Antrakt poleca

"Klub miłośników filmu "Misja"" - reż. Bartosz Szydłowski - Teatr Łaźnia Nowa w Krakowie

Najnowsza premiera Teatru Łaźnia Nowa to produkcja w naprawdę hollywoodzkim stylu! "Klub miłośników filmów MISJA" widział zespół Antraktu. Jakie wrażenia? Przekonajcie się sami!

ytułowym filmem MISJA jest produkcja Rolanda Jaffe z 1986 roku. Opowieść o misjach jezuickich prowadzonych na terenach amazońskich dżungli. Ojciec Gabriel przy pomocy nowo nawróconego handlarza niewolników Rodrigo Mendozy, stara się uratować swoje dzieło przed agresywnymi planami Portugalii, która odkupiła tę kolonię od Hiszpanów. Fabuła filmu to tylko podstawa przedstawienia. Wszystkie te informacje podaje zaraz na początku spektaklu jeden z występujących aktorów.

Przygoda ze spektaklem "Klub miłośników filmu MISJA" zaczyna się już przy wyborze miejsc. Stali widzowie teatru Łaźnia Nowa są przyzwyczajeni do braku numerowanych krzeseł, jednak tym razem wybór nie ogranicza się tylko do rzędu, ale też do miejsca w całej przestrzeni, która jest zaaranżowana w nietypowy sposób. Tylne rzędy to krzesła, z przodu stoją pufy, można usiąść po prostu na podłodze. Rozplanowanie Sali jest niesamowite! Praktycznie z każdego punktu widowni widać miejsce gry. Celowo określam w ten sposób przestrzeń, w której rozgrywa się akcja, bo nie ma tutaj sceny samej w sobie. Aktorzy grają wszędzie. Publiczność siedzi wyżej niż oni. Pod sufitem zawieszony jest zielony, maskujący materiał. Na środku leży wysypany piasek. Jesteśmy więc w dziczy. Aktorzy, od początku obecni na sali, bawią się w gry. Jeśli mamy ochotę, możemy do nich dołączyć. Jeśli nie - możemy po prostu rozłożyć się wygodnie i czekać na rozwój akcji.

Publiczność jest ustawiona po stronie "dzikich". Nie dość, że programowo mamy poczuć się komfortowo i możemy wyjść na scenę, to jeszcze aktorzy grają improwizowane scenki wśród widzów. Mówią tak cicho, że słyszą ich tylko najbliżej siedzące osoby. Jedna z Indianek zaprasza nas do gry, Rodrigo Mendoza próbuje przekonać nas do zostania niewolnikami, kardynał Altomirano tłumaczy, dlaczego jezuici zgadzają się na politykę Hiszpanii i Portugalii. W scenie zeznawania przed trybunałem, Indianie zamieniają się dosłownie w mieszkańców Nowej Huty - skarżą się na niską rentę, problemy finansowe, absurdy systemu prawnego.

To nie sama fabuła jest w spektaklu najważniejsza, ale wytworzenie specyficznej relacji aktorów z publicznością. Stajemy się częścią rozgrywanego performensu.. Na tą sytuację pracuje również fakt, że na scenie występują nie tylko profesjonalni aktorzy, ale także amatorzy i studenci szkół teatralnych. Spektakl jest mocno interakcyjny, ale wszystkie zagrania do publiczności nie są krępujące, raczej delikatne i intrygujące.

W inscenizacji Szydłowskiego jesteśmy dzikimi dżungli miasta. To o nas walczą politycy i przywódcy religijni. I też staramy się utrzymać wolność i niezależność. Indianie w filmie płacą za to życiem. A my?

Iza Zawadzka
www.elormf.pl
5 czerwca 2013

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia