Aktorzy za kulisami

"Garderobiany" - reż. Adam Sajnuk - Teatr Narodowy w Warszawie

Jest rzeczą zastanawiającą, że po premierze nowej inscenizacji "Garderobianego" Ronalda Harwooda w Teatrze Narodowym w tygodnikach opinii odezwały się głosy kompletnie dezawuujące sztukę i przedstawienie. Krytykom, którzy wychwalają niemal pięciogodzinne, pokręcone nudziarstwa w reżyserii Michała Zadary (ostatnio "Matka Courage"), nagle przeszkadza doskonale napisana sztuka z żywą akcją, znakomicie zarysowanymi głównymi postaciami i ważnym tematem.

Napisany w 1980 roku "Garderobiany" był wielokrotnie wystawiany na scenach europejskich i polskich, wystarczy przypomnieć świetne przedstawienie w Teatrze Powszechnym z 1986 roku ze znakomitymi rolami Zbigniewa Zapasiewicza i Wojciecha Pszoniaka. Z okazji tamtej premiery Warszawę odwiedził autor sztuki. "Garderobiany" był wielokrotnie filmowany (głośny film z Albertem Finneyem i Tomem Courtney'em z 1983 roku) i wystawiany w telewizji.

Autorzy spektaklu w Teatrze Narodowym nie starają się imitować poprzednich inscenizacji. Przedstawienie opiera się na dwóch kreacjach: Jana Englerta w roli starego aktora zwanego Sir i Janusza Gajosa jako jego wiernego garderobianego Normana. W czasie wojennych nalotów trupa teatralna objeżdża Anglię ze spektaklami szekspirowskimi. Akcja rozgrywa się za kulisami prowincjonalnego teatru, ma w pewnym sensie charakter "teatru w teatrze". Podczas przygotowań do spektaklu "Króla Leara" i w czasie przerwy wyraźnie zmęczony Sir prowadzi z Normanem rozmowy o życiu, teatrze i kondycji aktorskiej.

Wbrew pełnej furii niechęci krytyków uważam, że owe rozmyślania o skomplikowanych relacjach ludzi teatru są nadal aktualne, nawet w dobie kultu medialnych celebrytów. Od czasów Szekspira, Moliera i wielu innych autorów do dziś trwa przecież debata na temat kondycji artystów i ich powinnościach wobec widzów i tradycji kultury. W "Garderobianym" chodzi przecież także o podkreślenie faktu, że w czasie zagrożenia hitlerowskimi nalotami bronią może być także prowincjonalnie wystawiany Szekspir. Szkoda, że twórcy przedstawienia nie podkreślili dobitniej tego wymiaru sztuki. W pamiętnym spektaklu w Powszechnym w pewnym momencie słychać było wyraźnie huk samolotów niemieckich i widać było reakcję starego aktora.

Mirosław Winiarczyk
Idziemy
20 stycznia 2017
Portrety
Adam Sajnuk

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...