American Dream rodem z Polski

"Dziady" - reż. Radosław Rychcik - Teatr Nowy im. Tadeusza Łomnickiego w Poznaniu

Joker z "Batmana" jako Guślarz, Marylin Monroe, Gustaw/Konrad hipisem, a Ksiądz Piotr Stephenem Hawkingiem, który przecież nie wierzy w Boga? Wydawać by się mogło, że takie zestawienie jest na tyle absurdalnym i nieprawdopodobnym, że aż niewykonalnym. Teatr Nowy z Poznania udowodnił, że nie ma granic oraz barier kulturowych w tekście "Dziadów" Mickiewicza, które są dziełem uniwersalnym, a zawarta w nich historia mogła wydarzyć się wszędzie.

Porywająca gra aktorska oraz wartka akcja przeplatana na przemian chwilami zadumy i śmiechu w rytm doskonale dobranej muzyki, podniosła opolską publiczność na nogi natychmiast po zakończeniu spektaklu do długich owacji nie mających końca.

Bez klękania na kolana, bez zbędnych kadzideł, Radosław Rychcik wyreżyserował popkulturowe "Dziady" na bazie popcornu i Coca Coli tnąc tekst oryginału na miarę dobrego filmu z wartką akcją. To był strzał w dziesiątkę. Na pierwszy plan wysuwa się Joker - Guślarz (brawo Tomasz Nosinski), który jest postacią wiodącą spektaklu. To on montuje poszczególne sceny w spójną całość. Pobrzmiewa w jego wydaniu slapstickowa sceneria Gotham City i rozlewającego się tym samym zła - jak chociażby bajeczna scena z Ku Klux Klanem obradującym na balu u Senatora - realistyczna, ale w przestrzeni komiksowej, ożywiona myślą rodem z filmów Tarantino - krwawa jatka; zaś żal czarnoskórej Pani Rollisonowej jest godny "Miasta Grzechu" Franka Millera. Uderzająco mocne i powalające widownię z nóg, gdy dodać do tego pieśń w stylu gospel w wykonaniu skazanych, tu ciemnoskórych, wiezionych w kibitkach na Sybir po uprzedniej opowieści Żegoty o potędze rozlewającego się na wszystkie strony zła.

Rzecz zwoływania na tajny, nocny obrządek, odbywała się przed teatrem, gdzie Chór Nocnych Ptaków, granych przez Afroamerykanów, intryguje od samego początku poprzez budowanie scenicznej przestrzeni. Niezwykle mocny to głos, zwłaszcza w scenie, gdy nocne ptactwo pastwi się nad Złym Panem - aż ciarki idą po plecach. Gdy dodać zestawienie puszczonego z offu Gustawa Holoubka z jego Wielką Improwizacją z filmu Lawa (1989 rok), w zupełnych ciemnościach, z mową Martina Lutera Kinga zawierającą słynne "I have a dream" w walce o emancypację osób czarnoskórych w USA - nie pozostaje nic innego, jak usiąść na podłodze z szeroko otwartymi ustami, tak mocną jest ponadczasowość tekstu Mickiewicza. Wszystko to w kraju nad Wisłą, gdzie co i rusz pobrzmiewają nacjonalistyczne pomruki na kształt ognisk zapalnych. Oto sceniczne ostrzeżenie przed pożarem podane w formie wykluczającej duszne, polskie narodowe uniesienie romantyczne serwowane niczym maź z taniej konserwy na bazie mięsa mechanicznie oddzielanego od kości.

Radosław Rychcik zaserwował krwisty befsztyk wysokiej jakości i klasy, co znalazło odzwierciedlenie w emocjonalnie reagującej widowni. Przewspaniale została pokazana scena, gdy Joker czyni amerykańskim, zdaje się studentom, wykład o Polsce doby romantyzmu, co dla mnie brzmi dokładnie tak, jak opowieści o Czesławie Miłoszu, wyklętym swego czasu w rodzinnym kraju, a wykładającym wiedzę o Dostojewskim, którego twórczość, doprawdy, niezbyt do niego przemawiała. Olśniewające to zestawienie, gdy mogę bez żadnego "ale" napisać o poruszeniu głębin duszy widowni, co było czuć. Nie często widzę publiczność nachylającą się w kierunku sceny - to rzadki widok, gdy chłonie się z tak wielkim namaszczeniem sceniczną przestrzeń. Oto amerykański sen na polskiej licencji wybrzmiał na Opolskich Konfrontacjach Teatralnych z siłą wodospadu oczyszczającego duszę. Kto by pomyślał, że popkulturowy szkielet nałożony na "Dziady" otrzyma tak wielką moc. Brawa, ogromne brawa za śmiech, za łzy, za poruszenie serc.

Mateusz Rossa
Tektura Opolska
27 maja 2014

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia