Artyści nie lubią światła dziennego

W piątek w Teatrze Jaracza Łódzka Piwnica Artystyczna 'Przechowalnia' będzie świętowała 10 urodziny. - Piwnica to moje dziecko o które dbam jak potrafię - mówi Elżbieta Adamiak, która stworzyła to miejsce i prowadzi wspólnie z Andrzejem Poniedzielskim.
Urodziny zaczną się o godz. 19 na Dużej Scenie Jaracza. Wśród zaproszonych gości znaleźli się m.in. Tatiana Okupnik, zespół Perfect i Patrycja Markowska, Lora Szafran, Kabaret Mumio, Grupa MoCarta. Wieczór poprowadzą Andrzej Poniedzielski i Artur Andrus. Bilety po 120 zł są do kupienia tylko w Przechowalni (ul. 6 Sierpnia 5) w godz. 17-22. Rozmowa z Elżbietą Adamiak Krzysztof Kowalewicz: 1 grudnia Przechowalnia świętuje 10 lat istnienia. Wystartowaliście dokładnie przed dekadą? Elżbieta Adamiak: Otworzyliśmy piwnicę 1 grudnia 1995 r., więc piątkowy koncert zamyka 10 rok działalności 'Przechowalni'. Trochę skomplikowane te wyliczenia.... O ileż prościej, byłoby dziś gdybyśmy otworzyli piwnicę 1 stycznia 1996.... Trudno było zorganizować klub z piwnicy? - Zajęło to mnie i Andrzejowi Poniedzielskiemu dwa lata. Obejrzeliśmy kilka miejsc, wybór padł na piwnicę przy ul. 6 Sierpnia 5. Brakowało prądu, wnętrze było kompletnie zapuszczone, spróchniałe deski na podłodze Andrzej ma wyjątkowe zdolności techniczne i organizacyjne, które spowodowały, że dzisiaj mamy 'na czym stać' (podłogi) i 'pod czym siedzieć' (nowe tynki na sufitach i ścianach). W trakcie koncertu jubileuszowego pokażemy film dokumentujący początki 'Przechowalni'. Kiedy chodziłam po tych kątach ze świeczką w ręku, mało kto wierzył w naszą wizję klubu artystycznego. Żałuję, że nie udało nam się wykupić tego miejsca, które nadal podnajmujemy. Szkoda, że nieprzeliczalny wysiłek i czas - nasz oraz przyjaciół - pójdzie kiedyś na marne. Na razie cieszymy się z tego, co jest. Dlaczego lokal musiał być w piwnicy? - Artyści nie lubią światła dziennego. Dlatego latem, kiedy dni są dłuższe od nocy, szczelnie zasłaniamy okna. Okienka piwniczne wychodzą na ulicę - 'odcinamy się' od drepczących nóżek przechodniów chodzących aleją Kościuszki. Wolimy witraże w oknach zamiast zaglądających raz po raz twarzy. Piwnica żyje swoim życiem, nie zawsze w zgodzie z prawami natury. Przechowalnianym klimatom odgłosy pędzącego miasta nie sprzyjają. No właśnie. Kto wymyślił, że to będzie 'Przechowalnia'? - Andrzej zaproponował, że będziemy tutaj przechowywać sztukę niemodną, a potrzebną, czyli: kabaret, jazz, piosenkę literacką. 'Przechowujemy' też młode talenty . Jak finansowo stoi 'Przechowalnia'? - Początkowo udawało nam się utrzymywać lokal z działalności gastronomicznej. Jednak sześć lat temu czynsze w tej okolicy poszły w górę o 150 procent i zaczęły się kłopoty. Organizowaliśmy coraz mniej koncertów, trzeba było zacząć szukać sponsorów, a o tych w Łodzi bardzo trudno. Pierwsze duże wsparcie mieliśmy od firmy z... Poznania. Przy tej okazji mam prośbę do wszystkich szefów firm. Kochani sponsorzy. Czas - to pieniądz. Nawet dla tych, którzy o wsparcie proszą. Dywagacje, negocjacje, dyplomacje i parę innych rzeczowników z podobną końcówką zabierają czas obu stronom. Spotkania ze sponsorami to wystarczająco trudne dla mnie chwile, zatem proszę, aby nie grać na zwłokę. Jak ktoś nie chce czy nie może nam pomóc, niech od razu to powie. Bardzo denerwują mnie młode sekretarki, które beznamiętnym głosem witają mnie przez telefon sakramentalnym ostatnio sformułowaniem: 'w czym mogę Pani pomóc?'. Jeśli w tym 'automacie' nie udaje mi się otworzyć człowieka, kończę rozmowę i odkładam słuchawkę. Czy takie proszenie o wsparcie finansowe nie powoduje skazy na Pani artystycznym wizerunku? Ludzie mogą pomyśleć: 'Adamiakowej skończyły się pieniądze'. - W 'Przechowalni' jestem artystką tylko dwa razy do roku , w trakcie moich recitali. Resztę czasu poświęcam 'mojemu dziecku', czyli piwnicy. I jak każda 'kochająca matka' - dbam o to miejsce najlepiej jak potrafię. To dwie role, które postanowiłam w życiu przeżyć i jeśli któraś przestanie mi się podobać, to zrezygnuję, ale na razie jest ok. Zamknę 'Przechowalnię', kiedy poczuję się zmęczona 'niemożnością' i 'niezamożnością'. Nikt mi nie gwarantował, że tworzenie takiego miejsca, dbanie o jego renomę i samowystarczalność będzie usłane różami. Choć kilka 'róż' już mam. Te 'róże' to goście piwniczni, którzy doceniają nasz wysiłek, przyjeżdżają z różnych miast Polski na spektakle kabaretowe, to wszystkie ciepłe słowa padające pod naszym adresem z ust młodzieży, że 'domowe klimaty', że 'magiczne miejsce' itp. Dzięki 'Przechowalni' poznaję Łódź.. Piwnica miała być spokojnym miejscem dla ludzi lubiących artystyczny, wysmakowany klimat, ale są wieczory, kiedy rządzi głośna młodzież. - Nie ukrywam, że dzisiaj 'kasę robi' mi młodzież. Muszę się na to godzić, ale do pewnego momentu. Jeżeli wyremontuję piwnicę do końca i będę miała wsparcie sponsorów, to zlikwiduję pubowe obyczaje. Młodzież w dużej ilości potrafi być niegrzeczna. Jeśli na coś się nie zgadzam, to wypraszam gości i kieruję do konkurencji. Bardziej niż na pieniądzach zależy mi na spokoju. 'Przechowalnia' ma ochroniarzy? - Nie. Raz przyszedł taki pan i zaproponował swoje usługi ochroniarskie. Od razu wyczułam, że chodzi o haracz. Chociaż potwornie się bałam, powiedziałam, że nie potrzebuję ochrony, bo to nie jest dyskoteka. Przez dwa kolejne tygodnie ten sam mężczyzna przychodził z kolegą, siadali naprzeciwko barku i obserwowali gości. W końcu znikli bez śladu. Jeśli dochodziłoby do niebezpiecznych incydentów, to zamknę 'Przechowalnię'. Mija się z celem prowadzenie miejsca, gdzie potrzeba ochrony przed gośćmi. Kto występował w 'Przechowalni' najczęściej? - Jest kilku takich artystów: Lora Szafran, Grażyna Łobaszewska, ale staramy się pokazywać różnych ludzi, a nie ciągle zapraszać tych samych. Korzystamy z notesu i dzwonimy po artystach, których mniej lub bardziej znamy. Udaje się ich namówić na występ za nieco niższe honorarium. Niestety, młodzi artyści są dla nas nieosiągalni. Bardzo marzyło mi się Sistars, ale menedżer był nieubłagany. Podał niebotyczną kwotę i na tym skończyła się rozmowa. Na jubileusz wybrała Pani Teatr Jaracza. Czy już tam Pani występowała? - Raz zdarzyło mi się zagrać na scenie Teatru Jaracza. Kilka lat temu, dla potrzeb programu telewizyjnego zagrałam Julię, nawet nauczyłam się całej kwestii na pamięć. Romeo był Wojciech Nowicki, dyrektor naczelny Jaracza. Leżeliśmy w łóżku, pod kołderką i 'wyznawaliśmy' sobie miłość tekstem z dramatu. Śmiesznie było bardzo, bo aktorka ze mnie żadna! Zdecydowałam się przygotować jubileusz w Jaraczu, bo lubię ten teatr. Cenię jego aktorów i dyrekcję. A poza tym... wychowywałam się w okolicy. Będąc licealistką chodziłam na spektakle w Jaraczu, a przy takich jubileuszach ulega się sentymentom. Przed jubileuszem będzie tylko jedna poranna próba. Jak zwykle 'Przechowalnia' idzie na żywioł? - Początkowo paraliżowała mnie świadomość występowania w teatrze, ale nie ma co przesadzać. Zmienia się tylko liczba widzów i sala na większą, co wymaga więcej zabiegów technicznych. Poza tym będzie to normalny 'przechowalniany' wieczór. Jak ktoś się spodziewa fajerwerków czy niezwykłych niespodzianek, to się zawiedzie. O przepraszam, jedna będzie - wystąpię w eleganckim stroju... (śmiech).
Krzysztof Kowalewicz
Gazeta Wyborcza Łódź
30 listopada 2006

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia