Aktorze, zagraj Wyrypajewa

Rozmowa z Maciejem Buchwaldem.

Kluczem jest zachowanie balansu pomiędzy czterema płaszczyznami: fabułą, literaturą - czyli "sprzedawaniem", że tekst pięknie brzmi, prywatnym stosunkiem aktora do tekstu oraz tematem sztuki. W idealnej sytuacji wszystkie płaszczyzny jak mówi Iwan - kwadraty, działają naraz. Jeśli gubimy któryś z elementów lub zaburzamy równowagę - spektakl się wykoleja. Dlatego to jest tak trudne.

Z Maciejem Buchwaldem, współtwórcą Klancyka, pierwszego teatru improwizowanego w Polsce, stand-uperem, scenarzystą i reżyserem rozmawia Piotr Guszkowski.

Piotr Guszkowski: Jak improwizator i komik trafił do Teatru Powszechnego, w którym Iwan Wyrypajew reżyseruje napisaną przez siebie sztukę "Nieznośnie długie objęcia"?

Maciej Buchwald: - Iwan szukał do obsady kogoś, kto zajmuje się stand-upem lub improwizacją sceniczną. Spektakl bazuje na kontakcie z publicznością, nie zachowujemy się, jakby jej nie było, mówimy bezpośrednio do niej. Dla zawodowych aktorów pewną trudność stanowi przeskoczenie do sytuacji, kiedy na scenie są obecni prywatnie, a niejako grane postaci. Z kolei ja jestem do tego przyzwyczajony. Nawiązanie relacji z publicznością to podstawa stand-upu. Jeśli coś się wydarzy na widowni, reagujemy, "wciągamy" to do spektaklu. Co zabawne, umiejętność, którą posiadam, wcale nie ułatwiała mi sprawy.

Dlaczego?

- Bo u Iwana nie mówię swoich tekstów - jak w stand-upie, ani nie improwizuję. Mam precyzyjnie napisane kwestie. "Nieznośnie długie objęcia" to sto minut nieustannego mówienia tekstu, który trzeba podawać w bardzo określony sposób. Budowanie kontaktu nie przychodziło mi więc tak naturalnie, musiałem się tego uczyć na nowo.

Po premierze "Nieznośnie długich objęć" w berlińskim Deutsches Theater, dla którego tekst powstał, Wyrypajew przyznał, że tamci aktorzy ani reżyser nie zrozumieli sztuki. W czym twoim zdaniem tkwi trudność?

- Forma, którą proponuje Wyrypajew, jest wymagająca. Nie każdy potrafi w nią wejść. Do tego stopnia, że aktorzy czasem się buntują: są przyzwyczajeni do grania, a Iwan im mówi, że nie mają grać, tylko "wykonywać tekst". W teatrze Wyrypąjewa tekst jest głównym bohaterem, co odnosi się do tradycji antycznych. Upraszczając, według tej koncepcji dramat jest gatunkiem, który - w przeciwieństwie do powieści - może spełnić się tylko na scenie, ma swoją melodię i rytm. Idziesz do teatru na Szekspira, żeby usłyszeć Szekspira. Idziesz na Wyrypajewa, żeby usłyszeć Wyrypajewa. Aktor jest kanałem, przez który tekst przepływa. Chodzi o osiągnięcie efektu, jakbyśmy cały czas czytali tekst - choć oczywiście znamy go na pamięć. Mówimy o swoich postaciach w trzeciej osobie, posługujemy się mową zależną, pozostajemy narratorami tej opowieści. Zarazem jej treść jest mniej ważna niż doświadczenie teatralne, spotkanie, seans, wciąganie widza w specyficzny trans.

Co zrobić, żeby ten efekt osiągnąć?

- Kluczem jest zachowanie balansu pomiędzy czterema płaszczyznami: fabułą, literaturą - czyli "sprzedawaniem", że tekst pięknie brzmi, prywatnym stosunkiem aktora do tekstu oraz tematem sztuki. W idealnej sytuacji wszystkie płaszczyzny jak mówi Iwan - kwadraty, działają naraz. Jeśli gubimy któryś z elementów lub zaburzamy równowagę - spektakl się wykoleja. Dlatego to jest tak trudne. Nie udajemy, że nie jesteśmy w teatrze. Nie staramy się wmówić widzowi, że przeżywamy coś, czego w tym momencie nie przeżywamy. Wyrypajew widzi teatr jak muzykę: muzyk pokazuje swoje mistrzostwo, wykonując na instrumencie Mozarta czy Chopina, aktor - autora tekstu.

Czujesz, kiedy zachowujecie ten balans, a kiedy nie?

- Czuję, czuję. Choć po miesiącu prób potrzebowałem kontaktu z publicznością, żeby to wreszcie ocenić. Nie jesteś w stanie przećwiczyć tego do ściany.

Planujesz jakieś aktorskie projekty?

- Nie chciałbym nagle zmienić swojego życia i zostać aktorem. Dwa miesiące intensywnych prób przed premierą - to nie mój tryb pracy. Nie wyobrażam sobie, żebym po tak wyczerpującym procesie mógł zaraz wskakiwać w kolejny spektakl. Mam za sobą epizody w filmach. Nie chcę deprecjonować aktorstwa filmowego, ale wymaga ono skupienia na chwilę, zagrania konkretnej sceny, poza tym są duble. Nie wiem, czy byłbym w stanie grać w teatrze dramatycznym, wchodzić w rolę, przekraczać granice intymności - bardziej by mnie to męczyło, niż dawało satysfakcję. Specyfika "Nieznośnie długich objęć" to ciekawe doświadczenie, pozwalające mi się rozwijać także jako reżyser, którym na co dzień jestem.

No właśnie, a tu sam miałeś "nad" sobą reżysera. Jakie to uczucie?

- Nie czuję się komfortowo w takiej sytuacji, mimo że Iwan jest bardzo uczciwy we współpracy i nasze relacje układają się bez problemów. Stresuję się, czy wykonam coś dobrze w oczach reżysera, czy go nie zawiodę, co mnie niepotrzebnie spina. Wolę sam podejmować decyzje i brać za nie odpowiedzialność. Wydaje mi się, że jestem na tyle krytyczny wobec siebie, że nie potrzebuję żadnej dodatkowej instancji, która to oceni. Poza publicznością.

Maciej Buchwald - rocznik 1986, niezależny reżyser filmowy, aktor, scenarzysta, improwizator, performer. Członek grupy teatru improwizowanego Klancyk.

Piotr Guszkowski
Metrocafe
29 stycznia 2016
Portrety
Maciej Buchwald

Książka tygodnia

Hasowski Appendix. Powroty. Przypomnienia. Powtórzenia…
Wydawnictwo Universitas w Krakowie
Iwona Grodź

Trailer tygodnia