Alicja uczy się być sobą

"Alicja w Krainie Cz." - reż. Tomasz Valldal-Czarnecki - Teatr Komedii Valldal

Średnio udany iluzjonista Czarek Marek zamiast Kapelusznika, Julia co wcale nie chciała być Alicją, nałogowy palacz Gąsienica czy wyluzowane kwiaty - to tylko niektóre z postaci, które pozna widz musicalu "Alicja w Krainie Cz.", prezentowanego przez Teatr Komedii Valldal w Sali Koncertowej Portu Gdynia. Na scenie tańczy, śpiewa i gra 40 dzieciaków.

To już niemal tradycja Teatru Komedii Valldal, że przygotowuje jedną dużą premierę musicalową w roku z udziałem nieletnich aktorów. Była wcześniej "Mała Syrenka" (prezentowana na Scenie Letniej w Orłowie i w Centrum Kultury w Gdyni), była "Księga Dżungli" (grana, tak jak najnowsza premiera, w Sali Koncertowej Portu Gdynia), nadszedł czas na "Alicję w Krainie Czarów" pod nieprzypadkowo zmienionym tytułem na "Alicję w Krainie Cz.". Każdy z tych tekstów stanowi jednak raczej tylko punkt wyjścia dla Szymona Jachimka, najpopularniejszego ostatnio trójmiejskiego tekściarza teatralnego, od lat współpracującego również z reżyserem Tomaszem Valldal-Czarneckim i jego żoną, choreograf Vilde Valldal-Johannessen.

Tym razem Szymon Jachimek (wzorem "Księgi Dżungli", w której przygody Mowgliego zestawiono ze szkolną rzeczywistością, która bywa prawdziwą szkołą życia), postanowił pójść krok dalej i bardzo luźno podejść do książki Lewisa Carrolla. Wykorzystał raczej pewne charakterystyczne motywy z "Alicji..." (np. popołudniowa herbatka z Alicją i pogadanka o czasie, gra lemingami w krykieta czy wątek rosnącej i malejącej Alicji) oraz bohaterów (Alicja, Królik, Suseł, Królowa) do stworzenia opowieści o współczesnej nastolatce, która wygłupy uznaje za obciach i jako poważna 13-latka czuje się już prawie dorosła.

Czarek Marek wyciągnie ją z widowni, serwując czerstwe sztuczki nieudanego iluzjonisty. Jednak nieoczekiwanie Alicja (czyli Julia, której Czarek Marek zmienia imię) wbrew własnym chęciom wpada do czarodziejskiej krainy, gdzie wszystko jest inne niż w jej poukładanym, poważnym, ale też smutnym i samotnym życiu. Kwiaty cieszy odrobina słońca, Królik uwielbia psikusy i ciągle gdzieś biegnie, a Znikający Kot przekonuje, że warto cieszyć się życiem i bawić zawsze wtedy, kiedy jest na to pora - a kiedy będzie na to czas, jak nie teraz?). Zaś Gąsienica nie rozstaje się z wielkim papierosem i choć czuje się nie najlepiej i ciągle kaszle, to gorąco zachęca do palenia razem z nim.

Alicja nieufnie podchodzi do postaci z obcego świata, nie lubi się śmiać i potrzeba zagubionego w czasie i przestrzeni Ułana-powstańca, by roześmiała się choć na chwilę. Z czasem jednak dojrzewa do tego, by pozwolić sobie na emocje, by zaangażować się w pomoc innym, a szczególnie Gąsienicy, który niczym Benjamin Button z filmu Davida Finchera wciąż młodnieje (poznajemy ją w trzech stadiach: jako Gąsienicę Starą, Cool i Bejbe), konfrontuje się również ze srogą i władczą Królową.

Spektakl rozgrywa się w utrzymanej w bieli, pełnej okien i luster scenografii Moniki Wójcik, której istotnymi elementami są nawiązujące do talii kart, trzymane przez aktorów plansze, pozwalające wyczarować m.in. jezioro czy domek, w którym Alicja to rośnie, to maleje po zjedzeniu drożdżówki i wypiciu kefiru. Bardzo zgrabną choreografię wyczarowała z kolei Vilde Valldal Johannesen, szczególnie efektownie wypadającą podczas piosenki Kwiatów "Every badyle".

Mocnym punktem spektaklu jest muzyka Artura Guzy, której zresztą mogłoby być jeszcze więcej, bo większość mówionych fragmentów spektaklu ma znacznie mniejszą energię i powoduje rozprężenie na widowni. O efektowne teksty piosenek postarał się Szymon Jachimek, któremu podejrzanie dobrze (w połączeniu z efektowną inscenizacją) wypadł song, nakłaniający do palenia w wykonaniu Gąsienicy Starej (Kacper Dykban). Na szczęście w drugiej części musicalu żaden widz nie będzie miał wątpliwości, że palenie jest szkodliwe dzięki bajce o kowboju nazywającym się Nick Otyna, który postanowił zniszczyć Gąsienicowo i nakłonić małe i duże gąsienice do palenia papierosów.

Z trudną rolą Alicji dobrze radzi sobie Anastazja Madej, jednak najlepszą rolę spektaklu stworzyła Iga Szubelak jako Królowa, budująca ją ostrym, stanowczym tonem i gestem. Przezabawną niewielką rolę Susła z wdziękiem wykonuje Małgosia Poszewicka, warto wyróżnić też wzbudzające dużą sympatię małych widzów Kwiaty za udaną kreację zbiorową. W roli Ułana i Nicka Otyny zabawny jest Piotr Bańkowski. Także Królik (podczas oglądanego przeze mnie spektaklu w tej roli wystąpiła Sandra Niklas, która gra tę rolę gra naprzemiennie z Wiktorią Żywicką) i Czarek Marek (Jakub Oleszczuk, grający zamiennie z Bartoszem Okrojem) mają swoje momenty.

Niespełna dwugodzinny musical miewa słabsze momenty, gdy akcja spektaklu gwałtownie wyhamowuje. Nie wszystkie pomysły autora tekstu i reżysera wydają się zasadne (np. bez szkody dla widowiska można by zrezygnować ze sceny jedzenia i picia Alicji, bo nawiązanie do wyposażenia szkolnych sklepików jedynie spowalnia akcję). Jednak przeważają błyskotliwe teksty (jak rywalizacja na suchary, gdzie usłyszeć można m.in.: "Dlaczego między ścianami panuje zgoda? Bo między nimi jest pokój") i zabawne pomysły inscenizacyjnie (wejście Susła, bajka o Nicku Otynie) czy scenograficzne (herbatka z Czarkiem Markiem i Marcowym Zającem).

Szkoda może samego, dość sztampowego i przesadnie moralizatorskiego zakończenia. Jednak spektakl "Alicja w Krainie Cz." to przede wszystkim duża porcja śpiewu, tańca i wielkiego zaangażowania całego zespołu wykonawców, składającego się w sumie z 70 dzieciaków w obsadzie i 40 na scenie. Taki potencjał należy wykorzystać (jeden z małych aktorów, po rolach Mowgliego w Teatrze Komedii Valldal i Piotrusia Pana w musicalu Teatru Muzycznego, już teraz rozdaje autografy innym dzieciom w przerwie spektakli). Warto Tomaszowi Valldal-Czarneckiemu, pracującym z tymi dzieciakami przez cały rok, kibicować. I oglądać spektakle niesione energią kilkudziesięciu niepełnoletnich aktorów.

Łukasz Rudziński
www.trojmiasto.pl
3 czerwca 2016

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia