Aktorzy w walce z komedią

"Next-ex" Teatr Powszechny w Łodzi

Juliusz Machulski napisał "Next-ex", komedię o wydawaniu za mąż córki. Młoda reżyserka, Justyna Celeda ubrała ją w nowoczesną inscenizację z motocyklem, muzyką na żywo i konstruktywistyczną scenografią z rusztowań. Skutkiem jest teatr mieszczański, przebrany za studencki.

Za "Next-ex" łódzki Teatr Powszechny dał autorowi "Seksmisji" i "Kilera" drugą nagrodę w ogólnopolskim konkursie na komedię. I zgodnie z założeniami pokazał ją na swojej scenie. Tytułowy "next-ex" to etykietka każdego kolejnego chłopaka Marysi (Marta Górecka), który dzięki zabiegom Karola, jej ojca (Grzegorz Pawlak) szybko staje się następnym... byłym. Znany pisarz poddaje kandydatów "inteligenckiemu" przesłuchaniu, np. badając ich znajomość 51 stanów USA. Przyszły zięć powinien przy tym dobrze zarabiać, by zapewnić córce dostatnie życie, ukończyć praktyczny kierunek studiów, by nie być tylko pięknoduchem, uprawiać sport, by obronić Marysię w drodze z dyskoteki (na które ona i tak nie chodzi), itd., itd.

Pewnego wieczoru w domu zjawia się Marcel (Jakub Firewicz). W trakcie przesłuchania zostają obnażone liczne braki - tym razem jednak ojca Marysi. Wszechstronnie uzdolniony absolwent ASP nie tylko czyta w oryginale francuskie gazety, brytyjską prozę i powieści iberoamerykańskie, ale umie ugotować rosół i inwestować w nieruchomości. Byłby kandydatem idealnym, tyle że to nie on jest wybrakiem serca Marysi...

Choć zarysowany przez autora konflikt wydaje się świetną pożywką dla sceny, konstrukcja tekstu zdradza już, że nie pisał go człowiek teatru. Zamrożenie akcji w salonie Karola i Zyty, przy niewielkiej liczbie wprowadzanych na scenę postaci, doprowadziło do przegadania znacznej części spektaklu. A, niestety, teatralne dialogi Machulskiego nie iskrzą dowcipem tak jak filmowe. Ruch wprowadza dopiero pojawienie się drugiego narzeczonego Marysi, Eustachego, choć nie tyle za sprawą błyskotliwej wymiany zdań, co błazeńskiego kunsztu Jacka Łuczaka. Komedia zagęszcza się w finale: nagle pojawia się babcia - by wypowiedzieć dwa zdania i siedzieć z nogami w misce - w ekspresowym tempie mnożą się zwroty akcji i nieprawdopodobne rozpoznania. A całość zamyka błaha pointa.

Twórcy spektaklu walczyli ze statyczną poetyką mnożąc inscenizacyjne pomysły z repertuaru teatru studenckiego. Scenograf Grzegorz Małecki z luksusowego apartamentu zostawił tylko fotele, a resztę zapełnił konstrukcją z podestów i rusztowań, na których wieszali się aktorzy. W tle, z perkusją, gitarami i klawiszami ustawili się muzycy Wojciecha Króla, cały czas obecni na scenie. Celeda przeplotła dialogi piosenkami (różnie było z ich wykonaniem) albo absurdalnymi choreografiami Jarosława Stańka, łamiącymi realizm fabuły (rewelacyjne tango ojca z przyszłym zięciem). Marcel pojawił się w domu przejeżdżając motorem przez środek "salonu", a kiedy Marysia opowiadała o jego planach przedarcia się do Kanady przez Rosję, ten sam salon stał się groteskową Syberią w śniegu sypanym z kieszeni. Dużo aktorskiej świeżości wniósł Jakub Firewicz, ubiegłoroczny absolwent PWST we Wrocławiu. Natomiast Martę Górecką - która oryginalnym głosem rozdzierała już słynnego, studenckiego "Pawia królowej" wg Doroty Masłowskiej - zaangażowano jednocześnie do grania na scenie i na klawiszach.

Im jednak więcej młodzieńczej gimnastyki z formą, tym bardziej nie dało się ukryć konwencjonalności komediowego dialogu i miałkości literackiego materiału. Spektakl stał się przez to mieszczańsko-studencką hybrydą, stylistycznym zgrzytem, a artystyczny wysiłek twórców - grą niewartą świeczki.

Juliusz Machulski, „Next-ex", reż. Justyna Celeda, scen. Grzegorz Małecki, muz. Wojciech Król; prapremiera 25 stycznia 2009 r. w Teatrze Powszechnym


28 stycznia 2009

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...