Alter-Lear

15. Międzynarodowy Festiwal Szekspirowski

Wtorkowy wieczór (2 siernia) na Festiwalu Szekspirowskim należał do "Króla Leara". Spektakle inspirowane tym tekstem przedstawiły dwa zespoły: Anatomia Ensemble i Teatr Kolady. Pierwszy z nich umieścił króla na łożu śmierci, drugi uczynił władcą dzikiego plemienia. Choć opowiadają o różnych sferach osobowości Leara, pomagają stworzyć jego portret psychologiczny

Anatomia Lear

"Anatomia Lear", niespełna godzinne przedstawienie, odbyło się na niewielkiej Scenie Malarni Teatru Wybrzeże. W mroku sceny majaczą przezroczyste parawany ustawione w kwadrat. Po jego bokach znajdują się: wieszak z powieszonym garniturem, butami i walizką, a także wysokie łóżko szpitalne, na którym kołdra całkiem zakrywa śpiącego pod nią pacjenta. Rozlega się ciężki oddech. Miarowy, ale głęboki i jakby przyduszony. To Lear – za chwilę przykrycie zsuwa się nieco i widzimy lalkę przedstawiającą króla: starego, pomarszczonego, wysuszonego. Wokół uwijają się na zmianę trzy córki: kobiety w zielonych sukniach do kolan i spodniach, sięgających kostek. Leara dręczy starcza demencja i paraliż dolnych kończyn. Nie daje mu spokoju mijający powoli czas, zwłaszcza, gdy siedzi na łóżku i wsłuchuje się w nerwowe tykanie zegara. Najbardziej przerażają go jednak koszmary: we śnie widzi tańczące cienie i siebie na stole sekcyjnym. Owe cienie, dziwnie podobne do jego córek, dokonują istnej masakry jego zimnego ciała: pozbawiają je organów, wyjmują zeń koszule, damskie buty, kij i piłeczkę do golfa. Wreszcie znajdują trzy gołębie, z których tylko ostatni przejawia wolę życia: ciągnąc za sobą długą pępowinę ucieka, wyrywa się kobietom, które chcą go uwięzić w słoiku, podobnie, jak dwa wcześniejsze i organy. Lear budzi się, przerażony. Chce podzielić majątek pomiędzy córki, jednak Kordelia, najmłodsza, nie chce przyjąć nawet sznura pereł – sznura pełnego wyschniętych łez. Nie sprawdzają się jego złe, wręcz przerażające sny: umiera pośród wszystkich córek, z każdą czule się pożegnawszy. 

Starość jest niepokojem, wzmożony niepokój jest najprostszą drogą do szaleństwa. Wie o tym Lear. Chce zabezpieczyć finansowo córki, jednocześnie boi się, iż na sam koniec życia zostanie porzucony, a po śmierci zdradzony. Lear jest współczesnym staruszkiem, zatroskanym ojcem, dziadkiem. Niedołężność i widmo śmierci zawarte w lalce, kontrast, jaki stanowi ona w porównaniu do górujących nad nim córek, młodych i zwinnych, podkreśla aktualność postaci króla. Zespół puszcza oko do widzów – gra na strunach młodzieńczej niecierpliwości, gdy kobiety z grymasem wykonują wymuszony na nich przez ojca ukłon. Napięcie, jakie buduje cisza i przerywające ją czasem dudnienie, zostaje rozładowane groteską. Dźwięczy ona przesadnie podczas penetracji ciała przez kobiety: odgłos przeszukiwanego mięsa ludzkiego początkowo budzi odrazę, w końcu jednak zmusza do nerwowego, cichego śmiechu. Bardzo dobrze dopracowane zostało oświetlenie – balansuje między snem Leara a rzeczywistością i wypełnia najpiękniejszą, moim zdaniem, scenę sztuki: lecący gołąbek (Kordelia) ciągnący za sobą króla, uczepionego owej pępowiny. Siwe światło obejmuje zarówno postać ptaka jak i unoszącego się staruszka. Dźwięk jest zdecydowanie mocną stroną spektaklu: to operowanie, niezwykle umiejętnie, ciszą, echem i prostymi odgłosami – tykaniem zegara, natrętną i głuchą melodią pozytywki, szumem skrzydeł. Efekt? Doskonałe proporcje ciekawej sztuki.

Król Lear

Moda na uwspółcześnianie Szekspira znalazła wreszcie alternatywę – Nikolai Kolyada cofnął go. Nie tak daleko, bo tylko do czasów prymitywnej kultury. Choć jego Lear ma w sobie coś z króla Ubu albo Ludwika XIV: dyktaturę obyczajów. To rubaszny, choleryczny typ, który albo bardzo kocha, albo tak samo nienawidzi. Otoczony jest dworem, który nieustannie stara mu się przypodobać, córkami, o miłości których jest przekonany. Czas beztroskiej zabawy nieprzerwanie trwa, ale najwyższa pora, aby rozdzielić królestwo między córki. Która kocha go najbardziej? Licytację czas zacząć. 

Dwie starsze prześcigają się w wyznawaniu uczuć szalonemu królowi. Najmłodsza nie bierze w tym udziału – kocha tyle, ile powinna, spełnia dziecięcy obowiązek. Nie tylko kobiety lubią słuchać o miłości: podstarzali, zadufani w sobie wdowcy również... Obrażony Lear oddaje rękę Kordelii królowi Francji, który jako jedyny pokochał ją, a nie ewentualny posag. Mało tego, władca eliminuje tych, którzy szczerze byli mu oddani. Czy można liczyć na wdzięczność dzieci? Nie zawsze. Lear dowiaduje się o tym za późno. Próby zjednania sobie starszych córek uświadamiają królowi bez korony własną skalę próżności i utratę zarówno ich, jak i królestwa. Towarzystwo Błazna i Kenta, pozostającego anonimowym, ratuje go od przedwczesnej śmierci, pozwala zaistnieć nadziei na szczęśliwe zakończenie. Szekspir jednak nie zgadza się – Kordelia ginie, ale gdy Lear skończy ją opłakiwać, jego podwładni wciągają na scenę przy pomocy metalowych, prostokątnych balii, ciała tych, którzy zmarli przed dziewczyną. Zapełnią je również sami – zdejmują zdobiące ich bransolety i opaski z przypiętymi doń włosami, po czym także układają się w naczyniach. Przypomina to obyczaje niektórych dawnych plemion, jest ostatecznym aktem poddaństwa ze strony ludu. Scenę pokryje jeszcze spadający z sufitu śnieg, przysypując zmarłych, którzy na chwilę jeszcze uniosą się na czterech kończynach, patrząc w stronę publiczności.

Akt deziluzji, który Kolyada pozostawił na koniec, może być introdukcją do kolejnego etapu, następnego szaleńczego tańca w rytm disco, który zespół kilkakrotnie nam serwuje. Ciekawym pomysłem jest zestawienie tego typu muzyki z etnicznym zaśpiewem oraz tradycyjnym rosyjskim brzmieniem. Miejscami wprowadza to groteskę, a czasem wręcz rozrywa poszczególne części obrazu. Oglądając ten spektakl warto zwrócić uwagę na świetne barbarzyńskie kostiumy: brązowe pończochy, białe rajtuzy, opończe i przepaski, raz po raz wpychane do rajstop. Istny pokaz mody, jaki prezentują bohaterowie dzieląc stroje na codzienne, okazjonalne i te, które zmieniają się w swoistym procesie ewolucji podkreślają to, iż Kolyadzie udało się powołać do życia społeczność mającą swoje zwyczaje, swoje mity. Panująca wśród niej hierarchia zostaje zburzona przez króla, którego obdarzone władzą córki odpychają, niczym szaleńca. Rodzinna tragedia władcy spycha na dalszy plan konflikt Gloucestera z synami. Sugerowana niepoczytalność staje jest rozpaczą Leara-barbarzyńcy, czyniąc z niego Leara-człowieka. Pod koniec spektaklu istny król błaznów już się nie bawi, a śmieszne, piszczące ptasie pacynki zostały porzucone. Pozostaje smutek, rozczarowanie i podwaliny pod nowe królestwo, które zbuduje ktoś, kto przyjdzie, gdy szczątki zmarłych złączą się z ziemią. Reżyser pokazuje realne skutki konfliktu plemiennego: system nie sprawdził się, bratobójcze bitwy położyły kres tej cywilizacji. To świetny spektakl, pozwalający odetchnąć od tradycji menhirów i średniowiecznych pogańskich guseł.  

„Anatomia Lear”, Anatomia Ensemble (Finlandia), reż. Mikaela Hasán
“Król Lear”, Teatr Kolady (Rosja), reż. Nikolai Kolyada

Maria Piękoś
Dziennik Teatralny
4 sierpnia 2011

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia