"Antygona" - teatralne laboratorium antyku

\'Antygona\' - reż. Dorota Porowska -Chorea i Teatr Kana

Teatr Chorea w nowym spektaklu według Sofoklesa powraca w najbardziej znanym obliczu - widowisko jest skoncentrowane na eksperymencie ze źródłami teatru europejskiego, poszukiwaniu ponadczasowej atrakcyjności antycznych form

Zespół Chorei kilka lat temu wyodrębnił się z Gardzienic właśnie po to, by wnikliwie studiować i rekonstruować dawny język sztuki scenicznej i za jego pomocą przekraczać teatr realistyczno-psychologiczny. Realizacja "Antygony" Sofoklesa jest więc kolejnym krokiem po pamiętnych przedstawieniach według "Bachantek" Eurypidesa, "Ptaków" Arystofanesa czy greckiej mitologii opracowanej w "Tezeuszu w labiryncie". 

Ci, którzy widzieli "Śpiewy Eurypidesa", rozpoznają w "Antygonie" ten sam klucz interpretacyjny, polegający na czytaniu antycznej tragedii przez zapisany w niej potencjał dźwiękowy i rytmiczno-taneczny. W tworzeniu nowego spektaklu uczestniczyli artyści teatru Kana, kultowej offowej grupy ze Szczecina.

Reżyserka Dorota Porowska słusznie założyła, że publiczności nie trzeba opowiadać fabuły "Antygony", bo nawet dzieci wiedzą, kto kogo zabił, kto kogo pochował wbrew zakazom i jak się to skończyło (zakładamy, że najmłodsze pokolenie czyta przynajmniej internetowe streszczenia lektur). Również grecka publiczność przychodziła do teatru nie po mit, który znała na pamięć, lecz po jego doskonałe poetyckie opracowanie. I właśnie język, a nie zdarzenia czy ich odkrywcza reinterpretacja, zaprzątał głowę Porowskiej. 

Język starogrecki, regulowany przez zasadę iloczasu (różnicy między krótkimi i długimi samogłoskami) oraz porządek akcentów dynamicznych i tonicznych, narzucał określony sposób wygłaszania tekstu. A zatem wpływał na formę sceniczną. Poddany precyzyjnie rozpisanym rytmom, stawał się kanwą dla pieśni i ruchu antycznego chóru. Idąc tym tropem, zespoły Chorea i Kana przeczytały Sofoklesa jak partyturę. Aktorzy przez wiele miesięcy badali grecki oryginał. Jego brzmienie wykorzystali w pieśniach i skandowanych fragmentach. Podporządkowali mu również gesty i taniec, wybrane jednostki są akcentowane za pomocą chóralnych klaśnięć i tupania. Nie chodziło jednak o historyczną rekonstrukcję. Zespół szukał raczej współczesnego ekwiwalentu greckiej trójjedynej chorei - naturalnego splotu słowa, muzyki i ruchu. I znalazł go na przykład... w hip-hopie, gdzie specyficzna gestykulacja odpowiada metodzie śpiewu, a ten z kolei jest konsekwencją stosowanych rymów. Można tylko żałować, że rapowany galop z tekstem uczynił go mało zrozumiałym. 

Komplementować aktorów Chorei i Kany słowami o imponującej zespołowej dyscyplinie zwyczajnie nie wypada. Skutkiem precyzji i dobrze wykorzystanych możliwości - szczególnie wokalnych - jest ciekawa i nietuzinkowa propozycja. Grupa dokonuje przeglądu wielu form muzycznych, od pieśni quasi-operowej w wykonaniu intrygującej Bibianny Chimiak w roli Antygony (opera jest także skutkiem badań nad antyczną choreą) po pastisz klasycznego tańca hinduskiego. Zasada ta została wcielona konsekwentnie i z wyobraźnią, choć tak rozpracowanej "Antygonie" bliżej do teatralnego laboratorium antyku niż do pełnowymiarowego spektaklu.

Monika Wasilewska
Gazeta Wyborcza Łódź
29 października 2009

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...