło jej zabraknąć w spektaklu. Pewnego dnia podczas próby mówiłem sobie na pustej scenie zasadę indukcji matematycznej i nagle wyszedł z kulis reżyser, mówiąc „Zostawiamy ten tekst". Tak więc, zachowując charakter postaci, znów dołożyłem element prywatny do odgrywanej roli. A jeśli chodzi o wybór pomiędzy matematyką i aktorstwem to jest to dokładnie ta sama sfera działania. To wszystko się zawsze dzieje na ścieraniu się dwóch warstw w człowieku: logiki i wrażliwości. Najważniejsze, by zachować odpowiednie proporcje. Natomiast, wracając do tematu Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk": to jest to dla mnie kolejny krok w rozwoju i droga artystycznego spełniania oraz poszukiwania innej estetyki życiowej. Jestem wielkim szczęściarzem, że mogę śpiewać z tak wspaniałymi ludźmi i pracować w jednym z najlepszych zespołów w Europie. A co kręci mnie najbardziej? To wszystko, co jeszcze przede mną, dlatego cały czas idę dalej.

Sz. C.: Dziękujemy serdecznie za rozmowę.

Anka Miozga i Magda Widuch
Sztajgerowy Cajtung
11 września 2014

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia